uwaga, wrażliwi! nie czytać!
ostrzegałam.
nie od dziś wiadomo, że lubię uchodzić za osobę mega skomplikowaną o zajebiście przebogatym życiu wewnętrznym. deal with it.
no ale co za dużo, to i świnia nie zje. dlatego też, analizując dogłębnie kwestię mojej diety i odnowy moralno-biologicznej,
zaczęłam się ostatnio zaczytywać w fascynujących wątkach z pogranicza science-fiction, które to wątki niepodzielnie królują
na internetowych forach dyskusyjnych poświęconych szczupłości, piękności, zdrowotności oraz długowieczności.
niektóre z tych tematów tak mocno pobudziły mą wybujałą wyobraźnię, że moje początkowe darcie łacha
z namaczania aury astralnej w wywarze z kory dębu, namagnesowywania się Kryształem Azteków
czy inną Piramidą Dnia Ósmego – szybko przeistoczyło się w iście niezdrową – wręcz chorą! – fascynację
historiami opisującymi życie wewnętrzne człowieka. zwłaszcza paso-życie.
słowem: urzekła mnie twoja historia, teraz powiedz czym się leczysz?
owszem, w liceum przeszłam co prawda okrojony kurs parazytologii,
ale kto by tam w wieku lat 15 przejmował się sensacyjną narracją prof. Młodkowskiej
barwnie opisującej przy tablicy awanturnicze życie węgorka, włosogłówki czy tęgoryjca w przewodzie pokarmowym człowieka.
człowiek wypijał wtedy średnio litr coli dziennie i węgorek z włosogłówką wypierdalali z naszych jelit w podskokach, c’nie?
niestety, lata mijają, wątroba już nie ta, a od coli to się żołądek pierdoli.
wpadłam więc na pomysł, by zadbać o siebie holistycznie, fantastycznie i bioenergetycznie.
nie śmiejcie się! wy też macie robaki!
wystarczy, że mieszkacie z psem, kotem lub przedszkolakiem,
latem jedliście niemyte maliny lub jagody prosto z krzaka,
a pani, która podawała wam frytki w nadmorskiej smażalni,
najzwyczajniej na świecie nie umyła rąk. więc…
macie robaki!
Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że pasożyty posiada 80-90% populacji.
W Polsce niemal 80% ludzi ma chociaż jednego pasożyta typu owsik włosogłówka, co siódmy Polak ma glistę, a co 12. ma tasiemca.
Prawdopodobieństwo, że osoba, która nigdy w życiu się nie „odrobaczała”, nie ma robaków, jest bardzo małe.
“Można przyjąć z dużym prawdopodobieństwem, że nie ma ludzi wolnych od pasożytów i tak naprawdę wszyscy,
a zwłaszcza posiadacze psów i kotów wychodzących na zewnątrz, powinni się odrobaczać.
To jest absolutny pewnik zdrowotny, że tak należy do tego podjeść. Skoro prawie każdy ma pasożyty,
a znikomy procent ludzi się ich świadomie pozbywa, to jak to jest, że nie jesteśmy wszyscy chorzy?
Każdy pasożyt, który atakuje człowieka nie jest zainteresowany tym, żeby nam zrobić krzywdę,
ale jest zainteresowany tym, żeby w nas jak najdłużej żyć, wydać na świat jak największą liczbę potomstwa i być niezauważonym.
Zwykle zauważamy, że mamy pasożyty, kiedy ulega rozregulowaniu taka delikatna forma równowagi pomiędzy nami i pasożytem
albo kiedy pojawia się kilka innych gatunków pasożytów i dochodzi do jakiś zaburzeń zdrowotnych –
wtedy dopiero widzimy, że coś się niedobrego dzieje. Natomiast w większości przypadków ludzie nie zdają sobie sprawy,
że mają w sobie pasożyty.” – tłumaczy dr Wojciech Ozimek, lekarz pediatra, specjalizujący się w leczeniu chorób pasożytniczych.
no dobra, ja też na początku wpadłam w panikę – bo wiecie, myję się długo i namiętnie,
wcieram balsamy, odżywki, mejkapy, perfumy i resztę tego kulturowo-pachnącego badziewia,
a tu się okazuje, że wszystko to na nic, bo w środku i tak jestem
gargantuicznym workiem zarobaczonych i niezbyt świeżych flaków…
taka prawda. im szybciej ją zaakceptujemy, tym lepiej dla nas.
no dobra, zaakceptowaliśmy. i co teraz?
możemy zbadać krew i kał na obecność konkretnych pasożytów – jeśli będziemy mieli super szczęście,
to może akurat w badanej próbce trafi się na ślad „pasażera na gapę”. albo i nie. raczej przeważnie NIE.
dr Ozimek podkreśla, że wiarygodność wszystkich ww metod serologicznych (IgM, IgG) określa się na max. 55-
jeśli macie za dużo pieniędzy i jesteście spragnieni „bajek z dreszczykiem”
to w podskokach możecie udać się do któregoś z samozwańczych cudotwórców, którzy:
– przeprowadzą analizę „żywej kropli krwi”, w której ujrzą sto tysięcy bakterii i robaków
– dotkną was naelektryzowanym drucikiem i zobaczą, że macie pasożyta X oraz jego kuzyna Y
– wykonają kuriozalny „Test Obciążeń Organizmu”, który niemal u wszystkich wykazuje pasożyty,
kandydozę, uczulenie na gluten i sześć milionów innych problemów, na które pomogą tylko i wyłącznie
suplementy określonej marki, napromieniowywanie i pocieranie Laską Maga, Która Ma Na Czubku Gałkę,
picie wywaru z Planetoidy CU-8658-in-382-Hell, grupowe sesje energetyczne z bioprądami okołoziemskimi i reszta cudowności.
myślę sobie, że jeśli ktoś chce mieć nowe hobby i rozpocząć życiową krucjatę tropienia swoich niewidzialnych wrogów,
palenia pasożytniczych czarownic i odwiedzania coraz to nowych, lepszych i bardziej polecanych znachorów, to czemu nie? ;)
warto mieć w życiu cel i uparcie do niego dążyć.
ja jednak nie zamierzam poświęcać robakom i grzybom większości mojego cennego czasu.
w sumie to mało mnie interesuje, jaki zestaw pasożytów aktualnie zamieszkuje mój organizm,
bo za tydzień mogą się jeszcze wprowadzić kuzyni i pociotkowie tych obecnych.
wolę zatem przyjąć za pewnik, że posiadam bogate życie wewnętrzne.
wy róbcie jak chcecie. może prościej będzie sprawdzić,
czy nie macie przypadkiem „typowych” objawów obecności pasożytów w organizmie –
objawów, które nie są związane z żadnymi konkretnymi schorzeniami i są zazwyczaj bagatelizowane przez lekarzy
stwierdzeniami: taka pani natura, to z przemęczenia, to brak witamin i zimowe osłabienie, to na tle psychicznym… –
wszystkie wyniki badań są „w normie”, a my nadal czujemy się chujowo :(
TYPOWE OBJAWY OBECNOŚCI PASOŻYTÓW W ORGANIZMIE
♦ niemal 100% dowodem na zakażenie pasożytami jest alergia (skórna, pokarmowa, wziewna),
która nie ustępuje po podaniu leków antyhistaminowych (takich jak cetyryzyna, loratadyna, feksofenadyna)
♦ układ pokarmowy: zaparcia lub biegunki o niewyjaśnionym pochodzeniu, odbijanie, gazy i wzdęcia, bóle brzucha,
problemy z wątrobą (zapalenie, marskość, nudności, wymioty), brak apetytu lub nadmierny apetyt, duży apetyt na słodycze,
zaburzenia przemiany materii (otyłość lub chudnięcie),
♦ układ nerwowy: bóle głowy, nerwowość, nadpobudliwość psychoruchowa, rozdrażnienie, depresja, bezsenność (kłopoty ze snem,
budzenie w nocy, kłopoty z zasypianiem), kłopoty z pamięcią, koncentracją i nauką
♦ skóra: trądzik, wysypki, egzemy, podrażnienia, świąd skóry i puchnięcie drapanych miejsc, atopowe zapalenie skóry
♦ inne: bóle stawów i mięśni, anemia, chroniczne zmęczenie, wyraźna bladość powłok skórnych, osłabienie odporności, częste infekcje,
przedłużający się kaszel, nawrotowe zapalenia krtani i anginy, skoki temperatury, zwiększona potliwość, drżenie palców,
zaburzenia mikrokrążenia (zimne stopy i ręce), dreszcze, skłonność do zakażeń grzybicznych (jama ustna, układ rozrodczy)
prawda, że niektóre z tych objawów brzmią znajomo?
