strona główna > codziennik > mopsy > kumok > miszur > czuczu
zanim ujawnię – w kolejnej mopsiej notce – kontrowersyjną, dyskusyjną i sensacyjną tajemnicę poliszynela,
która postawi pod znakiem zapytania nie tylko kwestię psiej atawistycznej natury,
ale też prawa jednostki do wolności osobistej i niepodległości czasoprzestrzennej
oraz niuanse i meandry polskiej meteorologii („sorry, taki mamy klimat!”) –
pragnę przywołać z pamięci twardego dysku malownicze sceny rodzajowe
letnich i wczesnojesiennych spacerów mopsich…
jak powszechnie wiadomo mopsy – jako rasę bojową, agresywną i ekstremalnie niebezpieczną –
należy wyprowadzać na sznurku, ażeby nasze osobniki nie wgryzały się przechodniom
w aorty, tętnice i żylaki podudzi oraz odbytu.
drugą podstawową zasadą, o której musimy pamiętać, wyprowadzając nasze krwiożercze mutanty na spacerniak,
jest każdorazowe przypomnienie drapieżnikom kluczowych zasad BHP
– Pamiętaj Miszurku, że nie wolno rzucać się do gardła mijającym nas bullterierom,
rottweilerom, dogom, owczarkom niemieckim oraz innym rasom piesków uznawanym powszechnie za kanapowe…
– Miszurku, czy słyszałaś, co mamusia do ciebie powiedziała…?
– Mamoooo, cy możemy jusz iśśś?!
– No właśnie, mamo, bo Miszujka kupka ciśnie!
no i… tup tup tup tup pac pac pac ciap ciap ciap – drepczą kurcgalopem tymi swoimi świńskimi racziczkami po trotuarze
tuż przy wejściu do parku Miszurek ma swój rytuał „Konichiwa! Konichiwa!”
podczas którego gruntownie naciera się soczystą zieloną koniczyną,
wygniatając w niej swoją mutant-masą prawdziwie ufoludzkie i kosmiczne kręgi
gorzej jak Miszurkowi skoszą koniczynę…
wtedy niestety kompletnie nie potrafi się odnaleźć w dookolnej rzeczywistości
zwłaszcza, że…
tuż obok, na sąsiedniej polance, stanęły jakieś takie… dwa pikusie salonowe, psie ciamajdy i tchórzofretki,
takie co to mops by jednym kłapnięciem zmiótł z powierzchni ziemi…
– Ocom sfym boskim nie wierzem! A cóż to za kiciusie tam paradujo po NASZEJ trawie?!!
– Mamo, cy ja, Kumok, przewodnik stada, zwycięzca i człowiek sukcesu, mogem interweniować?!!
– Maaamooo, maaamooo! Mogem je zagjiźć?!! Aje mnie najpiejf weź na jonczki, żebym ich lepij widział!!!
– No frzeczy samej! Co to za psie frajerstwo nadciąga od strony ulicy??!! Nie darujem! Nie fpuszczem! To jes mój park!!!
– No to ja idem po mojom naoszczonom dzide!!! Nadziejem ich mojom pikom obosiecznom!
– Aaaa haaa-dziaa-dziaa-dziaa!! Nadziej ich Kumok, nadziej ich!!!
– A co to za pokurcz mi tam dziamgocze za uszami…? … O, Miszur! Elo, kurduplu! –
nasza przeurocza sąsiadka Rózia kurtuazyjnie zerknęła na szamoczącego się Miszura,
pokazując pełen komplet uzębienia…
na co Miszurek jakby odrobinkę przycichł…
– Yyyy… No ceś, Rózia… Ceś… Kcesz siem z nami pobawić naszom naoszczonom dzidom…?
– O!! Macie naoszczonom dzidem!! Ekstra! Nadziejemy Miszura na rożen! – ucieszył się Chlebek,
młodszy braciszek Rózi.
– O kujwa.. – sapnął przerazony Miszur, przywierając całym mutant-ciałkiem do mamusi.
– Misur!! Czy ja ciem, kurde, prosiłem, żebyś ty siem w ogóle odzywał??!!! – wrzasnął Kumok,
niezadowolony z pokrzyżowanych planów bojowych.
– Goń się, ty parówo, ty… Ty… mamincóreczko!!!
– Mamo, weś mnie na rence! Muszem sim strategicznie przyjrzeć tej skomplikowanej sytuacji! – zakomenderował Kumok.
rozkaz niezwłocznie wykonano:
– Noo.. Za dobrze to to nie wygronda… – westchnął załamany przywódca stada.
– Wy kurduple małosolne.. Jak ja wam zaraz z Chlebkiem dupy poobgryzam, to się nie pozbieracie…
– Proszem mnie natentychmiast postawić na polu bitwy!!! – szamotał się tymczasem Kumeczek.
– Kumeczku, nie przejmuj się! Mamusia kocha i obroni!!!
– Teee, mamusia… mamusia!!! Mamusia mi tu fstydu na dzielni nie robi, dobra?!! Puszczaj mnię, kobieto!!!
– Suhaj, Miszur! Jesteś mniejszy i gupiutki, więc tak jakby niepełnosprytny…
Ciebie nie zjedzom… Weź idź pogadaj z nimi!
– A ja bendem z boczku obserwował rozwój wydarzeń… I w razie czego wkroczę!
– Wies co… Kumok… Moze lepij ty ić, cooo…?
– Cześć, Miszur – wycedziła przez zęby (co ja mówię, przez zęby – przez kły!) Rózia, a Miszurek lekko się zatrząsł… –
Czy mi się zdaje… – kontynuowała Rózia – czy tu się ktoś ostro spierdział ze strachu…?
– Chybaty… siem spiejdziałaś… – wybełkotał Miszurek, szybciutko przebierając nóżkami.
– Hmmm… A może ty żeś siem spierdział, co Kumok? – Rózia uparcie ciągnęła śledztwo.
– Nic mnie na ten temat nie fiadomo! – odparł urażony Kumok – To na pewno Chlep!
– Ooo taaa, jasne!!! Szysko co złe to Chlep!! – oburzył się Chlebek – Chlep to! Chlep tamto! Żyć człowiekowi nie dadzą!
no i awanturka gotowa!
dobrawszy się pod względem wagi i stopnia zaawansowania w sztukach walki – Kumok z Miszurem oraz Rózia z Chlebkiem
zaczynają regularną napierdalankę.
strona główna > codziennik > mopsy > kumok > miszur > czuczu
Obserwuj Mopsiki Zazie:
Kochana,jutro wracamy I od razu do parku.Na ławkę.
Moni, weźcie kocyk, to piknik zrobimy! :*
ale Was ładnie matka ubrała, jeszcze porteczek brakuje