kto widział TO [klik!], ten wie…
każdy słoik, zakrętka, karton tetra-pak i pojemnik tupperware wiedzą,
że wszystkie drogi prowadzą do Warszawy. fama głosi, że tu się żyje na całego –
tu się pływa w oceanie możliwości i żegluje po morzu predyspozycji,
tu się rozwija skrzydła pod Pałacem Kultury, wznosi na wyżyny Złotych Tarasów
szybuje somewhere over the rainbow na Placu Hipstera,
a potem ląduje gdzieś w nadwiślańskich krzaczorach na tyłach Tematu Rzeka.
tu się nakurwia w korporacjach, zapierdala w agencjach, się robi projekty i karierę zawodową,
zdobywając pierwsze miejsce w kategorii BestBlowJob stylem dowolnym.
tu się chodzi na bankiety, się bywa, się klabinguje, kieliszek trzyma koniecznie za nóżkę,
koleżankę za kolanko, butelkę za szyjkę, a kolegę za cokolwiek – zwłaszcza za portfel.
tu się nosi modę, stuka obcasami, rzyga brokatem i kicha krwią w nocnym klubie.
tu się ma długie opalone nogi, małą torebusię, nie nosi majtek, lecz rozmiar zero-zero oraz xs.
i teraz wchodzę ja – cała na czarno – w rozmiarze twojej matki.
paraduję sobie Nowym Światem w rozciągniętycy spodniach dresowych,
utykam na prawą nogę, mam wszystkim za złe i mówię ci,
że twój sen o Warszawie to jakaś chora jazda. oraz zmień dilera.
czy ktokolwiek z was, drogie bananowe dzieci, pamięta ten genialny plakat TwoŻywa z 2002 roku?
nadal prawdziwy, nadal aktualny. wszędzie jest tak samo – gówno posypane brokatem i owinięte sreberkiem.
delektujcie się, na zdrowie, smacznego.
czyżbym z wiekiem robiła się coraz bardziej zgorzkniała?
dlaczego nawet nie spróbuję delektować się warszawsko-śródmiejską rzeczywistością
modnych knajp, trendy butików, deptaków, wieszaków, showroomów, darkroomów, kibli, beforów i afterów.
oto ja z mojom nowom psiaciółkom Grażynom robimy szoping:
podczas którego przeżywam wielkie nadzieje, wściekłość i wrzask oraz czas apokalipsy.
oto bowiem rozmiar mojej dupy osiągnął rozmiar równy mojemu ego,
przekraczając tym samym wszelkie granice przyzwoitości i sklepowej rozmiarówki.
kurwa. chuj. nienawidzę świata.
idę do Posłańca Uczuć – najmodniejszego klubu stolicy i okolicy –
gdzie wpierdalam czekoladową pavlovą z malinami od mojej psiacióki Grażynki
oraz nawalam się cydrem i grzanym winem:
a następnie zasypiam pod kocykiem:
no to warszawski klabing mamy zaliczony.
pa!
this is not what you wanted, not what you had in mind…
miasto predyspozycji? no to marnie. wolałabym miasto propozycji, same predyspozycje to oczekiwanie, az ktos nas w końcu łaskawie zauważy.
mam czyste sumienie – to nie ja pisałam dialogi do „Miłości na bogato” ;))
Zaz dlaczego nie można Cię czytać w jakimś tygodniku, miesięczniku albo na jakimś innym papierze !? Krótkie zabawne teksty trafiające w samo sedno to w sumie rzadkość na rynku, bo większość „felietonistów” zalewa nas nadmiarem nie zawsze poprawnie ułożonych słów. Zrób coś z tym i zgłoś się gdzieś albo wyślij swoje teksty, bo to że sami do Ciebie przyjdą to się tylko na filmach i w bajkach zdarza. Pozdrawiam Cię serdecznie, Małgorzata
jak zobaczyłam zdjęcie z napisem B&B to parskłam hehehe
love for lekkie pióro oraz forever od.nie.wiem.kiedy.
pozdr.
Genialny tekst. To nie tylko Warszawa, to wszystko, co mnie otacza.
Oczywiście, że muszę udostępnić.
Macie fotkę niczym celebrytki z pudelka…
i mówisz, że sława nie uderza Ci do głowy ;-)
zostaw tę warszawę na chwilę i wyjedź połazić na wieś
od razu poczujesz się „bardziej naturalnie”
:)
O jezu, to zdjęcie z Grażynom w sklepie jest zarąbiste.
No bo po co masz być warszawsko-śródmiejska, jak jesteś bardziej ochocko-neohipsterska. Tylko pozazdrościć Posłańca pod domem, rezydencji śniadaniowo-obiadowej. Do tańca i do różańca.
w punkt! kocham cię za to, nieśmiertelna ninjo księżniczko