grupa trzymająca władzę.

gdzieś w czeluściach twardego dysku znalazłam notkę z nie tak zamierzchłych czasów studenckich…


. . . . . . . . . .


Sesja zbliża się do nas wielkimi krokami. Uhum, czasem w nocybudzi mnie jej szuranie na chodniku pod blokiem i tupanie na schodach.
Naciągam kołdrę na głowę i z nerwów obgryzam paznokcie. W końcu zasypiam, obezwładniona wizją nadciągającego pandemonium.
Śni mi siępani Krysia z dziekanatu, która swoim długim polakierowanym pazurem wodzi po liście nazwisk 
studentów dopuszczonych do egzaminu z filozofii.
– Ha! Nie mam pani tutaj! Do zobaczenia latem! – śmieje się demonicznie pani Krysia 
i potrząsa swoją naondulowaną fryzurą koloru platynowyblond. 
Budzę się z krzykiem.

Z panią Krysią nie ma żartów. Jeden pochopny krok i już po tobie!

Pamiętam jak Maciek zaniósł jej w zeszłym roku podanie do dziekana. Biedny chłopak. Źle trafił, oj źle. 
Albowiem był to dzień imienin pani Helenki z biurka pod oknem. I wiecie – kawka, kwiatki, ciasteczka,cukiereczki, bomboniery. 
O godzinie 11.00 impreza rozkręciła się nadobre. A tu nagle do sekretariatu wchodzi jakiś taki”cham-bez-kultury-za-przeproszeniem” 
i sunie w stronę rozszczebiotanejpani Krysi, mamrocząc błagalnie pod nosem. 
Widząc to, pani Krysia poczerwieniała z wściekłości. Ktoś śmie jej przeszkadzać w godzinachwytężonej pracy!!! 
Ruszyła dziarsko w stronę Maćka i…

Przezornie odsunęliśmy się od drzwi, więc nie wszystko było widać. 

No w każdym razie – coś tam się gwałtownie zakotłowało, a po chwili Maciek jak oparzony wyskoczył na korytarz. 
Trochę mu się pogniotło to podanie. Ale nic to.
Poprawił się, przeczesał, odchrząknął i pobiegł na dziedziniec uczelni polować na dziekana wracającego z rektoratu. 
Upolował go po jakiejś godzinie. Wrócił odprężony i uśmiechnięty, 
a na papierze widniał znajomy, zamaszysty podpis naszego dziekana.
Zaprawdę, powiadam wam – strzeżcie się pani Krysi z dziekanatu!
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

A dla tych, co jeszcze nie wiedzą, kto jest kim na uczelni – mała ściągawka (krążąca po wielu wydziałach):

REKTOR – Przeskakuje najwyższe budynki za jednym zamachem. Jestsilniejszy od lokomotywy i szybszy od pocisku. 

Chodzi po wodzie. Rozmawia z Bogiem.

PROREKTOR – Przeskakuje niskie budynki za jednym zamachem. Jest silniejszy od lokomotywy parowej. 

Czasami dogania pocisk. Chodzi powodzie, gdy morze jest spokojne. Rozmawia z Bogiem, jeżeli otrzyma specjalne pozwolenie.

DZIEKAN – Przeskakuje niskie budynki z rozbiegu i o tyczce. Jest prawie tak silny jak lokomotywa parowa. 

Potrafi strzelać z pistoletu. Chodzi po wodzie na krytym basenie. Czasami Bóg zwraca się do niego.

PRODZIEKAN – Ledwo przeskakuje budkę portiera. Przegrywa z lokomotywą. Czasami może trzymać broń 

bez obawy o samookaleczenie. Bardzo dobrze pływa. Rozmawia ze zwierzętami.

PROFESOR – Obija się o ściany, próbując przeskoczyć jakikolwiek budynek. Może zostać przejechany przez lokomotywę. 

Nie dostaje amunicji. Pływa pieskiem. Mówi do ścian.

DOKTOR – Wbiega do budynków. Nie wytrzymuje konfrontacji z ręczną drezyną. Moczy się pistoletem na wodę. 

Utrzymuje się na wodzie tylko dzięki kamizelce ratunkowej. Bełkocze do siebie.

PANI Z DZIEKANATU – Podnosi budynki i przechodzi pod nimi. Zwala lokomotywę z torów. 

Łapie pocisk zębami i go rozgryza. Zamraża wodę jednym spojrzeniem. Jest Bogiem. 
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Scroll to top
0
Would love your thoughts, please comment.x