zazwyczaj bagatelizowane przez lekarzy (bo przecież „na to się nie umiera”) –
a tymczasem bujamy się z nimi wiele miesięcy albo i lat, przestając szukać przyczyny tego lub innego dyskomfortu
i pozwalając, by te „banalne problemy” skutecznie uprzykrzały nam życie.
więc co teraz?!
teraz działamy.
działamy, nie dając na sobie zarobić znachorom, szarlatanom i czarodziejom z kosmosu,
którzy zechcą nas oczyszczać i leczyć bioprądami, elektrokoagulacją pozytronową, wahadełkiem Czukczów
oraz nalewkami z „Bardzo Rzadkiego Owocu, Który Zakwita Raz na Tysiąc Lat i Kosztuje Fchuj Kasy”.
najprościej i najtaniej jest zacząć od właściwej diety.
zwłaszcza, że proces pozbywania się z organizmu nieproszonych gości jest długotrwały
i wymaga konsekwencji ze strony „wypraszającego”.
owszem, istnieją szybko działające leki (np. Tinidazol, Macmiror, Zentel, Metronidazol, Furasolidon, Summamed)
które – przy dobrych wiatrach – wytłuką nam wszystko od góry do dołu.
ale jeśli kuracja odrobaczająco-odgrzybiająca nie będzie szła w parze ze zmianą trybu życia, odrobaczeniem reszty domowników,
regularnym odrobaczaniem zwierząt domowych, przestrzeganiem higieny, a także zmianą diety (a co za tym idzie także
zmianą naszego wewnętrznego „środowiska”, które – dotąd przyjazne dla pasożytów – w końcu przestanie im sprzyjać) –
to mimo zaangażowania potężnej dawki chemii nasi lokatorzy (pasożyty, grzyby i drożdżaki) szybko do nas powrócą.
bo niestety „zarażamy się nimi” cały czas – nie jesteśmy w stanie odizolować się od innych ludzi i zwierząt.
nie sztuką jest jednorazowo wytłuc całe towarzystwo.
chodzi natomiast o to, by w organizmie stworzyć totalnie niesprzyjające warunki dla tych małych brzydkich istot –
sprawić, żeby było im zimno, smutno, pusto i bardzo, ale to bardzo nieprzyjemnie…
jesli ktoś zaproponuje wam fchuj drogi suplement, porodukowany przez jedną firmę, sprzedawany przez internet,
zachwalany przez lekarzy z nieistniejącego Instytutu Zdrowia, Długowieczności i Powszechnej Szczęśliwości
w stanie Iowa, Maryland lub Utah – to krzyczcie i spierdalajcie!
szkoda czasu, kasy i zachodu. moim zdaniem lepiej zaufać homeopatii, która jest pierdyliard razy tańsza niż turbo-leki,
superspecyfiki i modne suplementy, działa długofalowo i bez drastycznych efektów ubocznych.
PLAN DZIAŁANIA:
po pierwsze: odrobaczamy swoje zwierzęta – w dwóch lub trzech cyklach następujących po sobie –
o preparacie i dawkowaniu zadecyduje wasz weterynarz. my stosujemy u Kumoka i Miszura
tabletki o nazwie CESTAL Plus (skład: prazikwantel 50mg, embonian pyrantelu 144mg, fenbendazol 200mg).
po drugie: przeprowadzamy w domu gruntowne porządki (z praniem pościeli na 90*C) i dezynfekowaniem podłóg.
po trzecie: przechodzimy wraz z rodziną/partnerem na dietę odkwaszającą, odgrzybiającą i odrobaczającą nasz organizm.
po czwarte: stosujemy wybraną przez siebie „kurację odrobaczającą”
ZAKWASZENIE ORGANIZMU – przyczyny, skutki i przeciwdziałanie (czyli odkwaszanie organizmu)
Jako że z medycyną jestem za pan brat – mniej więcej tak jak Chytra Baba z Radomia z zasadami savoir-vivre’u –
więc wierzę mądrym źródłom na słowo, że jednym z najważniejszych mechanizmów regulujących wszystkie procesy życiowe
w naszym organizmie jest równowaga kwasowo-zasadowa.
Idąc dalej: na chemii znam się jak – nie przymierzając – Małgorzata Kalicińska na literaturze polskiej – ale podobno
optymalny zakres pH krwi i płynów ustrojowych dla większości procesów życiowych oraz przemiany materii
wynosi 7,35-7,45“
Tak jak temperatura ciała człowieka musi być utrzymywana
przez właściwie funkcjonujący organizm na poziomie 36,6 C,
tak samo krew musi utrzymywać poziom pH,
czyli zakwaszenia w wąskim zakresie.”
Niebezpieczne dla organizmu zachwianie równowagi występuje
przy pH mniejszym niż 6,8 i większym niż 7,8 (dla krwi).
Niestety współcześnie większość osób ma obniżony poziom pH –
a ich organizm jest zakwaszony – na skutek nieprawidłowej diety, nałogów, stresu,
nadmiaru leków, ostrych kuracji odchudzających oraz niedostatku ruchu
lub nadmiaru aktywności fizycznej (gdy wydziela się kwas mlekowy).
Czym grozi długotrwałe zakwaszenie organizmu?
Ponoć sprzyja rozwojowi osteoporozy, nadciśnienia, miażdżycy, cukrzycy,
zmiany nowotworowych, zwyrodnieniom stawów, nadwadze(!!!)
i wielu innym niefajnym rzeczom, np. jest przyczyną przewlekłego zmęczenia,
braku koncentracji, zaburzeń snu, napięć nerwowych, migreny, depresji, częstych infekcji
oraz gromadzeniu wody w tkankach (gdy organizm zatrzymuje nadmiar płynów
w celu zmniejszenia stężenia kwasów). Ponadto zakwaszenie organizmu sprzyja grzybicom i drożdżycom układu pokarmowego oraz naszym kumplom – pasożytom.
W zakwaszonym organizmie zmniejsza się zdolność do regeneracji uszkodzonych komórek, zdolność do detoksykacji metali ciężkich
oraz zdolność do wchłaniania składników mineralnych i odżywczych.
Jak odkwasić swój organizm?
Bardzo prosto i bez cudownych suplementów z Ameryki. Po prostu zmienić dietę.
Dietetycy podkreślają, że prawidłowo zbilansowana dieta to
80 % produktów zasadotwórczych i 20 % produktów kwasotwórczych
(podczas gdy zazwyczaj jemy dokładnie na odwrót, czego efektem jest obniżenie poziomu pH =
zakwaszenie organizmu = złe samopoczucie i rozwój chorób.
