żeby wszystko było jasne:
owszem, pracuję w reklamie (jestem copywriterką),
ale mój blog w żaden sposób nie jest powiązany z moją pracą zawodową
nie reklamuję na blogu produktów i usług moich pracodawców, zleceniodawców
czy klientów agencji reklamowych, dla których pracuję
nie jestem w żaden sposób związana z producentami, dystrybutorami
czy brand managerami produktów, o których piszę w swoich notkach
nie czerpię z tego tytułu żadnych korzyści finansowych, materialnych
lub innych podejrzanych gratyfikacji
nie promuję żadnej marki, ideologii, opcji politycznej czy światopoglądowej,
nie lansuję żadnej cudownej diety ani maseczki na zmarszczki
wszystko, o czym piszę w notkach blogowych, dotyczy mnie samej:
zjadłam, wypiłam, posmarowałam się, zrobiłam, utyłam… i niniejszym
dzielę się tym faktem z resztą świata i okolic ;)
jedyne miejsce na treści reklamowe na moim blogu jest wyraźnie oznaczone
i znajduje się po prawej stronie poniżej bannerków podstron zazie
dlaczego tak, a nie inaczej?
zdecydowałam się na głodówkę i kurację oczyszczającą, bo potrzebuję… przełomu.
ale nie w sensie spektakularnych efektów typu -10kg w tydzień, a raczej
‘linii demarkacyjnej’ oddzielającej dwa porządki. a raczej bałagan od porządku
bałaganem było moje dotychczasowe odżywianie: na przemienne fazy kretyńskich diet,
w których udawało mi się wytrwać zaledwie kilka dni z fazami totalnego obżarstwa słodyczowego
lub niejedzenie przez cały dzień niczego, a wieczorem porażka w postaci spaghetti o 22.30 ;)
no więc potrzebna mi jasna cezura w tej szalonej sinusoidzie,
biała plama na kartach mojej żywieniowej historii – oto więc nastał rok zerowy:
kuracja oczyszczająca organizm z toksyn, której efektem pobocznym jest spadek wagi
po gastro-detoxie rozpoczynam zdrowe odżywianie według metody Montignaca
[tutaj miejsce na oklaski, pobłażliwe śmiechy,
pogardliwe buczenie lub gwizdy zagrzewające do walki]
a teraz konkrety:
z pierdyliarda i dwustu dwudziestu dwóch brazylionów diet/kuracji oczyszczających
wybrałam tę, którą poleciła mi znajoma
czym przekonała mnie kuracja? może tym, że jeszcze o niej nie słyszałam ;)
może tym, że jest naprawdę restrykcyjna, a ja potrzebuję prawdziwego zamordyzmu ;)
może tym, że jest… słodka! ;)
KURACJA OCZYSZCZAJĄCA NEERA –
MASTER CLEANSE – LEMON DETOX DIET
znana także jako: Dieta Lemoniadowa, Lemon Detox Diet, Master Cleanse
lub po prostu dieta cytrynowa=woda+cytryna+syrop klonowy+pieprz cayenne
Kuracja Neera została stworzona w latach 50.XX wieku
przez amerykańskiego propagatora medycyny alternatywnej – Stanleya Burroughsa,
a następnie przez kolejne lata była dopracowywana i modyfikowana przez grupę szwajcarskich lekarzy i terapeutów:
dr Meywalda (lekarz medycyny i homeopata), dr Raabe (lekarz medycyny i ajurwedy),
Kumudini Weeravarna (lekarz ajurwedy, farmaceuta i zielarka) oraz dr Beyera (terapeuta medycyny naturalnej).
Celem kuracji Neera jest przede wszystkim oczyszczenie organizmu z zalegających w nim latami toksyn,
złogów i tym podobnych cudowności post-metabolicznych i osadów środowiskowych ;)
No bo wiadomo – zanieczyszczona woda i powietrze, wysokoprzetworzona żywność, stonka ziemniaczana
zrzucana na peerelowskie pegeery, promieniowanie z kosmosu, kręgi w zbożu, rakotwórcze gumy do żucia Turbo,
kosmetyki z parabenami, formaldehydami i złem wszelakim, hamburgery z McDonaldsa, antybiotyki i pestycydy,
hormony wzrostu i genetycznie modyfikowana roślinność… a wszystkiemu winni Żydzi, pedały i cykliści,
gdyż czarne jest białe, a białe jest czarne, choć 90% pań z Gdańska nie widzi różnicy. I dalej w ten deseń.
