lalka Blythe Simply Chocolate w wersji podstawowej, stockowej i nietkniętej żadnym ostrym narzędziem
wygląda tak:
jej wypolerowana plastikowa buźka świeci się jak – nie przymierzając – kafelki w wucecie…
nie da się ukryć, że blythe’owa czekoladka w wersji Hasbro jest słodka i w owej słodkości aż nazbyt oczywista.
i dlatego należało to zmienić!
w ruch poszedł dremel, zestaw dłutek i rylców, papier ścierny, akwarele, suche pastele i fiksatywa w sprayu.
i oto jest! – mój pierwszy blythe’owy custom:
oprócz zrobienia Małej repaintu i sleepy eyes – pozbawiłam ją dolnej wargi, tworząc efekt smutnej buźki i lekkiego przodozgryzu ;P
i oto jest: mała spłakana smutaska. Orka czyli Ora. czyli ja.
zamyślona i wypełniona po brzegi rozkminą…
nic nie mówi, ale swoje wie ;)
czasem bywa creepy… ale tylko czasem :)
<3
Wspaniała :)
piegi i usteczka powalają
Śliczna. Nowe ubranka też sama uszyłaś?
nawet jako skończona anglistka wymiękam przy dremelu i fiksatywie w sprayu :D anyway, efekt powala!
jest prześliczna
Kogoś mi ona przypomina… hm… :)))
Toćka w toćkę. Cała Ty. ;)