pewnego dnia, tak mniej więcej pod koniec listopada 2014,
odezwała się do mnie moja koleżanka z lalkowego światka – Mirella von Chrupek,
która znając moją dziką, nieufną i aspołeczną naturę idącą w parze z permanentnym
nieodbieraniem telefonów, nieodpisywaniem na maile oraz smsy, uprzedziła fakty –
mówiąc: „Stara, słuchaj, jest taka akcja… Zadzwoni do Ciebie taka miła pani z Polityki,
a ty koniecznie odbierz telefon i nic się nie bój, ona chce tylko porozmawiać…”
moją pierwszą i bezwarunkową reakcją była jak zwykle myśl:
„umrzeć, wyjechać, nie zareagować” – zwłaszcza, że nadal mam w pamięci
tę moją widowiskową katastrofę w czasopiśmie dla pań „Olivia” [klik!]
byłam wtedy w szczytowej formie mojej galopującej depresji,
ważyłam 80 kilogramów, nie wychodziłam praktycznie z domu
i generalnie starałam się zniknąć z powierzchni ziemi –
nie wiem naprawdę, co mnie podkusiło, chyba własna przekora.
tym razem chciałam być mądrzejsza.
spotkałam się jednak z przemiłą „panią z Polityki” i pogadałam ze szczerą przyjemnością.
o lalkach, o moim ADHD, o skupianiu się na małych rzeczach
i budowaniu wyimaginowanych światów.
tekst Barbary Pietkiewicz w „Polityce” jest reportażem z cyklu „Na własne oczy”,
a więc de facto subiektywnym spojrzeniem autorki na mnie i to, czym się zajmuję.
nie będę się więc napinać co do nieścisłości w treści artykułu, dementować, prostować,
wyjaśniać, czepiać się szczegółów.
postanowiłam tylko – od teraz – zawsze mówić
swoim głosem i we własnym imieniu.
i tylko na blogu.
nigdzie indziej.
a poniżej specjalnie dla Was – artykuł z najnowszego numeru „Polityki”
[kliknij w obrazek, aby go powiększyć]
[kliknij w obrazek, aby go powiększyć]
[kliknij w obrazek, aby go powiększyć]
[kliknij w obrazek, aby go powiększyć]
[kliknij w obrazek, aby go powiększyć]
[kliknij w obrazek, aby go powiększyć]
a na deser mam dla Was fotki robione przez Syd
z sesji zdjęciowej z dokumentalistką Anną Musiałówną.
na szczęście bez scenicznych mejkapów, bez stylizacji, bez reflektorów
we własnych ciuchach, z własną lalką
a na co dzień, to wiecie – bez kwiatów we włosach, tylko w rozciągniętym dresie:
siedzę, rzeźbię, szlifuję…
całymi godzinami, bo to żmudna i precyzyjna robota.
z której wychodzą lalki ;)
—————————————-
więcej Lalek Zazie znajdziesz TUTAJ [klik!]
Byłam ciekawa, jak to wygląda z Twojej perspektywy, bo czytając artykuł miałam nieodparte wrażenie, że autorka albo nie zrozumiała albo podciąga wszystko pod założoną tezę.
Wyczułaś bezbłędnie! :) Właśnie noszę się z zamiarem napisania małej riposty na blogu, ale chyba odczekam, az trochę opadną mi emocje ;)
Napisz jak najszybciej, bo mnie też to bardzo emocjonuje. Miało być dobrze, a wyszło jak zwykle.
czytając test też uśmiecham się pod nosem. ale co tam, zdjęcia fajne mamy.
ja się już nauczyłam odmawiać różnym telewizjom: przyjdzie pani, pokaże lalki, porozmawiamy. trwa to 3 minuty, nikogo nie obchodzi co masz do powiedzenia i pojawiasz się z lalkami jak ze swoim obwoźnym cyrkiem. pfff.
jeżeli chodzi o wywiady, to tylko autoryzowane :)
To było ciekawe doświadczenie, ale ja chyba na długo-długo mam już dosyć tego typu eventów. Wolę mówić to co chcę, we własnym imieniu, własnym głosem, na własnym blogu. Chociaz jednak chciałabym, aby nasza lalkowa pasja docierała do innych ludzi… ;)
Nie podoba mi się. Zdjęcia fajne, ale tekst jakis taki. Mialki. O.
No taki trochę nie wiadomo o czym… czy o lalkach, czy o ludziach, czy o zyciowych problemach ludzi zyjących w tym kraju, „gdzie kruszynę chleba podnoszą z ziemi przez uszanowanie dla darów Nieba….” :)))
chciała bym mieć swoją podobiznę jesteście genialni żeby wymyślić taką zabawkę dla dzieci fantastyczne. Ale szkoda tylko że mnie nie stać.