Jak zmienić dietę? Przyjrzeć się proporcjom, w jakich spożywamy poniższe produkty:
na czerwono = to, czego nie jem
na zielono = to, co jem
PRODUKTY WYSOKO-KWASOTWÓRCZE (czyli obniżające pH krwi)
♦ MLEKO pasteryzowane, UHT, jogurty (w tym actimel i activia), kefir, maślanka, śmietanka słodka –
zrezygnuję z bólem serca, bo choc źle się czuję po mleku i jego przetworach, to i trak je kocham… :(
♦ CUKIER we wszystkich postaciach: miód, dżem, syrop glukozowo-fruktozowy, cukier trzcinowy,
fruktoza, produkty dla diabetyków, czekolada, batony, cukierki, ciasta, torty, lody, słodkie pieczywo,
drożdżowe bułki i ciasta, soki i napoje gazowane z cukrem, budynie itp.
♦ WĘDLINY
♦ MIĘSO WOŁOWE i WIEPRZOWE
♦ PRODUKTY Z BIAŁEJ MĄKI PSZENNEJ: białe pieczywo, tosty, makarony, naleśniki, niektóre wędliny, pierogi, również chleb z mąki mieszanej, zupy w proszku
♦ DROŻDŻE i wszelkie produkty zawierające drożdże
♦ BIAŁY RYŻ
♦ KUKURYDZA
♦ SŁODZONE SOKI OWOCOWE I WARZYWNE (w butelkach i kartonach)
+/- KAWA – kocham czarną, mocną i bez cukru ;(((( || muszę to przemyśleć… prawdopodobnie zrezygnuję.
+/- CZARNA HERBATA – herbatę tez kocham ;((( || muszę to przemyśleć… prawdopodobnie zrezygnuję.
♦ ALKOHOLE wina, piwo, wódka
♦ SERY PLEŚNIOWE I ŻÓŁTE
♦ MAJONEZ, KETCHUP, OCET, PRODUKTY FERMENTOWANE (m. in. sos sojowy)
♦ SOKI W KARTONACH I BUTELKACH,
♦ PRZYPRAWY WIELOSKŁADNIKOWE (np. VEGETA)
♦ DANIA GOTOWE
+/- KONSERWY – a co z tuńczykiem? ;(
+/- OWOCE MORZA – a co z pełnymi białka krewetkami? ;((
♦ ORZESZKI ZIEMNE
♦ ORZECHY NERKOWCA
PRODUKTY ŚREDNIO- i SŁABO-KWASOTWÓRCZE
♥ RYBY
♥ JAJKA
— CHLEB ŻYTNI
♥ RYŻ BRĄZOWY
♥ MAKARON PEŁNOZIARNISTY
+/- TWARÓG – mam dylemat na okoliczność przetworów mlecznych…
♥ ORKISZ i pełnoziarniste przetwory
♥ KASZA GRYCZANA
♥ OTRĘBY
— MAKARON SOJOWY
♥♥ PRODUKTY SŁABO- i ŚREDNIO-ZASADOTWÓRCZE ♥♥
♥♥ ZIELONA HERBATA
♥♥ WARZYWA: kabaczek, kalafior, burak, seler, sałata, słodkie ziemniaki, marchew, seler, pomidor, kapusta,
OWOCE: (nie jem, bo mam alergię) – daktyl, figa, melon, winogrona, rodzynki, jabłka, śliwki, gruszki, banany (zbyt kaloryczne)
brzoskiwnie, pomarańcze, mandarynki, maliny
— MIGDAŁY (nie jem, bo mam alergię)
♥♥ OLEJ Z SIEMIENIA LNIANEGO
♥♥ ♥♥ PRODUKTY WYSOKO-ZASADOTWÓRCZE ♥♥ ♥♥
♥♥ WARZYWA: bakłażan, szparagi, cebula, pietruszka, świeży szpinak, brokuły, czosnek, czarna rzodkiew
♥♥ KASZA JAGLANA
♥♥ ŚWIEŻE SOKI WARZYWNE BEZ CUKRU
♥♥ OWOCE: cytryna, grejpfrut, limonka, kiwi, arbuz, mango, papaja
♥♥ OLIWA Z OLIWEK
♥♥ HERBATY ZIOŁOWE
♥♥ SOK CYTRYNOWY
♥ szczęśliwie moja dieta odchudzająca idealnie pokrywa się z dietą odkwaszającą ;)
mam jedynie dylemat z kawą/herbatą oraz produktami mlecznymi, ale będę go roztrząsać w osobnym poście.
Dieta odkwaszająca jest więc zgodna z zasadami racjonalnego żywienia, przy jednoczesnym zastrzeżeniu,
że jeśli ktoś nie jest w stanie zrezygnować z 3 mocnych kaw dziennie oraz kotleta schabowego na obiad,
to niech przynajmniej potraktuje je jako te dozwolone 20% produktów zakwaszających w codziennym jadłospisie,
neutralizując ich działanie odpowiednia ilością produktów odkwaszających/zasadotwórczych.
Dobrym sposobem na regularne odkwaszanie organizmu jest picie 1-2 godz. po posiłku
niegazowanej wody mineralnej z dodatkiem świeżo wyciśniętego soku z cytryny (na 1 litr wody – 1 cytryna)dla mnie brzmi to rozsądnie ;) a dla was?
No dobra, my tu gadu-gadu, a robale i pasożyty –
mimo że po odkwaszaniu ich życie przestało być słodkie i radosne –
nadal sobie harcują w naszych organizmach…
Co robić, droga Redakcjo?! Jak żyć??!! oraz…
Jak się pozbyć pasożytów – czyli mówiąc wprost:
O D R O B A CZ Y Ć S I Ę :)
oczywiście możecie zainwestować w jedyne, najlepsze i czyniące cuda SUPLEMENTY
w postaci tabletek, kapsułek, proszków do rozpuszczania i innych opatentowanych formuł,
ale jeśli wczytacie się w skład surowcowy preparatów dostępnych bez recepty,
to okaże się, że większość z nich zawiera to samo: zioła i substancje pochodzenia naturalnego,
które bez problemu możemy dostać w naszych zwykłych polskich sklepach zielarskich –
tyle że zapłacimy za nie kilkadziesiąt razy mniej. no chyba że ktos lubi przepłacać, to bardzo proszę ;)
>> czego nienawidzą pasożyty, grzyby i inne syfy:
babki lancetowatej, granatów, bazylii, mięty, czosnku, grapefruitów, oregano, lawendy, dyni (pestek i oleju),
kocanki, macierzanki, szałwii, rumianku, tataraku, łopianu, tymianku, piołunu, wrotyczu, omanu,
łupin czarnego orzecha, goździków, piołunu, tranu, oleju z wątroby rekina oraz niektórych ryb (np. soli).
poniżej zamieszczam kilka tradycyjnych przepisów na ziołowe mikstury unicestwiające pasożyty –
wszystkie skonsultowałam z panem pracującym w zielarni, który potwierdził ich skuteczność:
1. Kupujemy w zielarni następujące zioła (sypkie, suszone, nie w postaci herbatek ekspresowych)
50 gr ziela tymianku
50 gr kłącza tataraku
50 gr korzenia omanu
25 gr ziela liści mięty pieprzowej
25 gr liści orzecha włoskiego
10 gr piołunu
Wszystkie składniki dokładnie mieszamy i wsypujemy do szczelnego pojemnika. Od teraz jest to nasza codzienna „herbatka”.
Przygotowanie naparu: dwie pełne łyżki mieszanki ziół wsypać do termosu i zalać 2-3 szklankami wrzątku.
Zaparzamy w zakręconym termosie przez godzinę, a następnie pijemy 3x dziennie po pół szklanki między posiłkami.
Pijemy naszą herbatkę codziennie – przez TYDZIEŃ, a potem raz dziennie przez 2-3 tygodnie.
Kurację powtarzamy po miesiącu i dwóch.
2. Inny przepis pochodzi z popularnej książki Nadieżdy Siemionowej
„Szkoła Zrowia, Uwolnij się od pasożytów i żyj bez nich!”,
składa się z trzech współdziałających „kuracji” i brzmi on tak:
I. ZIOŁA DO PICIA
zmieszać w równych częściach: bylicę piołun, wrotycz, korę dębu, korę kruszyny oraz glistnik jaskółcze ziele.
