gdyby któraś z was nie pamiętała jak spędziła sobotnią noc – chętnie przypomnę ;P
po pierwsze – lekcja dobrego wychowania: nie grzebiemy gospodyni po szafkach, sprawdzając czy używa juz kremu na zmarszczki.
nie sikamy do doniczek z asparagusem. spuszczamy wodę. myjemy ręce. nie walimy fleszem po oczach. nie plujemy z balkonu w gęstą mgłę.
ekspresowa lekcja stylu: pani jolanta pokaże państwu jak prawidłowo jeść bezę oraz trzymać kieliszek z winem ze środkowej półki.
krótki sprawdzian: zamiast bezy plebs dostał kanapkę. ale i tak radzi sobie całkiem nieźle. tylko niech jeszcze okruchy z podłogi pozbiera.
jackie kennedy oduczy państwa ciągnąć wińsko z gwinta. pani jolanta zetrze chlew z podłogi. proszę państwa, proszę się ogarnąć!
państwo się zadekowało w łazience i dżem-seszyn urządza. oj dana dana poezja spiewana. a kultura wysoka odłogiem leży.
my, pokolenie lat 70-tych i 80-tych, umiłowanie małego metrażu mamy chyba zapisane w genach. zgnieść się, upchać i od razu nam raźniej!
i jeszcze po-okazywać sobie typowo polską gościnność, katolicką życzliwość i słowiańską duszę.
oazowe pieśni w wykonaniu miszczyni potrafią otumanić i obezwładnić każdą kobietę.
odkładamy gitary i pałeczki. się pobujamy. potupiemy. (pozdrowienia dla babci!)
siostry przytulanki ;>
popsuty suwak bianuszkowego kozaczka zastąpiony kilometrem taśmy klejącej. bianuszka w calej okazałości na masce samochodu.
mgła zwycięża. jest trzecia nad ranem. a gdzie są do cholery klucze od domu?!