między słowami. między słoniami. słońmi. dłońmi.

74,5kg i spada. moja dietetyczka mówi, że idę na rekord
i chwali moją żelazną dyscyplinę. a jednak. okazuje się, że potrafię.
mocno trzymam się zasad, bo chyba w końcu zrozumiałam,
że oszukać mogę tylko i wyłącznie siebie, tracąc na tym po wielokroć.
no więc w kwestii odchudzania – zęby w ścianę i do przodu.
inne tematy nadal stanowią problem, który ledwo co dotykam kijem,
ale i tak tylko z daleka, żeby nie ukruszyć czubka tej góry lodowej
albo – co gorsze – nie puścić krwisto czerwonej farby na gładkiej tafli jeziora,
co byłoby bardziej niż nieroztropne. w tej sytuacji pisanie o włosach
wydaje mi się zadowalającym kompromisem pomiędzy milczeniem
a emocjonalnym słowotokiem, który by się ze mnie niechybnie wylał
przy pierwszym lepszym nieostrożnym ruchu. tak naprawdę to czuję się
jak ten biały lis z ramion Dalidy w 1:15.

niech mnie ktoś dyskretnie sprzątnie ;)

 

 

 

 

 

Subscribe
Powiadom o
guest

3 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
siAsiA

Paradoksalnie: „zyskując na tym po wielokroć” ;). Powodzenia!

Sylwia

jak cierpieć to tylko na papierze/komputerze i przy pomocy wyrafinowanej ekspresji językowej :):):) naprawdę zawsze mnie urzeka czytanie twoich postów, sinusoidy, góry/dołki i zawsze elegancka polszczyzna :):):):)

viki

jakże urzekła mnie ta choreografia:P
i ten delikatnie sprzątnięty lis:))
cudne:P

za wyniki w odchudzaniu podziwiam:*

Scroll to top
3
0
Would love your thoughts, please comment.x