you know nothing, jon snow. to wszystko odbywa się poza tobą. i tak nie robisz zakupów, nie masz w zwyczaju. a ja tymczasem wystawiam się. jak na jarmarku. kupczę wątpliwymi wdziękami, puszczam szklane oko po podłodze. patrz, jak rozkładam się na czynniki pierwsze. wyjmuję je sobie po kolei i kładę na ziemi. proszę, oto moje serce. to wątroba. a to są moje dwie nerki. długa gąsienica jelit, gęsto tkana koronka żył, pajęczyna nerwów. chce pan dotknąć? proszę. tylko ostrożnie. żeby nie pomieszać. pani woli trzustkę? już szukam. o, tutaj, podam pani. tylko proszę nie upuścić, bo się porysuje. śledziona bardzo ładna, prawda? macica gładka i lśniąca, płuca drobne, ale pełne, pęcherz piękny, zwłaszcza pod światło, miernie wypełniony, niemal krystaliczny. szlachetnie polerowana klawiatura żeber i most nad rwącą rzeką krwioobiegu. mogę ją zlać do butelki. tu powyżej – proszę pozwolić, przytrzymam – trąbki eustachiusza, bębenki i i kowadełka, poniżej dźwięczne struny, a tuż obok harmonijka ust.
Hieronymus Bosh, Ogród rozkoszy ziemskich: Piekło Muzykantów
oto cała kolekcja. wszystko oryginały, wspaniała jakość, druga połowa XX wieku. tylko odrobinę tknięte zębem czasu i postepującą degeneracją materii. proszę brać, naprawdę warto. niemiec płakał…, niestety, nie mógł.
nikt nie może.
nikt nie może wytrzymać.
no więc jedz, proszę. częstuj się, żryj.
ja posprzątam.
oraz dziękuję, reszty nie trzeba.
I’m a building jumper
Roof to roof you see me flying in the air
Break my body, hold my bones.
A ja czekam w pustym sklepie, z tymi wszystkimi produktami życia…
No i chuj, racja. Ale jest też inna racja, przeczekaj, wróci.