beksa, przyczajony tchórz i ukryty słabeusz

IMG_4662

 

przedostatni dzień mijającego roku przepłakałam sobie rzewnie i gorzko,
wyznając ostatnie grzechy zaniechania, unikania, wycofania i wszelkiej wsobności,
schyłkowa spowiedź dziecięcia wieku szła mi zresztą jak po grudzie,
bo wciąż brakuje mi najprostszych słów. niby mam je na końcu języka,
ale kurczowo trzymam go za zębami – dla dobra ogółu i własnego bezpieczeństwa.

prawda jest taka, że w tym roku, podobnie jak w latach poprzednich,
byłam nikim. a ponadto osiągnęłam nic, jak również niczego nie dokonałam.

wciąż się czaję i czekam, niby na odpowiedni moment, ale przecież
wszyscy wiemy, że każda kolejna chwila jest gorsza od poprzedniej.
a tych minionych już nikt mi nie odda.

więc proszę:
wynoś się ze mnie, bekso.
spierdalaj, tchórzu.
ogarnij się, słabeuszu.

 

 

Mam dosyć wspomnień,
że ktoś mnie goni,
że brak mi tchu

BEKSA!

Wciąż słyszę
i zasłaniam, się zasłaniam się.
Zawinięty w środek z cieniem wokół powiek,
Strach rozpycha, zaciśnięte dłonie

BEKSA!

Już, już, już,
Nie wytrzymuję tempa,
wszystko, kurwa, skręca

BEKSA!

Straszna chała, w głowie,
Więdną nasze lilie, więdną gdy odchodzisz

Tak mam
Nie rozmawiam z nikim, z nikim się nie dzielę
Tak mam
Zachowaj resztę, wynoś się ze mnie

 

 

 

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Scroll to top
0
Would love your thoughts, please comment.x