sztuka życia według Joanny

po raz kolejny uświadamiam sobie, że w obliczu śmierci jestem jak małe dziecko,
któremu nikt nigdy nie wytłumaczył, że ludzie naturalnie odchodzą.
moja niezgoda, bunt, rozpacz i niedowierzanie zatrzymały mnie na poziomie kilkuletniej Oli,
której ukochany Dziadek – w kwiecie wieku i apogeum największej sztamy z wnuczką –
pewnego dnia po prostu znika. rozpływa się w nicości. gaśnie w rozległym zawale serca.
chwilę później Babcia. równie nagle i niespodziewanie. potem inni. nawet moi rówieśnicy.
utonięcie. zatrucie czadem. zabójstwo. wypadek samochodowy.
śmierć jako gwałtowne zniknięcie w czasie i przestrzeni. mój paniczny lęk.
przed śmiercią. przed pustką. przed chorobami. i rakiem. najbardziej rakiem.
lęk, który paraliżuje życie.
tymczasem Aśka żyje. najpiękniej, jak się da.
póki się da.

 

Joanna Sałyga:  „Żeby Janek kochał życie”  (Wysokie Obcasy z 29.09.2012)

„Bardzo staram się mu pokazać, jak fajna jest codzienność. Razem rozwieszamy pranie,
Janek najpierw otwiera pralkę, nurkuje głową do środka,
z mozołem podaje mi mokre ubrania, podciągamy sznurki.
Razem zamiatamy, oglądamy, jakie śmieci nazbierały się na podłodze.

Zawsze gdzieś znajdziemy pająka, którego zabiła kocica, przyniosła nam w prezencie i ułożyła na brzegu dywanu.
Oglądamy chmury, podlewamy kwiaty, patrzymy, jak wypuszczają pączki.
Tak bardzo chciałabym, żeby Janek kochał życie…
Tak samo, jak ja je kocham… „

 

 

 

 

 

 

 

Subscribe
Powiadom o
guest

16 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Patti

Podziwiam Joannę bo dała sobie samej zgodę na to że umiera. Przyjęła ten fakt jak coś normalnego, jak kolejny etap do pokonania. Świadomie pogodziła sie z tym ze czasu jej zostało nie wiele , chyba się tym nie zadręcza , skupiła sie na jak najlepszym wykorzystaniu chwil , które jej pozostały. Tak potrafi chyba niewielu ……
Ja osobiście śmierć własna wyparłam już dawno, wydaje mi się że mnie to nie dotyczy . Idiotyczne to niebywale ale cóż……..czasami w nocy jak sie obudzę przeleci mi myśl jak to będzie , gdy będę miała świadomość że to juz, nie długo ……. wtedy strach paraliżuje mnie do utraty tchu. Szybko staram sie myśleć o czymś innym , na siłę zasypiam……….Pewnie to głupie ale inaczej nie potrafię….

zorka

:*

Mar

a ja czekam na wpis 'sztuka życia wedlug Zazie!’

Igy

dla mnie, jako czytelniczki bloga, ten wywiad to jedynie pewne dopełnienie. Kto uważnie czyta wpisy Joanny, wiele z tych przytoczonych sytuacji, poglądów Joanny na przygotowanie dziecka do śmierci rodzica, oswajania ze śmiertelną chorobą; zna już od dawna.
Kto nie zna bloga, będzie poruszony. Bardzo.

Nie mogę się doczekać filmu. Słowa (mądre), uzupełnione o spojrzenia i gesty.

ps: śliczna fota główna, Jaś jeszcze taki dziecięcy…

Ann

Zazie, jak ja Ciebie rozumiem, ech. Mam takie samo toto w główce. I dlatego podziwiam Joannę, chciałabym choć w 1% umieć tak podchodzić do życia. Super, że przygotowuje Janka. Mnie też nikt nie nauczył jak byłam małą Anią i umierał na zawał mój kochany Dziadek…

Salma

Zdjęcia z dżamprezy oczywiściem od razu poznałam, bo bloga Twojego znam na wylot ;).
A śmierci zawsze się bałam, wciąż boję i pewnie nie przestanę.
Każda z bliskich mi osób umierała w bółu i cierpieniu, śmierć powodowała okropną rozpacz rodziny, nigdy nie czułam pogodzenia ze śmiercią :(.

ginger

swiat bylby lepszy gdyby wszyscy ludzie skonfrontowali sie z wlasna smiertelnosci- ze maja iles tam jeszcze czasu przed soba( moze duzo a moze wcale nie) i swiadomie decydowali jak chca ten czas wykorzystac, co jest wazne a co zupelnie nie; to poczucie przemijalnosci, od ktorego tak wszyscy uciekaja jest najlepszym nauczycielem- ustawia priorytety, uswiadamia, ze tak naprawde nie mamy nic do stracenia i tylko i wylacznie od nas zalezy co zrobimy ze swoim zyciem, wtedy mysli o smierci nie przerazaja a daja niesamowita wolnosc

rozella

Przeczytałam właśnie wywiad z Joanną Sałygą w Wysokich Obcasach. Cokolwiek napiszę zabrzmi żle, pusto, sztucznie i głupio.

