strona główna > codziennik > mopsy > kumok > miszur > czuczu
jeśli komuś się wydaje, że mopsy są leniwymi morświnami, które 15 godzin na dobę pierdzą w otomanę – to mu się źle wydaje.
ja temu niniejszym i po raz enty zaprzeczam, ja robię dementi!
mopsy są to grube maszynki do bawienia się i radości.
Kumuś zawsze mierzy siły na zamiary. nigdy odwrotnie. ta mała małpka naprawdę wierzy, że jeśli tylko rozdziawi paszczę dostatecznie szeroko,
to wgryzie te swoje zabawkowe zompki w piłkę pięć razy większą od swojej głowy…
Miszur jak zwykle pełna podziwu, uznania i respektu dla poczynań Kumeczka…
po fafnastej próbie połknięcia piłki, Kumuś postanowiła darować jej życie i wspaniałomyślnie przerzuciła się na konewkę,
zaś Miszur w uznaniu zasług starszej siostry wwąchuje się w zapach moralnego zwycięstwa mopsa nad materią…
a oto mknie na przełaj kolejna kandydatka do nagrody Darwina w kategorii „Mops i materia” – Ninja – cud natury, tryumf ducha nad ciastoliną
jednak wszystkie zawodniczki w tej kategorii dystansuje – o dziwo! – Miszur,
której cudem trafia się jedyny w okolicy obiekt nie stawiający oporu mopsim zompkom:
oto przed państwem biedny i sponiewierany dzidziuś z flakami z poliestru
Miszur dumnie paraduje z na wpół zjedzonym dzidziusiem…
…WTEM! kwik! pisk! łomot szkitek!
scichapęk na ringu pojawia się Kumok i dokonuje błyskawicznego przejęcia dzidziusia!
celem zapewnienia sobie przewagi w starciu bezpośrednim Kumok jeszcze szerzej rozdziawia paszczę
i dopycha dzisiusia aż do podniebienia miękkiego, dyskretnie powstrzymując odruch wymiotny i uruchamiając oddychanie odbytem
(z racji zapchanego otworu gębowego i niedziałającego mopsiego noska)
– Khe! Khe… Heeeeee…! [przerwa na paszczowe wspomaganie oddychania odbytniczego]
Miszur tylko na to czekał! Beknąwszy sobie dla kurażu, porwał niczego nie przeczuwającego dzidziusia i oddalił się w kierunku przeciwnym,
wypuszczając porcję gazów bojowych wprost na ruszającą dzidziusiowi z odsieczą Bułeczkę…
Miszur przyłapana na gorącym uczynku – z miną typową sobie: „ja psechodziłam tu zupełnym psypatkiem,
kiedy nagle runął na mnie ten oto dzidziuś, zaatakowafsy mię niespodziewanie…”
„ja nawet nie znam tego dzidziusia…”
„awwffffhhhmpffff … dobfffffwwwweee…. uppffffffyyyhhhhrrrr….” – powiedziała Kumuś. nikt jednak nie wie, co miała na myśli…
Kumuś beka, Miszur puszcza bąki. no cóż, tak się czasem zdarza, mili państwo.
zdarza się także inaczej. Kumuś pierdzi, szczekając. tymczasem Miszur w okresie szczenięcym pobiła rekord świata –
jednocześnie wymiotując i z wysiłku wymiotnego robiąc kupę na pluszowego króliczka. kurtyna.
– nie tseba siem dziwić, pjose państfa… mopsy tak po pjostu majom…
[patataj! patataj! patataj! patataj!] – Miszur wali szkitami o murawę, co w zasadzie nie wymaga już komentarza
jest bardzo, ale to bardzo skupiona. musi uważać, żeby nie połknąć dzidziusia, ani się o niego nie potknąć.
dzidziuś w rozpaczy macha poliestrowymi kończynami, okładając Miszura po mordzie
– Dziiiiidziuuusiuuuuuuuuuu!!!! – drze się przyczajona dotąd za basenem Bułeczka, która teraz rusza z odsieczą
i puszcza się szalonym szatańskim pędem za popierniczającym szybciuteńkooo Miszurkiem
Bułeczka dokonuje centralnego zderzenia z Miszurem, ale w obliczu jego masy atomowej traci na chwilę przytomność…
Miszur pozostaje niezwyciężona! znów ma dzidziusia!
