proszę państwa, oto… MISZUR

o tym, że życie bez mopsa zasadniczo jest możliwe, ale praktycznie pozbawione większego sensu – przekonałam się już na własnej skórze.

o tym, że na jednym mopsie nigdy się nie kończy – w ciągu ostatniego roku słyszałam od zaprzyjaźnionych mopsiarzy po wielokroć –
bo kto raz pokochał mopsa, poczuł jego ciepło, wewnętrzną energię i wszechogarniającą radość życia – ten nigdy nie ma dosyć i wciąż mu mopsa mało…
to prawda, ale wiecie jak to jest… praca, dom, obowiązki, brak czasu, brak kasy i reszta wymówek, które zawsze czekają w pogotowiu,
na wszelki wypadek,gdy bardzo czegoś chcemy i równie mocno się tego boimy. no więc tak, drugi pies, jasne… ale kiedyś, nie teraz, bo wiecie jak jest…
i marzyłam sobie po cichu o drugim mopso-grubasku, towarzyszu szalonych zabaw Kumoka, pełnym miłości i niespożytych pokładów rozbójnictwa.
ale zawsze głos rozsądku (wzmacniany przez Syda racjonalnym podejściem do tematu) nakazywał mi opamiętanie się.
no to opamiętywałam się siłą woli i wolą mocy. do czasu.
w połowie października zobaczyłam zdjęcia najmłodszego pokolenia Poeciaków –
z Taty Decemerona Plums’ Jewel i Mamy Dilajli Pretorianin:

