uroburo, czyli siusiu w torcik

2010-05-22

tratwa, którą płynęłyśmy przez wezbraną ciemną noc, osiadła na praskiej mieliźnie. trafiłyśmy w sam środek uroburo:

od progu zaatakował nas rezydent stołecznych salonów – Quentin i jego szpiegowski aparacik

werble!!! Pe – pierwszy tamburmajor cukiernictwa imprezowego – wnosi bębenek dla Emilki

Emi intonuje „pa pa pa pa ra papapapapa… babcia stała na balkonie, dołem dziadek defilował… paa paa paa parapapapapapa…”

Emi bierze głęboki wdech i wypuszcza z siebie ciemną stronę mocy…

… skutkiem czego cały tort wybucha.      you got your wish, motherfucker!!! :***

tamburo militare. słodkie narzędzie wewnętrznego drylu.

„coś mnie korci, aby zrobić siusiu w torcik…” – szepnął mi do ucha Quentin, a ja się rozmarzyłam.

lecz na straży moralności tej nocy stały, a raczej leżały, dwa ogromne lwy

próbujemy je z Olą oswoić. omiatają nas idealnie obojętnymi spojrzeniami.

namawiam go na torcik. bezskutecznie. lew chce Quentina pod beszamelem.

 

 

 

 

 

komentarze ze starego bloga zazie-dans-le-metro.blog.pl

 

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Scroll to top
0
Would love your thoughts, please comment.x