Przygotowanie naparu: 1 łyżka stołowa mieszanki ziół na 3/4 litrowy termos wrzątku. Zaparzać przez godzinę
i pić 3x dziennie między posiłkami – nie dłużej niż 2 tygodnie.
II. PESTKI DYNI
♦ 300 g samodzielnie wyłuskanych pestek z dyni (czyli kupujemy te w łupinach) – pestki muszę mieć świeżą
tę zieloną „skórkę”, której ponoć robale i grzyby nienawidzą ;) Oczyszczone pestki potłuc w moździerzu
i zjeść rano, popijając naparem z kory dębu i kruszyny (w równych częściach – po 1/2 łyżeczki od herbaty
– zalać poprzedniego wieczora 100 ml wrzątku i zostawić w termosie do naciągnięcia na 5-6 godz.)
♦ 2 godz. po zażyciu naszej mikstury na robale należy wypić sól gorzką (czyli siarczan magnezu/sól Epsom)
w proporcjach – 1 łyżka stołowa na 100 ml wody)
♦ 1 godz. później należy zrobić… JUUU-HUUU!!! lewatywę!
Lewatywę oczyszczającą robimy w sposób następujący:
na 2 litry wody dodajemy 1 łyżkę soku z cytryny i 1 łyżeczkę soli.
Zapobiegnie to zatruciu organizmu toksynami ginących pasożytów.
uwierzcie mi, to nie boli – wiem, bo robiłam. o tak:
oczywiście ta straszliwa procedura lewatywy nie dotyczy kobiet będących eterycznymi księżniczkami,
które – jak wiadomo – nie posiadają odbytu ani jelita grubego, a tym samym nie wypróżniają się, rzecz jasna.
[zresztą o lewatywie oczyszczającej (i jej sporadycznym stosowaniu) napiszę w osobnej notce – be prepared! ;) ]
♦ podczas naszej lewatywy starajmy się powstrzymać od picia czegokolwiek,
zwłaszcza pod żadnym pozorem nie pijemy ukochanego przez pasożyty mleka!!!
♦ po orzeźwiającej lewatywie i wizytach w toalecie – możemy w porze obiadowej przystąpić do lekkiego posiłku:
najlepsza będzie kasza jaglana, chleb razowy oraz jabłka.
III. Babuszka Siemionowa poleca nam jeszcze jeden cudowny eliksir, a mianowicie:
w równych częściach zmieszać pieprz czarny, mielone goździki, imbir oraz cynamon.
Przygotowanie naparu: ćwierć łyżeczki od herbaty na 3/4 litra wrzątku, zaparzamy w termosie
i opcjonalnie dosładzamy miodem. Mikstura jest ponoć trudna do przełknięcia, ale sama jej jeszcze nie próbowałam ;>
IV. Przeprowadzić suplementacje organizmu krzemem.
———————-
Hmm.. Tak sobie myślę, że jak ktoś nie ma odwagi tak się z tym wszystkim pierniczyć,
to może niech sobie łyka krople przeciw pasożytom, które maja podobny skład ziołowy
do wyżej wymienionych mikstur diabelskich.
Ja właśnie zaczęłam od kropli PARA FARM,
które w składzie mają:
- Ziele piołunu 24%
- Korzeń omanu 24%
- Ziele tymianku 16%
- Liść szałwi 14%
- Owoc kopru włoskiego 9%
- Ziele macierzanki piaskowej 9%
- Korzeń prawoślazu 2%
Producent i pan z zielarni twierdzą, że:
- ziele piołunu i szałwi eliminują z organizmu pasożyty
- korzeń omanu i prawoślazu zwiększają lepkość wydzielin z przewodu pokarmowego,
otorbiając martwe pasożyty wraz z wydzielanymi przez nie substancjami - macierzanka i koper włoski usprawniają funkcjonowanie przewodu pokarmowego
- ziele tymianku działa przeciwgrzybiczo, podnosi odporność i zapobiega powtórnemu zakażeniu
efekty? hmm, na razie żyję. nie wiem natomiast, jak moje robale ;)
po tygodniowej kuracji kropelkami rozpoczynam zabawę z naparami ziołowymi,
bo na razie czekam aż Pan z Zielarni sprowadzi dla mnie robakobójczy wrotycz :)
W miarę postępów w moich eksperymentach – będę dzieliła się spostrzeżeniami.
Oczywiście nie musicie ich czytać, zwłaszcza księżniczki powinny uważać na te wszystko okropne opisy.
Bo księżniczki nie maja robaków, to jasne ;)
No to kto się ze mną odkwasza, odrobacza i oczyszcza? ;)
ps. chętnie wysłucham wszelkich rad i przestróg na powyższy temat,
jak również słów krytyki, pogardy i biadolenia, że oto zwariowałam ;)
natomiast wszystkich moich czytelników
zniesmaczonych powyższym tematem
pozwolę sobie zapytać:
stay tuned.
Przyłączysz się? Ciałopozytywnie o życiu, tyciu i chudnięciu
Nic nie przesadza a celnie wyraża swoje poglądy,bardzo ciekawy wpis:)
prawda ale biały ryz nie jest taki zły ;)
kocham twoje wpisy! <3
Bardzo ciekawy wpis. Brakuje w internecie tak wyczerpujących i jednocześnie zwięzłych informacji. Trochę przesadzasz ze zdjęciami i niektórych może to irytować. Mo to jednak swój urok. Pozdrawiam
Polecam olejek z oregano http://natura24.pl/olejek-oregano-bio-origanum-vulgare-naturalny-olejek-eteryczny.html Ja kupowałem na emejzonie http://www.amazon.co.uk/dp/B00IKRLBOE/ref=pe_385721_37986871_TE_item Trzeba się zawziąść, żeby przełknąć (ostrzejszy niż surowy czosnek) i trzeba rozcieńczyć w wodzie/oleju, bo można sobie zrobić kuku, ale po czymś takim nie przeżyje żaden nieproszony gość. Wystarczy kilka kropel dziennie.
A poza tym fajne są jeszcze sproszkowane algi (spirulina, chlorella). Śmierdzi tak, że nawet pasożyty tego nie wytrzymują, smakuje jeszcze gorzej…
ps. a zamiast lewatyw można stosować Enterosgel. Choć lewatywy wychodzą taniej…
Ja! dobrze, ze przypomniałaś…Mela chyba też czytała, bo się już schowała, na wszelki wypadek…
[…] lekturę tego akapitu. Jeśli natomiast chciałabyś dowiedzieć się co nieco na temat swojego przebogatego życia wewnętrznego, to zapraszam do lektury – TUTAJ (klik!) Swego czasu wierzyłam w skuteczność naturalnych metod na odrobaczenie organizmu (o których […]
[…] O naturalnych metodach odrobaczania pisałam TUTAJ, jeśli jednak chcemy szybko i skutecznie pozbyć się niechcianych lokatorów z naszego przewodu […]
fajny blog, ja wlasnie planuje sie odrobaczyc na „wlasna reke” i mysle o tych naprach ziolowych, czy to aby na pewno jest bezpieczne bo te toksyny od robali i w ogole? przy stosowaniu tych ziol nie trzeba robic lewatywy? A Ty zauwazylas jakas poprawe w zdrowiu po odrobaczaniu? ;>
powiem, że mnie przekonałaś, ale to dopiero od piątku, bo póki co dużo czytania, zajrzę tutaj jeszcze by spisać rzeczy mi potrzebne
Ja zaintetesowałam się tematem jak u dziecka z rodziny wykryto gliste ludzką. Na początku myślałam, że to jakieś nie wiadomo co i koniec świata. Potem troszkę emocje opadły, poczytałam i te statystyki obecności pasożytów trochę mnie uspokoiły – pomyślałam – jak wszyscy mają i z tym żyją to ja też mogę. Profilaktycznie zafundowałam jednak sobie i mężowi kuracje odrobaczającą. I chyba zamierzam ją od czasu do czasu powtarzać, bo tak zalecają nawet niektórzy lekarze. Raz na pół roku strzelić sobie parę tabletek żeby móc spać i robić kupę spokojnie to nie jest jakiś big deal. Te pasożyty mają jakiś tam swój cykl życiowy (x dniowy) i jak się je skutecznie wytruje raz na czas to prawdopodobieństwo pasażera na gapę znacznie mniejsze. Nie wiem tylko jak ze skutecznością tych preparatów odrobaczających, bo słyszałam że nie zawsze się sprawdzają. Nie wiem też jak ze skutkami ubocznymi takiej kuracji w przypadku wrażliwców. Ja nie jestem jakaś delikatna kiszkowo a po tych tabletach przez kilka dni po zakończeniu kuracji mam rozregulowany układ pokarmowy (czasem brzuch zaboli, wzdęcia itp.).
