pożegnanie z bronią.

2002-08-28

 

Zostałam zaproszona na ślub koleżanki.

– Musisz? – spytałam podejrzliwie, patrząc spode łba.
– Nie. Jak widzisz, mam się zupełnie dobrze ! – zaświergotała, wykręcając przede mną wdzięcznego pirueta,
co bym mogła sobie obejrzeć jej (jak zwykle) idealnie płaski brzuch.
– Uhm…

* * *

Hmm, no dopsz.
Na zaślubinach pojawiłam się w towarzystwie Marty, swego czasu tworzyłyśmy niezłe trio

(szczególnie gdy jedną i drugą usiłowałam wyswatać z Tomkiem, bezskutecznie zresztą). No.

Dla oblubienicy zakupiłyśmy w ramach prezentu gustowny drewniany wałek.

Narzędzie owo miało symbolizować – w naszym mniemaniu – dominację herod-żony
nad mężem-pantoflarzem.

Well, wishful thinking.
W momencie wręczania oblubienicy rzeczonego narzędzia ucisku i represji,

oblubieniec – łypnąwszy zdziwionym okiem na ów podarek –
błyskawiczne odnalazł się w sytuacji:
– No! wreszcie nauczysz się robić ciasto!!!

Taak, kolejna kobieta na zatracenie.
A taka fajna babeczka była!

* * *

a propos:

„Ty! Ty! Ty stój cicho! Tego pana żona zdradza, a ty mordę wydzierasz baranie!”


[ z filmu: „Co mi zrobisz jak mnie złapiesz”]
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Scroll to top
0
Would love your thoughts, please comment.x