oddam królestwo i połowę księżniczki za odrobinę słońca. odsprzedam się bez reszty.
chwilowe przejaśnienia na stalowoszarym niebie to jakaś perwersja. do polizania przez szybkę.
o poranku jadę metrem i wyję sobie cichutko. w środku, w czesiu. jest mi zimno. przeszywa mnie. na okrętkę.
mam bladą twarz, matowe włosy i zapadnięte oczy. jestem kretem. codziennym zmarzniętym truchtem
uparcie ryję śródmiejskie chodniki. wynurzam się i momentalnie chowam w sobie. cierpliwie.
powtarzam jak mantrę, że jeszcze chwila i wystrzelę w niebo miliardem zielonych listków.
Subscribe
0 komentarzy