A w tym wszystkim my – opasłe tablice Mendelejewa – przykute do biurek, komputerów i fejsbuków.
I jak tu żyć? Jak żyć?!! – ja się pytam.
Oczywiście, że zdrowo. O tyle, o ile. W miarę możliwości.
Jako profan i nuworyszka w świecie zdrowego odżywiania
nie będę się wymądrzać, że zjadłam zęby na głodówkach i detoksach –
i oto proszę wyniki moich wieloletnich doświadczeń, o nie!
O marchwi, kiełkach i życiodajnych eliksirach z aloesu wiem niewiele.
Jestem za to mistrzynią wpierdalania makaronu, tłustych serów,
czekolady, cukru, glutaminianu sodu i reszty crapu.
Oczywiście, że mogę to zmienić.
Właśnie teraz.
kto ma ochotę sie przyłączyć? ;)
w kolejnym odcinku => wszystko o… wyciągu z papugi ;)
Przyłączysz się? Ciałopozytywnie o życiu, tyciu i chudnięciu
A moja koleżanka pojechała na tydzień na jakaś wiochę w górach do ośrodka coś a la spa, ale dla normalnych ludzi. I tam przez tydzień była na diecie oczyszczającej, Zrzuciła 3 kg i faktycznie po powrocie, po tych masażach, maseczkach, piłce wodnej i spacerach, oczu nie można było od niej oderwać.
marzę o maaasaaażuuu…
może się przyda? -> http://kwejk.pl/obrazek/1071273/dieta.html
go Monti! znaczy go Zazie na Montim!!
no niestety. Lumpiata chce, żebym była gruba. przyniosła bardzo bardzo złe jedzenie i chęci pozostały chęciami :)
ja wiem, ze nie ma lepszego i gorszego momentu, ale zazulcu swieta czy cos [w sensie ja nawet zakupow nie robie], ale w normalnych domach wtedy sie je :]
z jednej strony sceptycznie podchodzę do takich kuracji, z drugiej rozumiem pewną desperację (sama się nienawidzę gdy tyję), oby to tylko było w miarę zdrowe. będę śledzić.
a powiedz zazie co z ta siłką? fuckin hell, zabrzmiało nawet lepiej niż co z tą polską.
coś tam pamiętam, że zaczełyście z czumą chodzić. nawet zazdraszczałam, że masz z kim na siłkę pójść.
Powiem Ci, że stosując tylko kilka zasad Montignaca (z okazjonalnymi odstępstwami oczywiście) przy moim problematycznym żołądku czuję się naprawdę lepiej.
Znam też inny przykład z kręgu znajomych z długotrwałymi efektami –> samopoczucie + utrzymanie wagi po schudnięciu.
Powyższym chciałabym podtrzymać Cię na duchu i zaaplikować dużą dawkę optymizmu :-)
Pozdrowienia!!
ja jestem na diecie Mż , niestety zdarza się PIVKO , ale mimo tego efekt jest, z diety kakadu nie skorzystam, wystarczy woda z octem jabłkowym która pije dla większego efektu.
Co do diety o fajnie jest iść szynkę w markecie pooglądać zamiast zjeść.
Na święta:)
Powodzenia :)
trzymam kciuki za powodzenie i informacje o przebiegu kuracji, gdyż… jeśli okaże się skuteczna, to odgapię tego TRENDA. do tej pory się nie wypowiadałam o dietach, bo na mnie, podobnie jak na Ciebie, nic nie działa. nie jestem grubasem (Ty też nie!), ale przytyłam 10 kg w ciągu ostatnich 4 lat. dlatego bo… jestem szczęśliwa. gdy sobie to uświadomiłam, to trochę mi ulżyło i zaprzestałam się katować. ale sok z papugi, jeśli skuteczny, chętnie sobie zapodam.
happy easter! x
A później przez kolejny rok nie spojrzysz na cytrynę. Na samą myśl dostaniesz odruchów wymiotnych pomieszanych z odczuciem wstrętu, niechęci i nutką cierpienia.
Tak czy siak życzę powodzenia. Ja zdołałam wytrwać na diecie oczyszczającej maksymalnie 6h, a później myśl o jedzeniu zdominowała do końca moje mózgowie.
To tak jak teraz kiedy obiecałam sobie nie jeść po 20 i właśnie zjadłam cały słoik śledzi opiekanych w zalewie octowej i popchnęłam to chlebkiem z masełkiem i kaszanką.
Wesołych Świąt ZAZ dla Cię Syd oraz Parówiątek.
ochotę mam, ale może do etapu po wodzie z cytryną :)