A czy wiecie, że robale to nie takie samo zło? Czytałam, że właśnie glista ludzka wytwarza w organizmie człowieka jakies sprytne substancje, które bardzo hamują objawy chorób autoimmunologicznych a w szczegolności stwardnienia rozsianego. Pacjentów czasem specjalnie się infekuje żeby zatrzymać postęp choroby.
tak sobie myślę… wszystkie fajne rzeczy do jedzenia okazują się niezdrowe… ech…
A znacie preparat zioła Kamala? albo miodla chińska? Najskuteczniejsze naturalne preparaty na robale, polecam, sprawdzone! Jeśli badać kał, to tylko w Feliksie – klinika weterynaryjna, tylko tam zrobią porządnie badania. Robale mamy i to nie ulega wątpliwości. Ostatnio rozmawiałam ze znajomym, gastroenterologiem i go pytam, czy widzi robale wewnątrz ludzi? Odpowiedział, że oczywiście, glisty, przywry, tasiemce, owsiki i nawet ostatnio widział piękną amebę:) Więc nie myślcie, że wy nie macie:)Ja się odrobaczam a dieta oczywiście też jest bardzo ważna.
Ja tam się nie znam, to się wypowiem: homeopatia to metoda „leczenia” polegająca na przyjmowaniu substancji wysoce rozcieńczonych. Kiedy mówię „wysoce rozcieńczonych”, mam na myśli substancje, w których po całym zawiłym procesie potrząsania i dolewania wody nie zostaje dosłownie nic z pierwotnego składu. Za to dodaje się dużo cukru i np spirytus, czy co tam podejdzie. Takie „leki” nie działają, bo nie mogą działać. Stąd wyrażenie „homeopatyczna ilość” czyli ilość bardzo, ale to bardzo mała. Przepraszam za ton niegodny księżniczki, ale trzeba być osobą naprawdę szurniętą, żeby wierzyć w coś takiego jak pamięć wody:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Pami%C4%99%C4%87_wody
Myślę Zazie, że masz na myśli ziołolecznictwo, a nie homeopatię. To nie to samo.
tak, zdecydowanie mam na myśli ZIOŁOLECZNICTWO. zresztą wszelki zamieszczone przeze mnie „sposoby” i przepisy to przykłady ziołolecznictwa, a nie homeopatii. Mój błąd, że zareagowałam na krytykę homeopatii, będąc zdecydowaną zwolenniczką i „użytkowniczką” ziołolecznictwa ;)
oo dopiero teraz przeczytalam tego komcia wiec mozesz olac moje wywody nad homeopatia (cienkim zdrowym sikiem ;) ale podtrzymuje co powiedzialam o lewatywie! (oraz antybiotykach)
tak właśnie myślałam; gdybym podejrzewała że naprawdę bronisz homeopatii, uciekłabym stąd w te pędy ;)
UMARŁAM,Zaz!!! i nie jestem księżniczką,rzecz jasna!
też widziałam ten filmik :) oraz: nie, nie mam wędrującej larwy ocznej ;) czy mój wpis jest szczytem absurdu? No zdziwiłabym się, gdybyś jako lekarz medycyny wierzyła w ziołolecznictwo i terapie naturalne ;)))
w sumie to zazdroszczę co poniektórym tak lekkiego podejścia do kwestii pasozytów ;)
ORAZ PRZYZNAM SIĘ:
pamiętam, że kiedy byłam nastolatką wciąż przebywałam na różnych oddziałach szpitalnych z powodu ogromnego osłabienia i bólów brzucha. leczono mnie dosłownie na wszystko, całymi miesiącami. A ja już ważyłam zaledwie 40kg. po czym się okazało, że mam pasożyty: LAMBLIE.
koniec bajki ;)
to te lamblie tak potrafia czlowieka odchudzic? patrzac na swoja wage przynajmniej mam pewnosc, ze ich nie posiadam;)ogladalam jakis czas temu program o ludziach, ktorzy polykaja tasiemca kupionego na allegro zeby schudnac; lekarz zalamywal rece i straszyl jak bardzo jest to niebezpieczne a ludzie zadowoleni bo tak skutecznie sie odchudzili; wiec sorry Zazie, ale ani ja ani Ty raczej nie mamy pasozytow
co za przenikliwość! ;)
szczyt absurdu! <3
uważam, że powinnaś się zainteresować zespołem wędrującej larwy ocznej (Toxocara canis) –>widziałam filmik jak się wiją w gałce ocznej, widać z zewnątrz
też widziałam ten filmik :) oraz: nie, nie mam wędrującej larwy ocznej ;) czy mój wpis jest szczytem absurdu? No zdziwiłabym się, gdybyś jako lekarz medycyny wierzyła w ziołolecznictwo i terapie naturalne ;)))
kocham absurd, dlatego mi się ten wpis strasznie spodobał :D w zioła trochę wierzę, niektóre
profilaktycznie raz na pół roku (dziecko przedszkolne do tej pory przedszkolne ,obecnie w pierwszej klasie) pijemy całą rodziną vernicadis. polecam
http://www.naturalnaspizarnia.pl/pl/p/Vernicadis-ziolowy-preparat-na-pasozyty/926
super wpis, dzieki Zazie. ja od jakiegos czasu mam podejrzenie, ze mam w sobie pasozyty, ktore sa takimi gapowiczami wlasnie.
slyszalam o sieci 'klinik’ Revitum, robilam nawet podchody do nich, ale z braku przekonania ostatecznie nie skorzystalam z uslugi.
do tego od lutego obcuje intensywnie z kotami, w tym jednym zarobaczonym na maksa (najgorsze za nim/ mna).
Z tą lewatywą to jest chyba tak, że raz czy dwa razy w życiu nie zaszkodzi, oczywiście zachowując dłuższy odstęp czasu, w przeciwnym razie nasze jelita się rozleniwią i nas oleją, niestety nie dosłownie. Zaz pisałaś, że trzeba potem zadbać o właściwą florę czyli skolonizować nasze jelitka dobrymi bakteriami, czy nie? btw. jeśli jesteś w stanie przyjąć 2 litry płynu to jesteś moją miszczynią. No i polecam jednak leżenie na lewym boczku (nie na pieska) – bardziej anatomicznie i spokojnie. Szczęścia!
no właśnie robiłam lewatywę ze 2 razy w życiu, teraz zamierzam zrobić trzeci raz i nie sądzę, żeby moje jelita oszalały ;)
dlaczego nikt się nie martwi tym, jak na jelita oddziałują antybiotyki, alkohol czy kologramy czerwonego mięcha z grilla – a wszyscy chórem krzyczą przeciwko lewatywie?
oraz dlaczego w takim razie nadal jest stosowana w szpitalach?
