oko Miszura i dziura

strona główna > codziennik > mopsy  > kumokmiszur > czuczu

 

a było to tak: Quentin w końcu powstał z Beddinge. i stała się światłość.
i w tej światłości Quentin chwycił pędzel i biały akryl, a następnie
uczepił się naszej antycznej bieliźniarki celem przemalowania jej na biało.
bo Quentin kocha malować. lecz do tego stopnia opanował ascetyczną technikę
odraczania przyjemności, iż wnęka okienna w jego garsonierze
czeka na pomalunek od maja 2006. ale jako że malowanie wnęki okiennej
jest rozkoszą najwyższej próby, zaś Quentin postanowił żyć poza zasadą przyjemności
i zadowalać się jedynie małymi przypadkowymi przyjemnostkami –
w rodzaju pobielenia bieliźniarki – przeto wnęka wyklejona smutnym regipsem jeszcze sobie trochę poczeka.


no ale o czym my tu… acha. bo nie o Quentinie miałam napisać, ale o Miszurze,
a właściwie jego dziurze, co mu się w oku zrobiła. sama.
to znaczy nie sama. ale żadna z nas nie brała w tym udziału,
więc się do tego nie poczuwamy, aczkolwiek czujemy się winne.
dziura Miszura znajduje się na rogówce – jest dosyć rozległa i głęboka.
być może mops wpadł na coć z impetem i nam o tym nie powiedział,
być może coś mu wpadło do oka i rozdrapał. być może. perhaps. perhaps. perhaps.
koniec końców – późnym wieczorem Miszur nagle zmarkotniał, powieka mu spuchła,
zaczął jęczeć, rzygać i tulić się do nas rozpaczliwie.
następnego dnia wet zlokalizował dziurę-Miszurę i zaordynował terapię osoczem.przepis na wyciąg z Miszura:
bierzemy jednego małego Miszura oraz strzykawkę, pobieramy mu krew do fiolki,
fiolkę umieszczamy w ręcznej wirówce produkcji radzieckiej i zaczynamy kręcić turbiną.
w ramach praktyk weterynaryjnych Syd wzięła sprawy w swoje ręce i oto kręci:



tymczasem ja – dupą przytrzymując rozwirowany i podskakujący blat w gabinecie zabiegowym –
jedną ręką pstrykam telefonem zdjęcie, druką ręką trzymam bliżej niezidentyfikowaną maszynę,
chroniąc ją przed pierdolnięciem w podłogę, trzecią ręką trzymam jakąś kurva wieżyczkę z szufladkami pełnymi igieł,
czwartą przytrzymuję Miszura, a piątą ciągnę smycz z Kumokiem, który próbuje przytulić kotka. japierdolę.

kiedy osocze zostaje w końcu odwirowane – otrzymujemy czysty wyciąg z Miszura.
wyciąg ten odciągamy strzykawką, a następnie PRZEZ CAŁĄ DOBĘ CO GODZINĘ
wpuszczamy po kropelce z powrotem w Miszura – tzn. w dziurę w Miszurze, tę w oku.

po upływie doby jedziemy z Miszurem na kolejne sporządzenie wyciągu,
powtarzając od początku całą procedurę z upiorną radziecką karuzelą.
i znów PRZEZ CAŁĄ DOBĘ CO GODZINĘ wpuszczamy po kropelce w dziurę w Miszurze.

po upływie kolejnej doby znów jedziemy z Miszurem po kolejna porcję świeżej mikstury…
w tzw. międzyczasie chodzimy do pracy. w tym samy międzyczasie przyjeżdża także SuperBadi,
który wyręcza nas w całodziennym zakraplaniu dziury Miszura.

ale to za mało. to wszystko za mało. dziura się nie goi, lecz pogłębia – moje poczucie winy takoż.
podczas kolejnej kotroli wet-sonda zapuszczona do dziury decyduje, że potrzebny jest zabieg.
zanim zdązyłam zemdleć z wrażenia wet rach-ciach! zaszywa trzecią powiekę Miszura
i oddaje nam rozwrzeszczanego cyklopka, z którym dla rozluźnienia idziemy na piwo:



ale biedne. ale małe. ale ślepe.



ale buziaczek dla SuperBadiego musi być!


2011-08-14

—————————————————–

archiwalne komentarze z zazie-dans-le-metro.blog.pl
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Scroll to top
0
Would love your thoughts, please comment.x