wiosna

Oto jest historia pewnej wiosny, wiosny, która była prawdziwsza, 
bardziej olśniewająca i jaskrawsza od innych wiosen, 
wiosna, która po prostu wzięła serio swój tekst dosłowny, ten manifest natchniony
pisany najjaśniejszą, świąteczną czerwienią, czerwienią laku pocztowego i kalendarza, 
czerwienią ołówka kolorowego i czerwienią entuzjazmu, amarantem szczęśliwych telegramów stamtąd…
wiosna w warszawie spring is in the air!
Każda wiosna tak się zaczyna, od tych horoskopów ogromnych i oszałamiających, 
nie na miarę jednej pory roku, w każdej – żeby to raz powiedzieć – jest to wszystko: 
nieskończone pochody i manifestacje, rewolucje i barykady, przez każdą przechodzi w pewnej chwili 
ten gorący wichr zapamiętania, ta bezgraniczność smutku i upojenia 
szukająca nadaremnie adekwatu w rzeczywistości.

wiosna w warszawie spring is in the air!

Ale potem te przesady i te kulminacje, te spiętrzenia i te ekstazy wstępują w kwitnienie, 
wchodzą całe w bujanie chłodnego listowia, w wzburzone nocą wiosenne ogrody i szum je pochłania. 
Tak wiosny sprzeniewierzają się sobie – jeden za drugą, pogrążone w zdyszany szelest kwitnących parków, 
w ich wezbrania i przypływy – zapominają o swych przysięgach, gubią liść po liściu ze swego testamentu.

wiosna w warszawie spring is in the air!

Dni stały się długie, jasne i rozległe, za rozległe niemal na swą treść jeszcze ubogą i nijaką. 
Były to dnie na wyrost, dnie pełne czekania, przybladłe z nudy i niecierpliwości. […]
Ale gdy około jedenastej godziny przed południem gdzieś w jakimś punkcie przestrzeni 
przez wielkie spęczniałe ciało chmur wykłuło się słońce bladym kiełkiem – 
wtedy nagle w gałęzistych koszach drzew zaświeciły gęsto wszystkie pączki 
i szary welon ćwierkania oddzielił się powoli bladozłocistą siatką z twarzy dnia, który otworzył oczy. 
I to była wiosna.

wiosna w warszawie spring is in the air!

Cisza zalegała dookoła. Żadna gałązka nie poruszyła się od wietrzyka. Nagle, jakby ten zastój osiągnął punkt krytyczny, 
strąciło się powietrze kolorowym fermentem, rozpadło się na płatki barwne, na migotliwe łopoty.
Były to ogromne, ociężałe motyle zajęte parami miłosną igraszką. 
Niedołężny, drgający trzepot utrzymywał się przez chwilę w martwej aurze.

wiosna w warszawie spring is in the air!

Wyprzedzały się na przemian o piędź i znów łączyły w locie, 
tasując w pociemniałym powietrzu całą talię barwnych rozbłysków. 
Czy był to tylko szybki rozkład wybujałej aury, fatamorgana powietrza pełnego haszyszu i fanaberii? 
Uderzyłem czapką i ciężki, pluszowy motyl opadł na ziemię, trzepocząc skrzydłami. 
Podniosłem go i schowałem. Jeden dowód więcej.

wiosna w warszawie spring is in the air!

Tak nieobjęty jest horoskop wiosny! Kto może jej wziąć za złe, 
że uczy się ona go czytać na raz na sto sposobów, kombinować na oślep, 
sylabizować we wszystkich kierunkach, szczęśliwa, gdy jej się uda coś odcyfrować 
wśród mylącego zgadywania ptaków. Czyta ona ten tekst w przód i na wspak, 
gubiąc sens i podejmując go na nowo, we wszystkich wersjach, 
w tysiącznych alternatywach, trelach i świergotach.

wiosna w warszawie spring is in the air!

Bo tekst wiosny znaczony jest cały w domyślnikach, w niedomówieniach, w elipsach, 
wykropkowany bez liter w pustym błękicie, i w wolne luki między sylabami 
ptaki wstawiają kapryśnie swe domysły i swe odgadnienia. 

wiosna w warszawie spring is in the air!

Ta wiosna trzymała się cała w pogotowiu – bezludna i obszerna, stawiała się cała do dyspozycji 
bez tchu i bez pamięci – czekała jednym słowem na objawienie.

wiosna w warszawie spring is in the air!

Czasem przebiega dzień cały jaskrawy w wybuchach słońca, w spiętrzeniach obłoków 
obwiedzionych na brzegach świetliście i chromatycznie, pełen na wszystkich krawędziach 
wyłamującej się czerwieni. Ludzie chodzą odurzeni światłem, z zamkniętymi oczyma, 
eksplodując wewnątrz od rakiet, rac rzymskich i baryłek prochu.

wiosna w warszawie spring is in the air!