W szpitalach jest stosowana z zupelnie innych powodow, wiem bo tam pracuje tzn. albo przy zatwardzeniu albo zeby wyczyscic jelita celem przygotowania pacjenta do badania/operacji.
ale nadal JEST stosowana jako procedura medyczna.
lekarstwa na raka tez wyniszczaja organizm, a są stosowane w szpitalach.
bardzo często uzywa sie trucizn w celach leczniczych :)
Chyba cos zle zrozumialam…. Myslalam, ze rozmawiamy o celu w jakim jest stosowana lewatywa a nie o tym, ze jej nie ma. Ty pisalas o zastosowaniu lewatywy jako dzialaniu profilaktycznym w odrobaczaniu i tutaj jest problem, bo tego typu zastosowanie nie jest powszechne w szpitalu. To sa twoje robaki (jesli w ogole sa), twoje jelita i twoje prawo do lewatywy. Nic mi do tego. Jest jeszcze jedno dzialanie profilaktyczne, ktorego chyba nie wymienilas – czeste mycie rak! Pomaga na wszystko – robaki, bakterie, wirusy, grypy, przeziebienia… wiem, wiem zaraz ktos powie: A na raka nie pomaga!
Polecam domestos, jedna łyżeczka na czczo i każdy poczuje się wolny od wszelkich drobnoustrojów ;) A tak serio: lewatywa to pomysł do dupy. Usilne odrobaczanie też. W kwestii psów, to kiedyś odrobaczałam psa co roku, w końcu mój kolega – weterynarz, naprawdę wysokiej klasy specjalista, powiedział mi, że to bez sensu, że są wyraźne objawy zarobaczenia i jak je zobaczę, to z kupą psa na badanie. I jak się okaże, że są robaki to dopiero wtedy tępić farmakologicznie. Wtedy przebadałam psią kupę, tak na wszelki wypadek i faktycznie robaków nie było. A gdybym podała tabletkę to wytępiłabym te dobre drobnoustroje – bo tabletka nie wybiera (lewatywa i inne czary mary też). I biedny pies kolejne parę tygodni musi odbudowywać swoją florę bakteryjną. Podobnie z ludźmi. Najpierw trzeba zbadać czy mamy groźne drobnoustroje a potem ewentualnie je wytłuc. Bo tak tłuc na wszelki wypadek i na oślep to trochę bez sensu.
Powodzenia w dietowaniu!
jeszcze apropos lewatywy- mialam kiedys robiona kolonoskopie na zywca wiec widzialam na monitorze wnetrze moich jelit- nie bylo tam zadnych robakow natomiast co i raz pojawialy sie purpurowe plamy, ktore niepokoily lekarza- snul przypuszczenia, ze to crohn albo wrzodziejace zapalenie albo rak albo inna cholera- co sie okazalo- bylo to zwykle uczulenie na lewatywe wykonana przed badaniem; drugie badanie bez lewatywy wykazalo idealnie zdrowe bladorozowe flaczki:)
Ginger, miałam akurat sytuację odwrotną – w szpitalu na oddziale wewnetrznym – lekarz przygotowujący mnie do badania zamiast zlecić mi normalną lewatywę, zaordynował mi końską dawkę X-Prep (czyli extraktu z senesu) połączoną z równie końską dawką Metoclopramidu. efekt? wys*rałam niemal całe jelita wraz z krwią, a efektem ubocznym po Metoclopramidzie były u mnie wielomiesięczne zaburzenia hormonalne (łącznie z zanikiem okresu i laktacją!!!). Miałam wtedy 17 lat i wystarczyło mi zrobić zwykłą (jakże szkodliwą!) lewatywę z wody z gliceryną ;)
Jestem tego samego zdania co hana. Nie odrobaczam (nie truję) swoich zwierzaków profilaktycznie! Jasne, że weci zalecają, bo mają w tym interes, podobnie jest ze wszelkimi szczepieniami. Sporo czasu poświęciłam na dokształcanie się w temacie i skończyłam ze szkodliwą profilaktyką weterynaryjną. Oglądam kupale swoich dziewczyn i robię badania parazytologiczne. Jednak, aby badania miały sens (cykl rozwojowy pasożytów), próbki należy pobierać co trzy dni przez około trzy tygodnie (próbki kupali można trzymać w pojemniku w zamrażalce). Można oczywiście co trzy dni nosić próbkę do badania, ale wydaje się to troszkę kłopotliwe i kosztowne.
no cóż, jestem załamana moim żywieniem, nic więcej w tej chwili…
od 5 miesiecy jestem wege wiec jem glownie alkalizujace zarcie, nigdy nie mialam i nie mam zadnych z wyzej wymienionych objawow( poza ochota na slodycze i nerwowoscia jak mnie ktos wkurzy))to chyba daruje sobie tropienie robakow w swoich jelitach; ogolnie problem z oczyszczaniem sie, pozbywaniem urojonych pasozytow jest moim zdaniem natury psychicznej- ze niby teraz jestem brudna, pelna obrzydliwych tresci a jak sie przeglodze, odrobacze, przeplucze lewatywa, wysterylizuje od srodka to bede czysta, lekka i jałowa; mam psa i kota- oboje wychodza, ogladam ich odchody i nie widze zadnych robakow- kupa zawsze taka sama, regularnie robiona, kolor w normie, apetyt tez, nikt nie jezdzi tylkiem po chodniku, nie tyja, nie chudna, nie rzygaja- wiec sorry, nie wierze w koniecznosc prewencyjnego odrobaczania; jak zobacze na wlasne oczy robala to od razu pobiegne do weta
a jesli tak jak piszesz- pasozytow nie widac i pozostaja niezauwazone i pozostaja w rownowadze z organizmem to niech sobie zyja, na zdrowie;)
zgadzam się z przedmówczynią (przedpiszczynią?)!!
Nie dość na tym – homeopatia jest takim samym szarlataństwem jak kadzidełka w tyłku i inne tam. Nie chce mi się rozpisywać – polecam „Lekarze czy znachorzy” (Simon Singh & Edzard Ernst) – tam jest to wyłożone i poparte wynikami badań, które to badania są przytoczone (ergo: weryfikowalne)!!! – w przeciwieństwie do teorii homeopatii i innych cudownych kuracji – ciekawe, jak można z jednych się naśmiewać, a drugie traktować poważnie?
Płukanie jelita jest potwornie niebezpieczne – nie dość, że pozbywasz się dobrych bakterii (o czym pisze Ginger wyżej) , to jeszcze może dojść do perforacji jelita, a to już dramat. Płukanie jelita jest jakąś przerażającą i zbędna, szkodliwą procedurą – wyjaławiasz się w ten sposób!!! Zaburzasz pracę jelit.
Chcesz mieć zdrowe jelita? Nakarm swoje bakterie acidofilne: Jedz kapustę kiszoną i ogórki kiszone. I pozwól, żeby twój MĄDRY organizm zrobił resztę.
nie ma „detoksów”, „oczyszczań” i procedur na to poza jedną i sprawdzoną: Twój organizm robi to SAM. Po prostu nie należy mu w tym przeszkadzać:) – jak np. zresztą pisałaś – nie karmić potworów.
Jeść prawdziwe jedzenie i kiszonki zimą.Nie dostarczać regularnie toksyn. A Twoje ciało już zadba o resztę (jeśli nie jest bardzo chore, rzecz jasna)
a jeszcze Moja Ukochana kazała Ci powiedzieć, że płucząc jelita niszczysz perystaltykę jelit – (pisałam o tym wyżej – praca jelit zaburzona) – i to jest najgorsze. Bo potem jelita same już nie chcą pracować.
