gdziekolwiek jedziemy – gdziekolwiek lecimy – zawsze biorę aparat. ot, z przyzwyczajenia do obsesyjnego pstrykania.
tym razem go nie wzięłam, myśląc, że skoro mam depresję, to i do dupy ze zdjęciami i resztą szitu.
otóż nie. zdjęcia chmur są obowiązkowe.
btw – zauważyliście, że ostatnio Polacy przestali klaskać po udanym lądowaniu? ;)
w drodze powrotnej kwestia udanego lądowania stanęła pod znakiem zapytania…
najpierw turbulencje, potem deszcz, wiatr bujający samolotem, aż w końcu mgła nad lotniskiem…
tak jak generalnie nie boję się latać – tak tym razem poczułam lekki dyskomfort w żołądku…
gotowa byłam klaskać, a nawet trzaskać obcasami – bylebyśmy tylko wylądowali na ziemi. tej ziemi.
i… ŁUP! pacnęliśmy z ulgą w płytę lotniska…
no i nikt nie klaskał. a naprawdę chciałam!!! ;P
o szyby deszcz dzwoni…
i tutaj przypomina mi się pewna historia sprzed kilku lat.
jechałam autobusem – ujebana tym ciągnącym się grudniem czy styczniem – a obok mnie jechała para w średnim wieku.
najwyraźniej wracali z lotniska. ilość i gabaryty bagażu wskazywały na dłuższy pobyt gdzie indziej. pani płakała, wyglądając przez okno.
jej towarzysz także miał nietęgą minę. hałdy brudnego śniegu, roztopy, szarość, wieczna smuta, pospiech, frustracja…
– boże… boże… ja nie chcę tu żyć… – szeptała pani zalana łzami, a pan gładził ją po rękach.
jak się po chwili okazało, państwo wylądowali na ziemi – na tej ziemi – po kilkumiesięcznym pobycie we Włoszech.
no i cóż więcej rzec… oby do wiosny.
Klaszczą, klaszczą… 26 stycznia wracałam z Rzymu i klaskali jak najęci… a dziewczyny siedzące w rzędzie przede mną skwitowały to: boooosz, ale my jesteśmy wiocha.
A mnie klaskanie wzrusza… Ale ja z prowincji, zahukana czy cos :) natomiast na trasie wro-gla są puszczane fanfary. O kurwancka, to jest dopiero hardcore.
…Klaskaniem mając obrzękłe prawice,
Znudzony pieśnią, lud wołał o czyny;
ależ klaszczą, klaszczą!!! nie dalej jak tydzień temu leciałam z Rzymu i klaskali, to klaskanie jest jak szum mazowieckiej wierzby, muzyka Chopina i Adam Małysz w jednym ;)
ależ klaszczą, klaszczą!!! nie dalej jak tydzień temu leciałam z Rzymu i klaskali, to klaskanie jest jak szum mazowieckiej wierzby, muzyka Chopina i Adam Małysz w jednym ;)
…myślałem że płaczą ze szczęścia, to może trudne miejsce, ale piękne są te brudne sterty śniegu, i te kolory ziemi wychodzące z pod, na pocieszenie w prezencie piosenka; http://www.youtube.com/watch?v=iJKd00Mte7g
Oj.. „Ujebana tym ciągnącym się grudniem czy styczniem” jest tak trafnym określeniem, że je notuję.
A Polska to kraj masochistów, przyznaję bez bicia się.