don’t you worry bout a thing

patrząc na ostatnie notki, nie da się ukryć, że blog Zazie nieco się zmienił – suwaczki wagi, motywujące obrazki, banalne sentencje i milion prawd objawionych. lovely! musicie mi jednak wybaczyć i zrozumieć: każda rewolucja wymaga ofiar, a ja zamierzam je ponieść z pełną odpowiedzialnością za dodane tutaj dietetyczno-lajfstajlowe opowieści dziwnej treści oraz specyficzną szatę graficzną,...

higiena gałki ocznej

jest bardzo, bardzo ważna. naprawdę. zwłaszcza jeśli używamy tuszu do rzęs i eyelinera, którym rysujemy sobie kocie oczy, kreskę kleopatry oraz inne esy-floresy. w celu właściwej higieny gałki ocznej codziennie używajmy płynu micelarnego, a raz na jakiś czas – własnych łez. obficie, nie żałujmy ich sobie. są za darmo. ciecz łzowa jest substancją nawilżającą, oczyszczającą...

sir psycho sexy & beautiful boys

ponieważ w głębi mojego czarnego serduszka nadal kocham anthony’ego kiedisa miłością gorącą, namiętną i obsesyjną, uważam za najseksowniejszego gościa na świecie oraz “jak dorosnę, to się z nim ożenię” – pielęgnuję czule tę moją słabość i raz na jakiś czas robię sobie dzień z red hot chili peppers. oto właśnie dzień ów nastał. no chyba sami...

wariata sen o Warszawie

kto widział TO [klik!], ten wie… każdy słoik, zakrętka, karton tetra-pak i pojemnik tupperware wiedzą, że wszystkie drogi prowadzą do Warszawy. fama głosi, że tu się żyje na całego – tu się pływa w oceanie możliwości i żegluje po morzu predyspozycji, tu się rozwija skrzydła pod Pałacem Kultury, wznosi na wyżyny Złotych Tarasów szybuje somewhere...

our princess is in another castle

    pamiętaj, Olga, w depresję i obłęd nie popada się z dnia na dzień. tym razem zorientujesz się, że nadchodzi i zdążysz ją w porę powstrzymać, staniesz jej w poprzek, zareagujesz, odepchniesz kopniakiem z półobrotu, strzelisz w mordę, będziesz szybsza… – pocieszam się od kilku dni, zaliczając lekką panikę na myśl o swojej metryce,...

sail away, sweet brother

oto początek nowego roku – rzekłam. i tak się stało. wstałam rano, bez przytomności, ale jednak. byłam na siłce, nie mówię że nie – spociłam się, zmęczyłam, wszystko jak trzeba. nie przewidziałam jednak, że moje “nowe” to także “nowe” dla innych. jak zwykle. wieczorem zadzwonił do mnie K. – czyli wiecie kto. albo i nie...

met you in the middle of a snowstorm

Michelle Gurevich, gdzie byłaś całe moje życie…? komu do tej pory śpiewałaś i dlaczego ja znalazłam Cię dopiero teraz…? I met you in the middle of a snowstorm. in my head. i pokochałam żarliwą namiętną miłością od pierwszych siedmiu nut: to jest właśnie to. te dźwięki. to jestem cała ja. jako element tła. dancingowa kula disko,...

what keeps the planets spinning? the force from the beginning!

chyba nikt mi nie zaprzeczy, że przebojem tegorocznego lata jest – [och nie, błagam, tylko nie seksistowskie i plagiatorskie „Blurred lines” Robina Thicke] – ale bezbłędnie optymistyczny i lekki kawałek Daft Punk z Pharrellem Williamsem: oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie zaczęła drążyć youtube’a na okoliczność pierdyliarda coverów tej uroczej i radosnej piosenki. rzecz jasna...

boots are made for walking, a blog do pisania

za każdym razem, kiedy przechodzę blogowy kryzys i jestem o krok od zawieszenia, skasowania czy wystrzelenia tego całego bajzlu w kosmos – zadaję sobie jedno konkretne pytanie: – czy ja właściwie muszę pisać tego bloga? nie, nie muszę. trudno, świetnie. czyli wracam do pisania. a że nie mam aktualnie do przekazania żadnych ciekawych treści, wrzucę...

rearviewmirror

jest rok 1994. kwiecień, może nawet maj. wielki, szary, rozciągnięty sweter mojego ojca. potwornie gryząca szorstka wełna noszona na gołe ciało w ramach bliżej niesprecyzowanej pokuty. siedzimy z Piotrkiem na dwóch końcach łóżka, czytamy Herberta i słuchamy ‘rearviewmirror’ przez głośnik kasetowego dyktafonu panasonic. czuję w sobie zawrotną prędkość, z którą mknę naprzód i wielki ciężar,...

Scroll to top