I jeszcze chcialam dodać, że nie piszę z czubka góry dostępnej tylko dla ludzi idealnych:) Sama od lat choruję poważnie na skórę i sprawdziłam sporo: wypiłam hektolitry ziół, zaliczyłam kilka cudownych diet, trafiłam nawet w desperacji do cudotwórcy rodem z twych przerażających opisów (na szczęście mój mózg w końcu znów zaczął działać) – czyli popełniłam sporo wtop, więc reaguję z doświadczenia.
po przeprowadzeniu wielu doświadczeń na sobie i przeczytaniu sporej ilości literatury doszłam do wniosku, że na wszelkie lekarstwa musi być DOWÓD (w końcu chodzi o mój organizm!) i że żaden radykalizm w przypadku ludzkiego organizmu nie opłaca się.
o Ela piateczka :):) bo po pierwsze:
1. Z naukowego punktu widzenia homeopatia NICZYM nie rozni sie od sypania sola i plucia 3 razy przez lewe ramie
2. zgadzam sie ze wszytskim co napisalas o jelitach (i moge sypnac literatura zrodlowo)
Ela, nigdy nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że homeopatia jest szarlatanerią – NIGDY!!! Nie mylmy też ziołolecznictwa z terapiami naturalnymi czy innymi bzdurami typu świecowanie uszu, czy detoksykacyjne plastry na stopy :))
Wierzę w ziołolecznictwo. Kiedy byłam dzieckiem i wciąż chorowałam na infekcje górnych dróg oddechowych, a kolejne serie antybiotyków nie pomagały – wyleczono mnie propolisem, naparem z szyszek sosnowych i czosnkiem. Może i jestem mentalnie „ciemną babą ze wsi” – ale antybiotyków nie biorę od ponad 15 lat, ratując się naturalnymi sposobami.
Podobnie Syd, która zawsze w okresie jesienno-zimowym (juz jako dorosła osoba) wciąż była przeziębiona, z bólem gardła, bólem uszu i zatok. Leczono ją wszystkim. Aż w końcu zaczęła regularnie przyjmować Echinacea. I przeszło.
Także wiecie – u nas w domowej zagrodzie – pełno czosnku, imbiru, cytryn, miodu i echinacei. Żadnych antybiotyków, gripexów i innych świństw. Nasze wątroby sa nam wdzięczne ;)
nie powiedziałam ani słowa o ZIOŁACH poza tym, że wypiłam ich hektolitry. :)
W ogóle uważam, że w kwestii ziół sprawa jest zupełnie inna – potrzebna jest taka sama rozwaga, jak przy innych lekach, Bo chemia to chemia. Nie zastanawia Cię, że nie sprawdza się oddziaływania ziół na inne leki, które przyjmujemy – rzeczy mogą się wzajemnie zwalczać? A pijemy to bezkrytycznie.
( sprawdzałaś, które z ziół może mieć faktyczny wpływ na twoje psychotropy? Bo może. Głupi grapefruit niweczy działania wszelkich leków wypity lub zjedzony razem z nimi – a co z ziołami?!) Kim jest producent twojego leku na pasożyty? Firmą farmaceutyczną, która przeprowadziła wymagane badania i testy? Na jakiej podstawie twierdzi, że ta mieszanka ziół zwalcza pasożyty czy zwalcza cokolwiek? Gdzie są badania? Na jakiej podstawie nie twierdzi, że może ci w jakikolwiek sposób zaszkodzić? Bo to „tylko ziółka?” – skoro działają in plus, to pewnie mogą in minus? Logiczne? To jest chemia,, która działa – jak sama słusznie twierdzisz. Więc dlaczego się jej nie testuje przed podaniem ludziom? Bo producent twoich leków psycho musiał przeprowadzić długie i gruntowne badania zanim Ci je sprzedał. Bo takie się mu stawia wymagania. (nie bronię tutaj firm farmaceutycznych, bo ich nie lubię bardzo)
Wszystko jest dla ludzi, jasne – ale będąc bardzo inteligentną osobą możesz spojrzeć bardziej krytycznie na to, co Ci się sprzedaje i mówi. Pasożyty? jasne. Zioła? jasne. Nie wiesz, czy masz robaki, ale przyjmujesz zioła, które są ci nieznane?
p.s. ziołolecznictwo to nie homeopatia.
i skąd argument o antybiotykach?
wydawało mi się, że mówią tu wszyscy o bezpodstawnym przyjmowaniu czegokolwiek na domniemane pasożyty. (NIE WIESZ, czy je masz)
„Głupi grapefruit niweczy działania wszelkich leków wypity lub zjedzony razem z nimi – a co z ziołami?!”
Nie niszczy, tylko zmienia przyswajalność.
tak. mój błąd :)
A jakiś dowód/przykład z domowej zagrody na skuteczność homeopatii? Jakby się dało pominąć efekt placebo, byłoby super.
Ostatnio wyleczyłam mojemu psu zapalenie pęcherza homeopatycznym Mercuriusem. Podałam do razu, gdy zauważyłam krwiomocz. Efekt placebo przyszedł błyskawicznie :)
Zazie – ale Ziololecznictwo to nie homeopatia. W ziolach (oraz imbirze cytrynie miodzie i echinacei) sa AUTENTYCZNE zwiazki chemiczne ktore maja wplyw na prace organizmu. Homeopatia zas dziala tylko na poziomie psychosomatycznym. Co nie znaczy ze nie dziala wcale bo przeciez mnisi buddyjscy sa w stanie kontrolowac np prace serca wiec nastawienie psychiczne ma realny wplyw na stan organizmu. Ale mozna zaoszczedzic i w ramach homeopatii wsypac sobie tiktaki w opakowanie po jakims homeopatycznym ustrojstwie (trzeba tylko poprosic zeby podmiany dokonala osoba trzecia cobysmy nie wiedzieli co lykamy)
Poczytaj trochę o homeopatii, bo czosnek , imbir, echinacea, miód i tym podobne to zdecydowanie nie Homeopatia!!! Chyba mylisz pojęcia?
P.s. Świetny blog, pierwszy raz czytam wpisy z takim zainteresowaniem. Masz bardzo fajny styl;)
Pozdrawiam.
DO GINGER:
Nie pisałam o tym na blogu, ale teraz poniekąd czuję się wywołana do odpowiedzi. Otóż od 3 lat MĘCZĘ SIĘ z wędrującymi po ciele, bardzo swędzącymi wysypkami – które pojawiają się znikąd, nagle, w ciagu 15min obejmują dany obszar skóry, który puchnie i swędzi jakby mnie ugryzło sto tysięcy komarów na raz, po czym po godzinie wszystko znika. I tak kilka razy dziennie. Oczywiście ZADEN LEKARZ (ani pierwszego kontaktu, ani dermatolog, ani alergolog) nie ma pojęcia, co to jest – nie działają na to ani leki antyhistaminowe, ani przeciwzapalne, więc wszyscy zgodnie uradzili, żeby mi podawać STERYDY. Chyba nie muszę mówić, co sądzę na temat przyjmowania sterydów. Ale rekord świata pobił jeden z lekarzy, który stwierdził: „No taka pani uroda, proszę się nie przejmować”.
