jest bardzo, bardzo ważna. naprawdę.
zwłaszcza jeśli używamy tuszu do rzęs i eyelinera,
którym rysujemy sobie kocie oczy, kreskę kleopatry oraz inne esy-floresy.
w celu właściwej higieny gałki ocznej codziennie używajmy płynu micelarnego,
a raz na jakiś czas – własnych łez. obficie, nie żałujmy ich sobie. są za darmo.
ciecz łzowa jest substancją nawilżającą, oczyszczającą i zabezpieczającą
gałkę oczną przed zarazkami. składa się głównie z wody, niewielkiej ilości chlorku sodu
oraz białek, w tym substancji bakteriobójczych (lizozym oraz defensyny).
“w psychologii płacz traktowany jest jako końcowy produkt natłoku rozmaitych emocji.
dawniej określano to teorią pary i czajnika: kiedy wszystko się w nas gotuje,
puszczamy napięcie w postaci potoku łez. po tym zazwyczaj czujemy ulgę i równocześnie pustkę,
zwłaszcza po bardzo obfitym płaczu. do tej teorii możemy przyrównać freudowskie katharsis.
to redukuje stres, oczyszcza i pomaga zarządzać gniewem. fizjologicznie, biologicznie płacz
i powstawanie łez można wytłumaczyć przeniesieniem aktywności z układu współczulnego
na układ przywspółczulny. w psychologi nazywa się to dwuetapową teorią łez: pobudzenie-równowaga.
od fazy silnego napięcia do powrotu do całkowitej równowagi i zdrowia.
to potocznie nazywa się „odpuszczeniem”, poddaniem się. zmiany biofizyczne,
jakie wówczas zachodzą to gwałtowny spadek poziomu adrenaliny,
co przekłada się na spadek napięcia ciała.”
Rammstein – Du hast from sohel qureshi on Vimeo.
pierwszy raz usłyszałam Rammstein w 1999 podczas spektaklu
“Niezidentyfikowane szczątki ludzkie” Jarzyny (który wtedy był Brokenhorstem).
ogłuszyło mnie wtedy i rozerwało na strzępy.
chciało mi się płakać, wrzeszczeć i umierać
– tam, na miejscu, na widowni Teatru Dramatycznego.
tak samo jak podczas oglądania “Requiem dla snu” Aronofskiego
kilkanaście miesięcy później z muzyką Clinta Mansella.
potem długo milczałam. zabrakło mi w głowie słów. nie mogłam oddychać.
chodziłam chora, nieprzytomna i posiekana na drobne kawałki.
ale nie smutna. nie byłam smutna.
byłam poruszona, poszarpana, zaniepokojona, podniecona,
czułam w sobie jakąś dziwną siłę i energię, jakbym samym wrzaskiem
mogła kruszyć mury, a siłą woli przechodzić przez ściany.
Raz chyba przeżyłam takie emocje w związku ze sztuką – teatrem i było to podczas projekcji wideo (!!) Księcia Niezłomnego w reżyserii Grotowskiego, z najważniejszym aktorem Teatru Laboratorium – Ryszardem Cieślakiem. To, czego on dokonywał – przekraczania siebie – nie da się opisać. Nie wyobrażam sobie doświadczenia tego na żywo: „ogłuszyło mnie wtedy i rozerwało na strzępy.chciało mi się płakać, wrzeszczeć i umierać”. Pamiętam do dziś, a miało to miejsce 20 lat temu w Instytucie Grotowskiego we Wrocławiu.
Jak chcesz, to więcej tu: http://www.grotowski.net/node/1012
Tak poza tym to jestem wśród tych, co rzadko komentują (jak nie mam nic do powiedzenia, to nie gadam), ale czytam; jesteś niesamowita, niesamowicie piszesz. Jest w Twoim przekazie jakaś moc – człowiek czyta i chce, żeby Ci się udało.
lubię. ładnie to powiedziałaś, też tak miewam i to jest właśnie tak. to jest chyba dobre.
Film “Requiem dla snu” i nierozerwalnie połączona z nim muzyka rozwaliły mnie na długie tygodnie. Do listy takich najważniejszych dla mnie filmów z doskonałą ścieżką dźwiękową zaliczam ponadto: „Podziemny krąg”, „Drive”, „Wielki Gatsby”.