mam niezdrową skłonność do nadmiernego przejmowania się cudzymi zachowaniami –
dociekam, analizuję, przeżywam i zadręczam się tym, co mi ktoś powiedział,
zrobił, nie zrobił, pomyślał, nie pomyślał, przemilczał lub olał.
jezu chryste, mam tego dosyć.
co mnie to kurwa obchodzi?! o co mi chodzi… po co ja to wałkuję…?!!
nie ma tu nic do rozumienia, nic do wyjaśniania, nic do odkręcania.
ludzie robią, mówią i zachowują się tak, jak mają na to ochotę.
wkurwiam się sama na siebie, że bezsensownie tracę energię na coś,
co sama powinnam olać, kopnąć od niechcenia, pizgnąć gdzieś wpizdu
i iść dalej, nie oglądając się za siebie.
nieee, to chyba nie Ty . Są ludzie, którzy wolą uciekać i ignorować problemy niż je rozwiązywać i pozostawiać po sobie sytuacje rozsądnie uregulowaną i miłe wspomnienia. Są też ludzie, którzy lubią mieć poczucie, że nikomu nic nie są winni i nic nie zrobili źle, żeby móc odpuścić. Osoby pierwszego gatunku z osobami drugiego gatunku żegnają się niestety niełatwo.
Mogłabym identycznego posta nasmarować, z tą różnicą że ze mnie marny pisarz i nakurwiałabym chaosem.
Jejku mam tak samo, myslalam ze oszalalam
Mam, albo raczej miałam tak samo, bo właśnie dzisiaj postanowiłam, że koniec z tym. Olewam i idę dalej, nie oglądając się na innych. Tobie (i sobie przy okazji) życzę więc wytrwałości w dotrzymaniu tego postanowienia, no i pozdrawiam :-)
jeja, widzę, że tłuczesz ostatnio mój ukochany album Bjork. On mi robi dużo w środku.