dzbanek kawy, dzbanek herbaty i jedziemy z robotą.
plan na dzisiaj: lista dialogowa dziesięciu odcinków dobranocki.
skończę pewnie głęboką nocą.
na szczęście bajucha jest śmiechowa, więc rechoczę radośnie nad klawiaturą.
chyba w końcu dojrzałam do tego, że praca jest naprawdę ważna –
posiada cudowną moc trzymania mnie w pionie.
wczoraj niestety straciłam ów pion na kilka dłuższych chwil.
wiadomość o śmierci Ani Laszuk wbiła mnie w fotel i pozbawiła tchu. i wciąż nie mogę się pozbierać.
zawsze widziałam w niej “królową życia” – czerpiącą z niego pełnymi garściami,
czułą na jego uroki i przyjemności, pełną entuzjazmu, zaangażowania i uśmiechu.
pamiętam pewien zimowy wieczór sprzed kilku lat –
kameralna impreza w jej mieszkaniu, czerwone wino, Anka grająca na pianinie
i manifowe dziewczyny wyśpiewujące na całe gardło piosenki na melodie rozmaite.
sąsiedzi w końcu stracili cierpliwość, a do drzwi zapukali dyskretnie stróże porządku publicznego.
Ania poszła im otworzyć. rozmowa była przemiła. taka o życiu i sprawach społecznych.
o górnikach, o równych prawach, o kobietach, o żłobkach i bezrobociu.
cisza nocna przestała już mieć znaczenie, zaś trzymana przez Anię – tak na wszelki wypadek –
lista społecznego poparcia dla jednej z manifowych inicjatyw
powiększyła się o dwa zamaszyste podpisy panów dzielnicowych.
bo taką miała w sobie siłę i moc angażowania zwykłych ludzi w ważne sprawy.
nie mogę pojąć, czemu odchodzą właśnie takie dziewczyny.
strasznie mnie ta wiadomosc rozbila. Pieknie napisalas.
Zazie, tego nikt nie może pojąć…chyba.
Zazie- wróć :* :)
Zazie, przekazałaś mi naprawdę bardzo smutną wiadomość. Jest mi strasznie smutno. :/ Fajnie że tak opisałaś to zdarzenie, ciepło i charakterystycznie. Dzieki. Będzie mi pani Anny Laszuk bardzo brakować.
O Jezu, nic nie wiedziałam!
w ogóle czemu trzeba przedwcześnie odchodzić? tego nigdy nie zrozumiem.
Ginger ma rację.
a ja juz chyba niestety pojelam- odchodzimy- ktos wczoraj, ktos dzis, ktos jutro, w srode- kazdego dnia odchodza na zawsze ludzie, z ktorych kazdy mial jakas swoja historie
to czego nie moge pojac to, ze nie wynosimy zadnej glebszej refleksji z tego, zadnej
nasze problemy, ktore w obliczu smierci wydaja sie tak absurdalne, wrecz kuriozalne- one dalej beda nas meczyc i dalej bedziemy zyc bez sensu i przy kolejnej smierci bliskiej osoby znow sie zdziwimy- jak to tak? to juz wszystko? to juz koniec? nie ma zadnego ciagu dalszego? nie ma zadnego sensu, zadnej logiki?
Ta wiadomość też kompletnie mnie powaliła. Mnie i mojego męża. Bardzo ceniliśmy Anię Laszuk za to co robiła jako dziennikarka. Trudno uwierzyć że już jej nie usłyszę. Bardzo w Polsce brak ludzi o takiej jak Ania Laszuk odwadze głoszenia swoich poglądów. Niezwykła kobieta.