moje problemy finansowe sięgnęły zenitu. ja zaś sięgnęłam dna.
w totalnej panice usiłuję ogarnąć sytuację, dziękując w duchu losowi
za zesłanie mi stałej etatowej pracy. na serio, perfect timing!
od teraz będę normalna. od teraz będę grzeczna.
nie wiem, w co najpierw wkładać ręce.
tak czy inaczej – ujebię się po łokcie, to pewne.
póki co kręcę się w kółko, jęczę, mam ochotę walić głową w klawiaturę.
ale dam radę, co nie? od teraz będę pisać w pozycji wyprostowanej. i tyle.
strasznie mi szkoda, że miałam dotąd czas i go nie wykorzystałam.
teraz przepadło. ja też, z kretesem.
ale to dobrze. dobrze… jakoś to będzie. pomieszczę się ze wszystkim
w tej niespodziewanie skurczonej czasoprzestrzeni.
muszę tylko pamiętać, by – jak zwykle – nie zajmować się sprawami,
które mnie nie dotyczą.
jeszcze się tak nie stało, żeby zaz rady nie dało! ;)
kiss