[…] (Las Lagrimas de Alicia – Alice’s Tears) Niestety wiem, co mówię, bo pewnego razu dałam się namówić na wywiad o mojej pasji i to, co potem przeczytałam w gazecie zjeżyło mi włos na głowie… (do przeczytania: TUTAJ „Zazie i jej lalki w Polityce”) […]
Witam czy byla by pani w stanie naprawic moja ukochana lale z dziecinstwa?? Za naprawe zaplace. Jesli tak to podaje maila laser1120@wp.pl
Dawid, napisz do mnie na zaziezazu@gmail.com i prześlij dokładne zdjęcia lalki wraz z opisem. Zobaczymy, co się da zrobić ;)
dobree!
Ja się na lalkach kompletnie nie znam, ale na pasji trochę tak ;) i ta pasja ładnie wybija z całego artykułu, nawet pomimo jego trochę „duszaszczypatielnego” tonu ;) naprawdę ciekawy zapis Waszej rozmowy – oraz (niezmiennie) imponuje mi Twoja szczerość bycia sobą.
BTW, mam nadzieję, że jednak większość czytelników i czytelniczek to osoby, którym nie trzeba tłumaczyć, kto to była Shirley Temple ;)
I żeby nie było – nie podoba mi się sposób, w jaki pani redaktor pisała ani język, jakiego używa. Ale podoba mi się temat :)
Ja się cieszę, że w ogóle temat kolekcjonowania lalek został poruszony, bo chciałabym tym hobby „zarazić” jak najwięcej osób. Jak jeżdżę na zagraniczne zloty kolekcjonerów lalek Blythe, to tam sa tłumy ludzi – kobiety, mężczyźni, starsi, młodsi – wszyscy zjednoczeni wokół jednej pasji. To jest cudowne. W Polsce niestety temat w mediach dopiero raczkuje i lalkarzy traktuje się trochę z przymrużeniem oka, pobłażliwie traktując ich samych oraz lalkową pasję. mam nadzieję, że kiedys się to zmieni ;)
Marta, a jaka jest twoja pasja? :)) Ciekawi mnie!
Droga Zazie, czytam Cię od jakiegoś czasu i tylko stały czytelnik wie jak barwną postacią jesteś. I że można Ciebie kochać i nienawidzieć ale obojętna raczej mało komu będziesz. I że jesteś naprawdę mądrą, fajną i dojrzałą babką. Pani Pietkiewicz przedstawiła Ciebie jako infantylną laleczkarkę. No tak sobie pomyślałam. I pomyślałam też: jak media potrafią skrzywić obraz i wyprodukować potworka. Ale fakt – zdjęcia boskie. Do archiwum w sam raz:)
Wiesz, ja się już tym kompletnie nie przejmuję, bo generalnie przez „obcych” ludzi jestem postrzegana jak dziwaczka, która nie wiedzieć czemu – jak widzi w supermarkecie czy w Ikei lezącą na podłodze maskotkę, to zaraz podbiega, podnosi, głaszcze i sadza w jakims miłym i bezpiecznym miejscu. Albo idzie po parku z dwoma grubymi pieskami i zawzięcie z nimi o czyms dyskutuje, zadaje pytania i mopsimi głosami sama sobie na nie odpowiada. Przywykłam już do dziwnych spojrzeń albo usmiechów, więc nie robi na mnie wrazenia, że ktoś zobaczy we mnie infantylną lalkareczkę. To nawet zabawne. jakoś nie mam ciśnienia na bycie kimkolwiek innym ;)
no ładnie ale niedosyt. No i o Was jak nie o was napisane, ale to już inni napisali.
no jakbyśmy same były jakimiś takimi manekinami z wystawy… ;)
1. Jakby Was nie rozumiała kompletnie – jakby, nie przymierzając, przyglądała się okazom w gablotkach w muzeum osobliwości.(ej! to fajny pomysł na zdjęcie !)
2. Bardzo to tekst powierzchowny. (Może należalo podjąc decyzję: o lalkach, czy o ludziach?) A może to wynik owego „nie czucia tematu” właśnie?
3. zdrobnienia: te wszystkie „korpusiki”, „peruczki”, „nóżki”, „rączki” . Czy fakt zajmowania się lalkami skazuje na infantylizację bezpośrednio zaangażowanych? – sugerowanie zdziecinnienia i infantylizmu osiąga się poprzez takie zabiegi stylistyczne,a żaden zabieg u tak wyrobionej reportażystki nie jest przypadkiem. (I znowu ten wniosek: no nie zrozumiała. no nie.)
4. Kiedyś napisałaś post o tym, jak się pracuje nad lakami Blythe. Pamiętam go doskonale, ponieważ był kapitalnie napisany, i laika tematem zachwycał (tzn mnie zachwycił). To on powinien być w tej Polityce.
5. To w ogole jakiś słaby numer. Ta okładka. ten tytuł (!)
Eliza, masz rację :) Ale wiesz, ja się tym nie przejmuję. Pani Barbara jest osobą wiekową, choć bardzo energiczną i pozytywnie zakręconą. Szalenie miło się z nią rozmawiało, naprawdę. A że przyjęła akurat taką perspektywę opisania naszego świata – no cóż, każdy reportażysta/publicysta ma jakiś swój sprawdzony i utrwalony warsztat, którego się trzyma.
