na prażce nie ma żartów. prażka to konkret. wchodzisz albo wychodzisz. nie ma stania pod ścianami.
prażka to nie rezerwat do oglądania. tu się żyje. w środku starego miasta. stolyca wita.
kiedy prawie 30 lat temu chodziłam z babcią kocimi łbami prażki – po gazetę dla dziadka, po parówki,
po płyn ludwik i pastę do zębów w blaszanej tubce, po dezodorant fiord i płyn do trwałej ondulacji loton 5 –
przecinałyśmy ostro ulice, nie bacząc na przejścia dla pieszych, sygnalizację świetlną i resztę zasad bhp.
gdy serce stawało mi w gradle na widok przejeżdżających samochodów, babcia zwykła mawiać:
„oleńko, ja jestem stara warszawianka! mnie tu nic nie przejedzie!” i dziarsko parła do przodu.
wychować się na prażce i targówku – to jest coś. żelazny kapitał ducha.
rankiem 23 maja tego roku podczas „rutynowej kontroli” na stadionie dziesięciolecia
uzbrojony po zęby policjant zastrzelił 36-letniego nigeryjczyka – maxwella itoyę –
uzbrojonego po zęby w konfekcję damską z bawełny i poliestru o dużej sile rażenia.
ofiara została skuta kajdankami i powalona na ziemie, a następnie postrzelona.
polska, mieszkam w polsce.
napisy na murach przestają dziwić.
wymiana mózgu. wymiana mentalności. wymiana uprzedzeń.
praga nie owija w bawełnę. praga obciąga tkaniną.
brudne, zaszczane bramy, w które wciągałam Babcię za rękę, żeby pokazać jej kolejny odkryty skarb
wszystko jest tutaj z kamienia, wilgoci i łuszczącej się farby
banda wyrostków każe mi spierdalać. pokazują mi fucki. krzyczę do nich, że jestem u siebie.
grałam tu w piłkę, zanim wy – jeden z drugim – jak grom z jasnego nieba przydarzyliście się swoim rodzicom.
komentarze ze starego bloga zazie-dans-le-metro.blog.pl