Tak więc – nie zamierzam się „nie przejmować”, bo bo to moje ciało i moja skóra, która boli i puchnie. Nie zamierzam też niszczyć organizmu sterydami tylko po to, żeby „problem” objawowo uciszyć. Zwróciłam się ku terapii naturalnej i tak, zamierzam się prewencyjnie odrobaczyć, licząc na to, że mi to pomoże. Nie robię tego ani z nudów, ani z ciekawości, ani z psychicznego skrzywienia, że jestem „brudna” ;)
rzeczywiscie dziwne, moze to uczulenie na leki np antydepresanty? albo jakas alergia kontaktowa? ja nie mam nic przeciwko medycynie naturalnej ale po prostu moge dac glowe, ze nie masz w sobie zadnych robali;)
Ginger, mój główny adtydepresant – paroksetynę – biorę od 15 lat :) więc to nie to. to także nie alergia, bo nie reaguje na antyhistaminy ani przeciwzapalne.
ok, nie trzeba byc hausem, wystarczy wrzucic objawy w google- masz pokrzywke, czesto na nia leki antyhistaminowe nie dzialaja i lekarze maja racje- jesli bardzo utrudnia zycie to objawowo sterydy a jesli nie bardzo to trzeba sie z tym pogodzic; czytalas tez pewnie, ze poczatek objawow moze sie wziac ze wstrzasu psychicznego, bardzo silnego stresu; moze to byc pokrzywka na cieplo, na zimno, na swiatlo, na mopsy, na nerwowe drapanie sie, na jedzenie etc moze tez byc tak, ze skoro uznalas, ze przyczyna jest zakazenie pasozytami to przejscie kuracji odrobaczajacej da Ci ulge psychiczna i tym samym objawy sie wycisza czego Ci zycze- w koncu wiara pacjenta w terapie to polowa sukcesu;)
Ginger, dziękuję za diagnozę z Google. Oczywiście, że to pokrzywka, ale uznałam, że przejscie kuracji oczyszczająco-odrobaczającej może poprawić stan mojej skóry ;)
oj zazie, jestes klasycznym hipochondrykiem;) opisujesz objawy, ktorych rzekomo zadnemu lekarzowi nie udalo sie zdiagnozowac podczas gdy dobrze wiesz, ze to banalna przypadlosc:P
Czy to nie dziwne, ze cytryna jest tak nisko w skali Ph, a efekt koncowy jest wysoko alkalizujacy?! Outside the body vs inside the body. Goraco polecam Tabbouleh z duuuuza iloscia soku z cytryny. Osobiscie wole wersje bez kaszy kuskus. Tylko warzywa. Jak znalazl na odchudzanie, odrobaczanie, odkwaszanie, zle samopoczucie … pozdrawiam.
Tabbouleh z komosą ryżową i warzywami… mmmm <3
cytryna i inne cytrusy jest kwasowa, ale na organizm ma działanie zasadotwórcze. nie ważne jaki jest odczyn na wejściu, działanie na organizm to inna bajka.
Zazie wszystko ok ale musisz wziasc pod uwage ze orpocz „zlych” bakterii mamy bardzo duzo dobrych zyjatek rezydujacych zwlaszcza w jelitach. Te bakterie symbiotyczne sa nam NIEZBEDNE do zdrowego zycia. Dlatego bardzo ostroznie podhcodzilabym do cudow w rodzaju lewatywy bo wypraszajac zle bakterie zabijasz tez i te dobre. Nie mozemy byc sterylni od srodka.Nasz uklad pokarmowy ewoluowal wspolnie z pomieszkujacymi tak robalami. Bardzo „modne” staly sie ostatnio wszytskie diety oczyszczajace ale jesli porozmawiasz o tym z naukowcami zajmujacymi sie wlasnie microbiomem w naszych wnetrznosciach to oni byliby przerazeni. Takze serio radze podchodzic do takich akcji z umiarem i rozwaga a lewatywy odradzam (nawet jesli stosowane od czasu do czasu)
o no właśnie
Mallica, ale weź pod uwagę, że tak samo wybijamy dobre bakterie ANTYBIOTYKAMI, które polscy lekarze pierwszego kontaktu wypisują mi na byle katar i ból gardła. i żaden z nich (dosłownie: ŻADEN) nawet się nie zająknął na temat ochrony flory bakteryjnej przewodu pokarmowego i stref kobiecych, żaden nie pouczył mnie o konieczności łykania probiotyków itp. I jakos nikt o tym nie trąbi. Natomiast wszyscy lekarze podkreślają szkodliwość lewatywy, która przecież w swoim składzie może także zawierać bakterie acidofilne (z kapsułki) rozpuszczone w wodzie z gliceryną.
Ale np w Holandii wszyscy o tym trabia ;) I to ze antybiotyki sa rownie szkodliwe dla pozytecznej flory nie znaczy ze powinnas stosowac lewatywe (to jest blad logiczny Zazie bo jesli A jest zle ale wszyscy to stosuja to nie znaczy ze daje to przyzwolenie na stosowanie zlego B). Sorki ale lekarze w PL to kretyni jesli chodzi o antybiotykoterapie. Najnowsze badania wskazuja ze zdrowa flora jelit ma okolo 500 (tak tak 500!) roznych gatunkow robali wiec nawet jak rozpuscisz kapsulke z jednym gatunkiem to w jelitach bedzie jak na pustyni.
Nie wiem skąd takie opinie o polskich lekarzach. Fakt wielu polskich lekarzy robi teraz karierę w UK ale ja mieszkałam 6 lat w Niemczech i jestem przerażona tym co tam widziałam. A jestem naukowcem i miałam takowe ubezpieczenie zdrowotne.
Antybiotyki tak jak i wszystko czasem są niezbędne. Wtedy potrzebna jest szybka, skuteczna dawka np dla dzieci lubi osób starszych by nie wyczerpywać ich organizmu.
Ja jestem zwolenniczką wszelkich naturalnych antybiotyków ale nie wiem czy wiecie np. że dla psów czosnek i cebula mogą być śmiertelne. Podobnie jak winogrona czy rodzynki.
W Polsce znam wiele ocalonych wcześniaków natomiast wiem też o jednym w Holandii który umarł na zakażenie właśnie w ostatnich tygodniach.
Zazie nie słyszałam o lekarzu (nie wiem w jakim rejonie mieszkasz- ja mieszkam na wsi ) który przepisywałby antybiotyki bez przepisywania jednocześnie flory osłonowej z zaleceniem kiedy ją przyjmować.
Jestem biologiem z wykształcenia, miałam prócz fizyki i matematyki na studiach parazytologię na monografach na wtedy jeszcze Akademii Medycznej.
Lewatywa jest w miarę standardowa w szpitalach np przed porodem. Zgadzam się z tym że przeprowadzanie jej jako remedium na wszystko (choćby z racji na to że ten rejon jelit jest wrażliwy na wszelkie ingerencje zewnętrzne- nie tylko jego flora ale i nabłonek).
Przede wszystkim może pomóc przy problemach z zaparciami, na pewno nie na pasożyty, które obecnie są na wiele specyfików w tym stricte farmakologicznych bardzo odporne.
Za to opisywana terapia ziołowa (w żadnym razie nie homeopatyczna bo homeopatia to rozcieńczone trucie zgodnie z rosyjską metodą co cię nie zabije to cię wzmocni) ma sens bo zioła mogą wzmacniać układ odpornościowy organizmu i tak jak napisałaś tworzyć niesprzyjające środowisko dla namnażania się pasożytów.
BTW
Trochę niepokoi lewatywa połączona z eliminacją jogurtów z diety – nad tym bym się zastanowiła. Jak nie jogurty to tę florę trzeba potem jakoś odbudować.
Pozdrawiam
Skwasiłam się dowiadując, jak jestem zakwaszona.
Dziękuję Ci za przypomnienie. Z racji otoczenia i klimatu my tu się co pół roku wszyscy odrobaczamy zentelem albo generykami. Wszyscy. My, dzieci, kot, pani sprzatająca i jej dziecię. I właśnie Twoja notka mi przypomniała, że w 2013 zrobiliśmy to dopiero raz.
No właśnie, Wy się odrobaczacie profilaktycznie, a w Polsce kompletnie bagatelizuje się ten temat, a jak już to wysyłają ludzi na loterię zwaną „badaniem kału”, gdzie miesiącami całymi można trzymać kciuki za „szczęśliwy traf” (czyli zrobienie badania w takim momencie, kiedy cykl życiowy pasożyta będzie na takim etapie, by ujawnić go w próbce).
DO ZAZTE
Proszę spróbuj mieszanki oczyszczającej na grzybicę, mój tata przerabiał tę straszną chorobę pokrzywki
na sobie mieszankę zastosował w 3 tygodniu od pojawienia się tej okropnej pokrzywki, która objawiała się identycznie jak Twoja, jeśli jesteś ciekawa składu proszę Cię o kontakt na e-meil brylantal@interia.pl