Ja mam wrażenie, że trochę się „nie zmieściłyśmy w kadrze” patrzenia na tę część świata. Autorka po latach pisania na tematy trudne społecznie, niewygodne, kontrowersyjne i bolesne, chcąc opisać lalkowy świat, spojrzała na niego jak na jakąś iluzję kompensującą choroby i bolesną rzeczywistość, a nie na realność, w której można żyć równolegle do „normalnego świata”. Z reportażu wynika, że dla każdego z nas lalki są jakimś remedium na ból, traumę czy inny problem. To nieprawda. Czy filateliści zbierają znaczki, bo mieli trudne dzieciństwo? Bo molestował ich listonosz? Nie wiem. Mniejsza o to. Postanowiłam, że od teraz sama będę mówiła ludziom, o co chodzi z tymi lalkami.
no tak. Niemniej szkoda, że tak wyrobionej dziennikarce zabraklo energii (sic!) na zadanie sobie paru pytań więcej. (Bo wniosek, że dorośli ludzie zajmują się lalkami jedynie z powodu traumy lub zdziecinnienia jest przeraźliwie prostacki i powierzchowny – możnaby spodziewać się po dobrym dziennikarzu nieco więcej).
Zawsze przykro, jak inteligentna osoba robi głupoty. No nic.
(ale z tym listonoszem to ty możesz mieć rację ;)
Mam nadzieję, że nie, u mnie w rodzinie w każdym pokoleniu ktoś kolekcjonował znaczki, począwszy od końca XIX wieku :D
Haha, moja Mama też kolekcjonuje znaczki! więc wiecie… :) – nie sądzę, żeby coś było na rzeczy :))
a co do samego reportażu to nie będę już tego rozpamiętywać, kto przeczytał ten przeczytał, może kogoś zainteresują lalki, itp. Ja zaś mam nauczkę na przyszłość :)
Cos jest nie tak z tym artykułem. Jest smutny, ale nie tym smutkiem co trzeba ;-) Jakbym czytała jeden z tych „reportażowych ” blabla bla dziesiec lat temu w GW. Nie obrazając nikogo. Jakies slabe to.
Rozumiem ze mialo byc chyba o kolekcjonerstwie i chyba o lalkach..Ale nie widać tu zadnej pasji!zero. null.
Tylko jakies pierdy. No zmarnowany temat i potencjal.
Nie mogla ta miła pani napisac czegos w jakims innym tonie? bo a) nudne to b)do porzygu jak mawial kon rafal.
nie.nie.nie. Nie udalo się Pani. A szkoda.
Poza tym pomysł żeby Blythe wrzucac do jednego wora z innymi lalkami to juz akurat dla mnie srednie :-/
To są/jest tak ciekawa sprawa – ze szkoda ze nie ma w tym tekscie zachwytu!ach,szkoda. Polsko- dziń dybry!:))
Zazie- jak cos – wybacz mi – ten koment – w razie co- usuń prosze. Nie wiem czy nie zbyt..wulgarny? (może artykuł jets świetny a ja tego nie widzę??)
Joasia, masz absolutną rację! :)
Artykuł jest smutny, dziwny, jakis taki… obcy. Jakby traktował o jakichś trudnych sprawach. Może dlatego, że Barbara Pietkiewicz jest świetną reportażystką w dziedzinie tematów społecznych, kontrowersyjnych, sądowniczych, kryminalnych. Takich trochę z marginesu. Ja się czuję w tym tekście jak taka osoba z problemami właśnie, a lalki są tylko jakimiś substytutami… Nie wiem. Bardzo szanuję autorkę i w sumie wyszłam z założenia, że jest to jej subiektywne spojrzenie na temat kolekcjonowania lalek. I tyle. Nie będę się napinać czy stroić fochy, po prostu muszę sama i we własnym imieniu głosno mówić o swoich sprawach, swoich lalkach, swoim życiu ;)) cieszę się, że zauważyłaś obcy ton artykułu. to znaczy, że mnie czujesz. dzięki! :*
Off topic: co to za kosmetyczno-enzymatyczna japońszczyzna na stronie Syd?!
no zgadnij! zgadnij!
KTO zapomniał zgłosić domenę sydbreslauer do przedłużenia :(
teraz Sydek jest tutaj: http://napietygrafik.pl/
jak zwykle mam ten sam pomyślunek.
(zakończenie jakieś takie, ja wiem, dziwne?)
cały ten tekst jest dziwny, jak już pisałam w komentarzu powyżej do Joasi.
cieszę się, dziewczyny, że zauważacie ten „nie mój klimat” :* love <3
Masakra jakas !!!, super ze jesteś , super ze robisz to co robisz i super ze masz gdzies co pisza o tym osoby które wcale nie czuja tego klimatu. Jestem kolekcjonerka i zbieraczka lalek z porcelany, mam ich w swoich zbiorach około 1000szt.Pragne otworzyć muzeum lalek , w Polsce to jeszcze temat zamknięty, ale dzięki takim ludziom jak my ten bajeczny swiat lalek może być coraz bardziej znany. Pozdrawiam serdecznie :)