strona główna > codziennik > mopsy > kumok > miszur > czuczu
Pokaż mi swojego psa, a powiem ci, kim jesteś. Szlachetny truizm, w którym nie byłoby nic dziwnego,
gdyby dotyczył usposobienia czy zdrowia naszego pupila, poziomu jego ewentualnej agresji
czy wewnętrznego lęku albo zachowań “społecznych” i relacji z innymi przedstawicielami psiego gatunku.
Fakt, że natura naszego psa bardzo wiele mówi o naszym charakterze – nasz czworonożny przyjaciel
staje się niejako przedłużeniem nas samych w świecie, tyle że o te kilkadziesiąt centymetrów niżej.
Dlatego zawsze patrzę na psy i ich właścicieli właśnie pod kątem ich natury.
Dlatego zawsze patrzę na psy i ich właścicieli właśnie pod kątem ich natury.
I pewnie chciałabym powiedzieć, że rasa ma tutaj znaczenie drugorzędne.
Ale to nieprawda.Nieprawdą jest również fakt, że podobieństwa się przyciągają, więc możemy być mniej lub bardziej pewni,
że wyfiokowana pańcia będzie dreptała z pudelkiem na różowej smyczy,
a doświadczony kynolog lub szlachetny wojownik ujarzmi na osiedlowym trawniku krwiożerczego pitbulla.
Gdyby to było tak proste, zapewne nie byłoby potem w gazetach dramatycznych reportaży
o odgryzionym przez rottweilera nosie czy yorku zmiażdżonym niechcący 5-kilogramowym hantlem.
Komu wtedy współczuć – ludziom czy psom?
Gdyby jeszcze psy i ludzie dobierali się na zasadzie wzajemnych potrzeb i oczekiwań –
wyfiokowana pańcia, okazawszy się w głębi duszy spiżowaym twardzielem,
paradowałaby po osiedlu z pitbullem, byłabym w stanie zrozumieć
każdą – nawet najbardziej zaskakującą i niestereotypową – kombinację osobowościowo-kynologiczną.
Jeśli jednak rozhisteryzowana matka trójki rozwrzeszczanych maluchów
kupuje sobie wielkie agresywne bydlę, nad którym nie potrafi zapanować ani siłą fizyczną ani charakterem,
i jedyną jej metodą wychowawczą, zarówno wobec dzieci, jak i psa – jest nieopanowany wrzask o sile 200 decybeli;
jeśli miłośnik kolarstwa, bijący rekordy szybkości i odległości w osiedlowym parku,
kupuje sobie mopsa (bo jego dziewczynie strasznie się słodziak podobał) na towarzysza tych długodystansowych eskapad
i oczekuje, że Gruby rozwinie prędkość rakiety i utrzyma ją przez dystans 25 kilometrów;
jeśli zaś przypakowany dresiarz nabywa buldoga angielskiego, święcie przekonany o tym,
że monstrualna postura buldoga idzie w parze z równie diabolicznym charakterem –
to takie akcje przeważnie kończą się dramatem. Człowieka lub psa.
Czemu właściwie to piszę? Bo mam wrażenie, że coraz częściej o wyborze danej rasy
decyduje chwilowa moda, celebrycki trend, film aktualnie grany w kinach
czy… rynkowa cena aktualnie lansowanego “modelu”. Niestety.
Wiemy co prawda, że rasą odpowiednią dla mobilnej młodej rodziny z hiperaktywnymi dziećmi
będzie cierpliwy labrador lub wyrozumiały goldeni nie są to tylko telewizyjne stereotypy,
to jednak z niewiadomych przyczyn – albo tych, do których nie chcemy sie przyznać –
decydujemy się na filigranowego pieska, którego widziałyśmy pod pachą jednej z celebrytek w Vivie.
A to, że potem nasze dzieci próbują ujeżdżać tego naszego półtorakilogramowego „chomika” i rzucają w niego piłką,
a my nie mamy czasu cztery razy w tygodniu wyczesywać jego sierści i podcinać końcówek.
