mój organizm po raz kolejny dał mi bolesną nauczkę,
przypominając tym samym, że wymaga specjalnego traktowania
jak jakiś ratlerek francuski czy inny pudel salonowy.
a może to ja przesadzam i wciąż nie chcę zrozumieć, że nie jestem czołgiem?
bo może to logiczne, że po 20 miligramach lekarstwa-zwalającego-z-nóg
nie powinno się żłopać białego wina?
może to oczywiste, że przy mega-alergii pokarmowej
jedzenie dziwnych, ostro przyprawionych specjałów
może zakończyć sie dramatycznie?
może to jasne, że kilkunastogodzinne przerwy w jedzeniu
mogą wykończyć nawet samuraja?
może to logiczne, oczywiste i jasne.
ale najwyraźniej nie dla mnie. skutkiem czego – mam za swoje.
od dwóch dni zdycham, rzygam i ledwo powłóczę nogami,
mam wrażenie, że zwróciłam już całe swoje jestestwo
i wyoutowałam się na maksa.