dzisiaj natomiast

2003-08-22

uczennicę gościłam u siebie bladym świtem (czyli o 9.00) bo potem do pracy biegłam,

ochoczo rzecz jasna, wszak cosmo-harcerką być próbuję! Bleh.

Obudzona przez natarczywe pikanie komórki, spłukana rześkimi strugami prysznicowymi,

usiadłam sobie na brzegu łóżka i trzęsąc się z zimna, zastanawiałam się –
co ja mam dzisiaj „przerabiać” z tym dziewczęciem?

Rano było, więc myśleć mi się nie chciało zupełnie.

Zamiast fal mózgowych włączyłam sobie dźwiękowe – Beth Gibbons „out of season”.
A wokół bałagan nie do opisania. Jak zwykle.

Plątaninę kabli na podłodze (ładowarka, komputer, wieżyca, itp.) wkopałam pod łóżko bosą stopą,

mokrą na dodatek. Ech, jak mnie kiedyś coś jebnie elektrycznie…

Łyknęłam sobie 4 tabletki Bodymaxa (ostatnio mam tendencję do przedawkowywania wszystkiego)

żeby choć trochę „chciało mi się chcieć” przebrnąć przez ten dzień szarawy i zimny,
bo to koniec lata i deszczom jakoś tak łatwiej teraz padać.

Schyłek lata nastraja mnie, jak zresztą wszystkich chyba, nieco nostalgicznie.

Ale jak wiadomo, u mnie wszystko jest – mówiąc skromnie – nieco przegięte…
Kiedyś, jeszcze za czasów liceum, bawiłam w malutkim letnisku nadmorskim.
Ostatnie dni sierpnia. Szaro, zimno i wiatr. Pusta plaża, pozamykane tawerny i kafejki,
opustoszałe uliczki. Melankolija mnie taka ogarnęła, że łaziłam o tych Rowach (bo tak się mieścina nazywała)
i łzy mi się w oczach kręciły. Jest taka piosenka the Cure „The last day of summer”.
Ale to było dawno i tej piosenki jeszcze nie nagrano,
więc tylko dźwięczała mi w głowie nieśmiertelna Irena Santor:

Juuuż nieee maa dzikiiich plaaaż
Naaa któryyych zbieeeraaałam bursztynyyy
Gdyyy z pseem doo cieeebie szłaaam
Aa meeewy óseeemki kreeeśliiiiłyyyy , kreeeśliiiiłyyyy

Ta piosenka prześladuje mnie od dzieciństwa, bo obraz ładny i ckliwy w mojej wyobraźni tworzy.

Acha dziecięciem jeszcze będąc, zastanawiałam się – jak te mewy ósemki kręcą?! Czym kręcą?! Ogonem?!
A może w dzioby chwytają te ósemki i wywijają nimi w powietrzu?! A w ogóle co to za ósemki?!!!
Jako pięciolatka nie mogłam pojąć tej – skądinąd malowniczej – sceny.

Słowem – Irena Santor znokautowała mnie mentalnie.

Juuuż niee maaa dziiikiiich plaaaż
I baaarwneeej kaafeeejkiii przyy moooloooooo
Nieejeednaaa zniiikłaaaa twaaarz
I wieeeluuuu przeeegraałoooo swą młooodość, swą młooodoooość

I choć to nie jest piosenka o końcu lata, to mi nieodmiennie się z owym końcem kojarzy.

Bo mnie zawsze prześladują jakieś dziwne piosenki i dziwne kobiety,
a śpiewające to już szczególnie – kiedyś prześladowała mnie Ofra Haza.

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Scroll to top
0
Would love your thoughts, please comment.x