dzień 5. Niedziela Wielkanocna.
wyobrażaliście sobie kiedyś chińską torturę?
np stół wielkanocny zastawiony wszystkim, co uwielbiam.
wytrzymałam. o tyle i ile. chwilowy kryzys zdusiłam w zarodku
szklanką soku warzywnego. tymczasem świąteczna biesiada trwała,
trwała, trwała i trwała… pierdyliard przystawek, osiemstet dań pierwszych,
tysiąc dań drugich i brazylion podwieczorków.
w domu wypiłam jeszcze jedną szklankę soku warzywnego
i wciągnęłam słoiczek przecieru warzywnego dla niemowląt.
żenada. jestem na siebie wściekła. oczywiście, że
nienawidzę świata.
Przyłączysz się? Ciałopozytywnie o życiu, tyciu i chudnięciu
Sluchaj, to chyba jest tak, ze wlasnie po tyc malych pitnych przekaseczkach narasta glod. Odnosze wrazenie, ze nie ma tutaj zmiluj sie – albo wszystko, albo nic.
Ania, masz rację :) Te wpadki niestety tylko pogorszyły sytuację – chciałam sobie dodać „jeszcze więcej energii” i przedobrzyłam, bo zamiast energii zaliczyłam mega zmulenie ;/