Joanna

śledzę bloga Joanny od dawna i śmieję się czasem, że ona jest moim Mistrzem Zen albo mistrzem życia:-)

Ja osobiście dużo myślę o śmierci, ale tak naprawdę to pozwala mi lepiej żyć, bo porządkuje, co jest naprawdę ważne i pomaga lepiej korzystać z życia (np. nie kłócić się o porozrzucane skarpetki;-), uporządkować priorytety, nie odkładać ważnych spraw na później). I mam taką zasadę, żeby nigdy nie wychodzić z domu pokłócona.

Ta świadomość, że pod względem śmierci nie ma nikogo kto by mógł jej uniknąć czasem pomaga. Jedyny fakt, którego możemy być pewni w życiu… i to, że nie wiemy kiedy…

I jednocześnie czasem bardzo się boję, o moich bliskich. bardzo.

futrzak

Mnie dopadła pierwsza świadomość śmierci jak miałam dziewięć lat.
Nie było to dla mnie traumatyczne przeżycie.
Zmarł mój dziadek, święty to on nie był, ale dla mnie zawsze dobry.
Zmarł nagle.
Ale ja czułam, że on nadal jest.
Na pogrzebie, ku rozpaczy rodziny, nie płakałam, wszyscy twierdzili że brak mi serca.
Jak byłam z Eweliną, moją córką ,w ciąży, w szóstym miesiącu, umierała mi babcia.
Trzymana za rękę, wiedząca że obok są ludzie którzy ją kochają.
Ja tez pogodzona z tym faktem, że nowe życie w zamian starego.
Boli mnie niesamowicie to co się dzieje.
Po co ja to piszę, nie wiem, Nikomu tym nie pomogę.
Nawet nie wiem, dlaczego tu u Ciebie.
Życie jest niesprawiedliwe, Życie za Życie.
Piękne zdjęcia dołączone do artykułu.

Eda

Dla mnie nieprawdopodobna jest siła Joanny oraz to, że pomimo cierpienia, ciągle chce jej się żyć aktywnie. Nie leży i nie czeka na „tą” godzinę, tylko działa, rozmawia, daje z siebie wszystko do ostatniego okruszka.
Ile razy ja mam osobistego niechcieja, nie mogę zwlec się z łóżka, bo depresja, bo pigułki, bo wtorek, bo tak.
A ona działa pomimo wszystko! Wzbudza tym we mnie nieprawdopodobny szacunek i podziw.
Skąd ona ma na to siłę?
Zderzenie mojego życia z jej światem to jak upadek z 10 piętra na beton. Straciłam tyle chwil, które nigdy nie wrócą.Dzięki niej odkrywam że można się cieszyć z padającego deszczu a nie tylko pomstować do niebios, że dziś znów leje i do tego ten cholerny wiatr.
Bardzo chciałabym potrafić się zmienić, wziąć z niej przykład, nauczyć się być tu i teraz. Przecież praktykuję od lat jogę i to spojrzenie na świat jest mi znane. A ja ciągle się zadręczam zamiast cieszyć. Czymkolwiek. Nawet deszczem.

lida

I Miszur i Kumok, . na wyciagnięcie dłoni , na kanapie., Boże , jakie jest mi to bliskie. Jak dochodziłam do siebie po kolejnych wznowach białaczkiu ladowałam bez ruchu na mojej kanapie, przytulona do mojej STAREJ SLEPEJ JAMNICZKI, juz nie wiedziałam która z nas bardziej szczęsliwa ONA, ze schroniska , gdzieś tak 13 letnia, czy ja, umęczona chorobą , tylko na chwilę w domu?

iwonaw

Mogłabym skopiować zdjęcie asi? Jest takie sliczne, radosne

Northern.Sky

boże, zazie, czuję się dokładnie tak samo. lęk przed śmiercią, umieraniem najbliższych towarzyszy mi codziennie. paraliżuje mnie. siedzi głęboko w głowie. normalnie czasem mam wrażenie, że oszaleje.
joanna dużo mnie nauczyła, spokojnie wczytuje się w jej słowa i staram się odganiać ten strach i 'żyć uważnie’, dla mnie to takie jej credo. żyj uważnie.

Ania

Każdy inaczej podchodzi do śmierci. Ja również jej się panicznie boję i wiem, że ten lęk będzie zawsze. Nie dostąpiłam tej mądrości próby zrozumienia i pogodzenia. Teraz, gdy mam syna, boję się jeszcze bardziej. Ale to chyba wpisane w życie. Trzeba postarać się patrzeć w jasną stronę.

matylda_ab

Przed kilkoma dniami dowiedziałam się, że mam złe wyniki pewnego badania… W najbliższy czwartek mam mieć poważniejsze badanie m. in. histopatologiczne… Wyniki dostanę od razu. Na następny dzień z nimi do lekarza prowadzącego… Jeśli jest źle to czeka mnie pewien zabieg… Chodzę przygnębiona, czekanie na badanie, na wyniki – to jest najgorsze! Niepewność koszmarnie ciąży. Nie chcę panikować, ale pod skórą jest strach… Dlatego, sama będąc w obliczu złej wiadomości, podziwiam Asię Sałygę! Wielce podziwiam!

Scroll to top
16
0
Would love your thoughts, please comment.x