Ale piesek jest oczywiście szczęsliwy, bo jest głaskany sześćset razy dziennie,
chodzi z nami do KFC na czikena w panierce, a nasz najstarszy podrzuca go tak wysoko, że aż Filuś robi fikołka pod żyrandolem.
No chyba, że kupimy dzieciom amstafa i nazwiemy go Predator. „Bo mężowi się podobał
i kolega z wojska ma takiego na ogródku…” A w ramach wychowania i układania psa agresywnej rasy,
to ten… no… „mąż rzuca mu piłeczkę, a ja daję mu Chappi…”
Pies bywa gadżetem, takim samym jak komórka czy zegarek danej marki.
Fajnie jest pokazać się na ulicy z takim czy innym egzemplarzem kynologicznego designu.
W tym sezonie stawiamy na styl japoński i charakter prawdziwego wojownika.
Smukła wydłużona linia poprzednich sezonów ustępuje dzisiaj miejsca
masywnej i mocnej bryle tułowiaosadzonego na silnych sprężystych nogach.
Kolorystyka w sezonie wiosna/lato 2011 to ciepłe odcienie beżu i brązu
z lekką nutą płowej czerwieni.
Oto przed państwem japoński model molosa w typie dogowatym – Tosa Inu.
Cena wywoławcza szczeniaka w wersji podstawowej – 3.000 PLN.
Na marginesie wypada wspomnieć, iż model ów należy do rasy psów bojowych,
ale przecież nikt mu nie każe walczyć, prawda?
Za to jego sylwetka i kolorystyka wspaniale komponują się z najnowszą kolekcją
domu mody Burberry, a także trendami lansowanymi przez Toma Forda.
Zapraszamy państwa na zakupy!
I dalejże – sesje zdjęciowe w magazynach dla modnych pań,
wywiady z celebrytami od niedawna miłującymi tę “aktualnie kultową rasę”
oraz reszta zintegrowanych działań marketingowych, których długofalowymi skutkami będą ostatecznie
wzmiankowane już wyżej odgryzione nosy tudzież dziecięce rączki, rzesze zrozpaczonych rodziców
oraz snobów zdegustowanych śmiertelnym zagryzieniem skórzanej kanapy
czy poszatkowaniem kaszmirowego płaszcza,
a na koniec zestresowane, niewybiegane, nieszkolone, sfrustrowane i przez to agresywne psy –
w więzieniach ze szkła i czystej formy lub w schroniskowych boksach dla niechcianych.
Piesek nie spełnił oczekiwań, jaka szkoda.
A jakie były państwa oczekiwania? Czy aby zbieżne z możliwościami i naturą pieska?
Acha, nie pomyśleli o tym państwo? O jaka szkoda, takie nieporozumienie…
Czemu tak marudzę? Bo niestety mam wrażenie, że moja ukochana rasa psów
staje się coraz bardziej popularna, medialna i modna. Dowód?
Paris Hilton kupiła sobie mopsa.
Na wycieczki po ekskluzywnych butikach i premiery filmowe w blasku fleszy –
mops będzie jak znalazł, tak? :(
Mam cichą nadzieję, że mopsy nigdy nie staną sie modnymi zabaweczkami dla salonowych dam
jak yorki czy biedne chihuahua… I choć mops jest tradycyjnie i od wieków psem do towarzystwa,
więc taka rola powinna być mu niejako pisana, to jednak mopsia natura potrzebuje czegoś więcej niż
przespacerowania się z nim po głównym trotuarze i czerwonym dywanie,
a nastepnie podrzucenia nieszczęśnika „pani od piesków”.
Ale o tym w następnym odcinku
Kieszonkowej Encyklopedii Ufoludków
Mylnie Nazywanych Psami ;)
komentarze ze starego bloga zazie-dans-le-metro.blog.pl