Nie jestem mocarzem błyskawicznego refleksu ani mistrzem ciętej riposty, niestety. We wszystkim orientuję się raczej późno lub wcale, a na co dzień – zamiast przenikliwego głosu wewnętrznego towarzyszy mi niemrawy esprit d’escalier z nosem na kwintę, którego w końcu po latach – z braku lepszego Daimoniona – zmuszona byłam zaakceptować. Co poradzisz? Nic.
Siłą rzeczy pogodziłam się z własną naturą bomby o opóźnionym zapłonie i usposobieniem racy, która – choć odpalona – nadal nie bardzo jarzy, zdolna pierdolnąć dopiero wtedy, gdy zbliżysz doń twarz, a najlepiej przytkniesz oko, celem wybadania sytuacji. No przecież ostrzegałam.
Uniwersytety pokończone, a kumacji we mnie tyle, co te trzy krople na dnie, pod grubą warstwą mułu. Opornie idzie mi uświadamianie sobie najprostszych rzeczy, zaś życiowe przedsięwzięcie czegokolwiek graniczy niemal z cudem. Wszędzie błądzę po omacku, we mgle, niepewna kierunku nawet dwóch kroków naprzód.
Nic dziwnego, że potrafię potknąć się o własne nogi na prostej drodze lub jebnąć twarzą w czerwoną skrzynkę pocztową na chodniku szerokim na 5 metrów. Jezu złoty, ciężko mnie nawet poderwać, bo w niuansach uczuć i finezji mrugnięć półgębkiem orientuję się zwykle poniewczasie – zdziwiona, że gdzieś coś chyba dzwoniło, ale niechcący zrzuciłam połączenie (jakieś 66 razy), bo myślałam, że to czajnik z gwizdkiem.
Moje egzystencjalne wybory, życiowe decyzje i codzienna rozkmina “na miękko czy na twardo” to przeważnie piętrowe równania z ośmioma niewiadomymi i wstydliwie ciągnącą się wielocyfrową resztą po niepewnie postawionym przecinku.
I tak oto pewnego dnia, pośród ciemnego lasu mego żywota, ktoś przykłada mi do czakry serca rozwibrowany stalowy kamerton i nagle, po 38 latach kręcenia się w kółko i krzyżyk, doznaję uogólnionego pierdolnięcia i wewnętrznej palpitacji.
I wtedy właśnie się budzę.
Little darling, it’s been a long cold lonely winter
Little darling, it feels like years since it’s been here
Here comes the sun! Here comes the sun…
and I say: It’s all right.
Hej, a my? Napisz coś, proszę… Jeśli możesz.
BRAVO ZAZ!!!