Kumusia powoli zaczyna nudzić cała ta heca z dzidziusiem: – mam dzidziusia! / oddawaj dzidziusia! / dzidziuuusiuu!!! – no ileż można?!
tymczasem Miszur celebruje swe zwycięstwo…
ale kiedy na horyzoncie pojawia się jedna z mopsich matek – Miszur doszczętnie traci zainteresowanie dzidziusiem i teraz oto
wpiernicza się z całym swoim grubym jestestwem na fotel…
– psesuń siem, ryju otłuszcony! cholera diabli cie nadali, miszurze spasiona bomboniero! – pluje się Kumeczek
Kumok w pozie wystawowej – 100 punktów za prezencję, 0 punktów za rodowód…
– Bo ja mam rodowód skosmosuuu….
– Pjoszem cioci! Ciocia da poczszymać tego wodogłofca głowonoga bezokiego!
– ciocia da na chwile poszczymać! ja jusz nie upuszczem Nindży! ostatnim razem to Miszur upuścił!
– obiecujem cioci, że nie popsujem Nindżuchyyy! oddam w jednym kawałku!
– to nie jes pjawda, że ja popsułam Nindżuchę… ona jusz taka była od nowości… no oko wypadło temu misiu…
– a Nindżucha to ma wode w gufce! Bułka mówi, że ona ma tam kwajjum, aje Miszuj zjat złotom jipke!
– ja szepraszam za Miszura, on fszendzie włazi w szkode i robi kuku… taka no psuja ona jes…
– ja tejas muszem napjawić dzidziusia, co go Miszuj zagjizła…
– cekaj dzidziusiu! [glurp… slurp… heeeep…]
– taaa, szysko zafsze na Miszuja… bjedny bjedny Miszuj… on niekciau…
[Dzidziuś]: – dzizus, kurva… daj mi spokój, bydlaku… 3 lata miałem spokój, a teraz… jedno popołudnie ze świniami i mam dosyć…
– dzi… dzi… dzidziusiu?! Ty mówisz?!!! – zapowietrzył się Kumeczek.
– Spierdalaj, ciućmoku… – warknął dzidziuś.
– Mamo!!!!! To nie dzidziuś… to… to… jes podła i spetna suja psebrana za dzidziusia!!!
– i co tejas?!!
– dzidziusiu! mas sanse siem przyznać… i wyjawić swojom tossamość…
– walcie się na ryj, patafiany! – zacharczał rzekomy dzidziuś i dalej brnął w swoje podejrzane incognito.
– ta zniewaga kjfi wymaga! – zaryczał Miszur, wpijając się zompkami w kark rzekomego Dzidziusia.
rzekomy Dzidziuś zacharczał ponownie i trzasnął Kumusia z lyścia w tak zwanom tfasz
to rozsierdziło Kumusia do granic możliwości, a następnie przeszło ludzkie pojęcie i stanęło obok…
tymczasem Kumuś – w trosce o morale przebywającej pod jej opieką mopsiej młodzieży – zaniosła rzekomego dzidziusia w miejsce ustronne
i tam – z dala od wytrzeszczonych ciekawsko mopsich oczu – pozwoliła mu kontynuować niecny proceder rzekomego dzidziusiostwa…
Oddychanie odbytem! Kupuję ten tekst!
Ale fajnee… Naprawdę… Świetny blog… BRAWO!!!
oddychanie odbytem :)))) kto ma mopsa ten WIE co to za trucizna.
ale się uśmiałam:)))
ZAEBISTY TEKST :-)))))))))))))
Zazie jak zwykle genialna historyjkę dała czekamy na książkę!
się jabłkiem zaksztusiłam ze śmiechu ;))))))))
Super historia, piękne mopsy!!