i co? i wpadłam po uszy. oglądałam i wzdychałam. wzdychałam i oglądałam.
aż wreszcie nie wytrzymałam i zaczęłam wysyłać te zdjęcia Sydowi na pracowe gg.
na co liczyłam? oprócz zachwytu grubciami i rozpłynięcia się w czułościach, spodziewałam się czegoś w stylu:
„Mały, ale przecież wiesz… Jeszcze nie teraz…”
dlatego prawie spadłam z krzesła, przeczytawszy w okienku gg: „Ojej, ta jasna!!! Chcę te jasną!!!”   
ŻE CO PROSZĘ???!!! SYD??!!!
……………………………………..
……………………………………..
odzyskawszy oddech, upewniłam się, czy aby mnie wzrok nie myli i czy na pewno mamy TO SAMO na myśli.
otóż TO SAMO!!!
czujecie???!!!!!!
AAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!! AAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!! AAAAAAAAAAAAAA!!!!! :))))))))))))
w amoku chwyciłam za telefon i drżącymi palcami zaczęłam bezładnie wystukiwać smsy do Kasi – hodowczyni tego grubego narybku:
„Kasia… jezu… bo wiesz… ten maluch na zdjęciu… ten najjasniejszy… jezu, kasia, czy on jest wolny??? My go CHCEEEMYYYY!!!!”
w oczekiwaniu na odpowiedź łaziłam prawie po ścianach z niepokoju. bo już poczułam, że to nasze. grube. cieplutkie. posapujące.
boże, a jak już ktoś kupił???!!! Kasiaaaaaa!!!!!!! Ooooodpiiiiszszsz!!!
jest. sms. aż mi się ciemno przed oczami zrobiło. uot-a-emouszyns!
……………
jest!!!! WOLNA!!! nasza!!! i to… MOPSO-DZIEWCZYNKA!!!!!!!!
szau. euforia. wypieki na twarzy.
chciałam biec po tę małą już teraz, w kapciach i bluzie od dresu.
ale na wisienkę na torcie zazwyczaj trzeba trochę poczekać ;)
no i w końcu
28 października – w czwartkowy wieczór – wybrałyśmy się z Kasią w podróż do Pretoriańskiej Krainy…
Kraina ta – jak wiadomo – leży na końcu świata.
Aby tam dotrzeć trzeba pokonać Wielki Ciemny Las, Rozległe Bagnisko i Złowrogie Mokradła…
Matka Boska Parasolkowa rzekła nam na rozstaju dróg: „Jedźcie po jasnej stronie mocy, cały czas prosto, a za 2 dni skręćcie w lewo…”
kiedy dotarłyśmy do Pretoriańskiego Zamku – z kłębowiska miękkich i cieplutkich Pretorianek wyłowiłam tę JEDYNĄ –
moją, naszą, pachnącą dzidziusiem, z gorącym brzuszkiem i mocno bijącym serduszkiem.
Wzięłam ja na ręce, a maleństwo przywarło do mnie całym swoim mopsim ciałkiem…
oto Kloe Pretorianin – urodzona tak jak ja i Syd we wrześniu – piękna, silna, odważna, radosna i pełna miłości do świata…
dla nas będzie nosić imię… MISZUR
Miszurek z Mzurek, Miszunia, Misza, Miszuś – mały pulpet, kluseczka śląska, kopytko na słodko, Kiwaczek-Czieburaszka w wełnianym sweterku, z oczami jak węgielki…
pierwsza z prawej – największa, najgrubsza i najbardziej przebojowa :)
takie małe mopsie niewiniątko-niebożątko, puchata kaczuszka
– Maaamaaaa??…. Która to z Was?… Dwie??!! Ojacieeee…. extra!
– To ceść, papa dziefcyny… Ja jus musem iść.. Nie mam casu…
oto Miszur – pierwsza startuje do zabawki z rozwartą paszczą małej piranii…
– Kulcaku, jus cie nie ma, cłowieku… Cie zjem…
– Aaaaaaarrrghh!!! Roooaaaarrrrr!!! Haaaapsss!
– To co, idziesz z nami Grubasie? ;)
– Nie wyklucam tej opcji… ackolwiek… Daj buziaczka!!!
jedziemy do domku – Miszur ululany…
świeżo upieczona młoda matka :)
– WTF??!!! Mamaaaaa!!! CO TO JEEEST??!!! MAMAAAA!!! przecież TO… ŚMIERDZI SZCZYLEM!!!
– Kumciu, oto Twoja mała siostrzyczka… MISZUR!
– Szczuuurrr!!! Mama… SZCZUR !!!
pierwszy samodzielny buziaczek dla rozanielonej mamusi
– Dobry wiecór fsyskim… Kciałabym z tego miejsca pozdrowić fsyskie Pretorianki, Babcie Kasie a takze wsysko co da się zjeść…
a oto i pierwszy posiłek w nowym domu
Noc minęła nam spokojnie. Zgodnie z zaleceniami Babci Kasi – Miszurek pozostał w swoim legowisku, tuz przy naszym łózku…
Jakież było moje zdziwienie, gdy w srodku nocy poczułam jak cos miekkiego i cieplutkiego wpełza mi na głowę…
Miszur okazała się totalnym przytulakiem, małą hubą, ktora najlepiej czuje sie przyrośnięta do człowieka, przyssana do policzka, wgryziona w ucho…
rankiem Kumok zaliczył lekki kryzys na okoliczność uświadomienia sobie, że mała stułbia spędziła całą noc w JEJ łóżku!!!
i wszystko wskazuje na to, ze tutaj zostanie!!! :D
– Wielkie dzięki, matka… Chciałam PIŁKĘ!!! Rozumiesz??? P-I-Ł-K-Ę   D-M-U-C-H-A-N-Ą!!!
A to coś… no w sumie przypomina piłkę, ale pliz… Leży i pierdzi… beka, mlaska, śmierdzi dzidziusiem…
To jest po prostu niesmaczne… Ale dobra, popilnuję jej przez chwilę… Ona chyba jest mała, nie?
– Śpi… farfocel jeden… brzydal…
– Poczekam aż się obudzi i wtedy jej powiem…
– Ale co ja powiem takiemu niedużemu pomarszczeńcowi… takiej małej włochatej buzi…
– Yyy… powiem jej, że jest brzydka…
– Powiem tak… Jesteś gruba i… i… i… i masz krótkie nóżki!!!
– No sikaj tutaj, szczylu jeden!!!
– Kuuumoook, paaaacz!!! Umieem lizać szaafkeee!!!
– Oszaleję zaraz z tym posikańcem…
– O tutaj… psi psi psi psi…
– Mama, rzucaj mi to!! Muszę odreagować!!!
– Kumok, pozycam kulcaka, dobla?
– Aaaaaaaarrrrrggghhhh!!!!
—————————
Sobotni poranek:
po sniadanku… – kolejna drzemka ;)
i buziaczki dla Quentina
– Ciooociaaa…. a kiedy będziesz jadła śniadanie?
– Sori Kumok, młodsi maja pierfszeństfo w kolejce po kanapkę… ;P
– Jako córka Decamerona uwielbiam cytać…
… i rozmyślać…
a potem spać z moją starszą siostrą, która nadal nie może uwierzyć, że tu jestem…
– Ale i tak ją kocham…
– I dlatego okładam ja piąstkami, przeciągam pazurami po nosie i gryzę w ogon!
– Pac! Slap! A mas!! A mas!! I powiem mamie, ze mnie bijes!!!
– Pac mama jaka jestem gzecniutka… niefiniontko…
– Hrrrr… Psiiii…. Pffffffyyy…. Yphhhh….
moje mopsie dziewczynki :*** moje nindże :***
komentarze ze starego bloga zazie-dans-le-metro.blog.pl
 
Subscribe
Powiadom o
guest

4 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Hanna WK

Jacy oni podobni z moim Yodaczkiem. Też był najgrubszy z miotu i też miał lekką przepuklinkę pępkową

Jacek Dabrowski

nie ma niecudownych mopsow tak maja mopsio i juz

Gosia Szyrle

[…] latka. ale nadal chodzi do żłoba. bo jest mała. chociaż kiedyś była jeszcze mniejsza => [TUTAJ] i […]

Scroll to top
4
0
Would love your thoughts, please comment.x