Codziennie o tej samej godzinie przechodzi Bianka ze swą guwernantką przez aleję parku. 
Cóż powiem o Biance, jakże ją opiszę? Wiem tylko, że jest w sam raz cudownie zgodna ze sobą, 
że wypełnia bez reszty swój program.

wiosna w warszawie spring is in the air!

Idzie całkiem zwyczajnie, nie z nadmierną gracją, ale z prostotą chwytającą za serce, 
i serce ściska się ze szczęścia, że można tak po prostu być Bianką, bez żadnych sztuk i bez żadnego natężenia.
Gdy chcę ją sobie wyobrazić, mogę przywołać tylko jeden szczegół nic nie znaczący: 
jej spierzchłą skórę na kolanach, jak u chłopca, co jest głęboko wzruszające i prowadzi myśl 
w dręczące przesmyki sprzeczności, pomiędzy uszczęśliwiające antynomie. 
Wszystko inne, powyżej i poniżej, jest transcendentne i niewyobrażalne.

wiosna w warszawie spring is in the air!

W parku miejskim gra teraz codziennie wieczorem muzyka i przez aleje przesuwa się promenada wiosenna.
Krążą i nawracają, mijają i spotykają się w symetrycznych, wciąż powtarzających się arabeskach. […]
ogrody rozpierają ogromnymi westchnieniami powietrze i rosną tysiąckrotnie listowiem, 
na wyścigi, dniem i nocą, na akord.
wiosna w warszawie spring is in the air!
Mam dziwnie wyczulony zmysł stylu. Ten styl drażnił mnie i niepokoił czymś niewytłumaczonym. 
Poza jego, z trudem opanowanym, żarliwym klasycyzmem, poza tą pozornie chłodną elegancją 
kryły się nieuchwytne dreszczyki. Ten styl był za gorący, zbyt ostro pointowany, 
pełny niespodzianych pieprzyków. Jakaś kropla nieznanej trucizny 
wpuszczona w żyły tego stylu czyniła jego krew ciemną, eksplozywną i niebezpieczną.

wiosna w warszawie spring is in the air!

Ziemia, spalona i pstra przestała oddychać. Tylko ogrody rosną bez tchu, sypią się listowiem, 
nieprzytomne i pijane, i zarastają każdą wolną szczelinę chłodną substancją listną.

wiosna w warszawie spring is in the air!

Zbyt wiele dzieje się w tej wiośnie. Zbyt wiele aspiracyj, bezgranicznych pretensyj, 
wezbranych i nie objętych ambicyj rozpiera te ciemne głębie. Ekspansja jej nie zna granic. 
Administracja tej ogromnej, rozgałęzionej i rozrosłej imprezy jest ponad moje siły.

wiosna w warszawie spring is in the air!

Była to zaprawdę zbyt przejrzysta maskarada. W tych wyszukanych i ruchliwych liniach 
o przesadnej wytworności była jakaś papryka nazbyt ostra, jakiś nadmiar gorącej pikanterii, 
było coś fertycznego, żarliwego, zbyt jaskrawo gestykulującego – coś, jednym słowem, kolorowego, 
kolonialnego i łypiącego oczyma… Tak jest, styl ten miał na dnie swym coś niesłychanie odrażającego – 
był rozpustny, wymyślny, tropikalny i niesłychanie cyniczny.

wiosna w warszawie spring is in the air!

Pryszcze pąków były lepkie jak wyprysk świerzbiący, bolesne i jątrzące się – 
teraz goją się chłodną zielenią, zabliźniają wielokrotnie liść na liściu, kompensują stokrotnym zdrowiem, 
na zapas, ponad miarę i bez rachuby.

wiosna w warszawie spring is in the air!

Już nakryły i zagłuszyły pod ciemną zielenią zgubione wołanie kukułki, 
słychać już tylko daleki i stłumiony jej głos zaszyty w głębokie wirydarze, 
zatracony pod zalewem szczęśliwego rozkwitu

wiosna w warszawie spring is in the air!

Psy biegną upojone, z nosami w powietrzu. Wietrzą coś, nieprzytomne i wzburzone, buszując w puszystej zieleni.
Coś chce się sfermentować ze zgęszczonego szumu tych dni spochmurniałych –  coś rewelacyjnego, 
coś ponad wszelką miarę ogromnego.
———————————–
* Bruno Schulz, Wiosna

komentarze ze starego bloga zazie-dans-le-metro.blog.pl

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Scroll to top
0
Would love your thoughts, please comment.x