maybe you’ve found the one

coś się we mnie przestawiło. kliknęło i niespodziewanie wskoczyło w inny slot.
trochę mi z tym dziwnie, a trochę lekko. przyglądam się sobie podejrzliwie, bo a nuż.
ale póki co – płynę na fali. i wyrzucam. wyrzucam. pozbywam się. ograniczam. zawężam.
z mlekiem matki i klimatem wczesnych lat osiemdziesiatych wyssałam namiętną skłonność do
gromadzenia przedmiotów, zbierania, odkładania, zachowywania na wieczne nigdy, bo a nuż się przydadzą.
bo dobrze mieć dużo i na zapas. bo jak będzie kryzys, bombardowanie, zima stulecia albo atak klonów,
to zamknąć się można w pudełku i używać, mieć, czerpać i pobierać ze
szkatuły, spichlerza i sakwy.
okadzać się tym przeterminowanym dobrobytem i namaszczać
złudnym stanem posiadania. w domu i w zagrodzie.
sześćset tiszertów, silos skarpetek na słońce i niepogodę, kolekcja spodni z sezonów 1998-2008,
pierdyliard kubków i brazylion salaterko-miseczek. pojemniczki. doniczki. pieprzniczki. wyciskarki. obciągarki. dojarki.
osiem balsamów do cała, bo jeden – wiadomo, za mało, nie działa. odżywki na włosy, rzęsy i sztuczne nosy.
tuzin prześcieradeł, mendel poduszek, kopa ręczników i gros ściereczek. wiadro granatów bez zawleczek.
rzucam nimi gdzie popadnie. pierzchają ładnie. stadnie. dobrze. byle dalej ode mnie.
wywiozłam 5 regałów książek. wagon worków z ciuchami. sześć fajansowych serwisów kawowych.
lampy, lampeczki, obrazeczki, pakuneczki, stoliki i stołeczki. durnostojki, figurynki, perłowe szminki, bombki z choinki.
kurczy mi się w tym kryzysie.
co więcej – zaczynam być wybredna. i dosyć mam chyba poprzestawania na małym.
dużo to tyle co nic. dużo to mało. chcę jedno dobre. na dobre.
wewnętrzna taktyka wypiera genetykę.

 

 

 

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Scroll to top
0
Would love your thoughts, please comment.x