wstałam o 6.00 i nadal byłam sobą: gruba, potargana, głodna i wściekła.
oh, I’m soooo sexy and I know it…
jednak zgodnie z podjętym wczoraj postanowieniem byłam gotowa na zmianę –
wielką, spektakularną, 80-kilogramową przemianę mojej problematycznej osobowości.
co prawda nie jestem jeszcze pewna, kim dokładnie chciałabym być,
ale przecież nie od razu Frankensteina zmontowano. powoli do tego dojdę, jak mniemam.
połknęłam ochoczo dwie kapsułki spalacza tłuszczu i pożeracza fałdy brzusznej,
po czym dosiadłam orbitreka i ujeżdżałam go przez dobrą godzinę.
urobek kaloryczny – jak zwykle – mizerny, ale i tak najważniejsze,
że się ruszam, pocę, wypijam 1,5 litra wody mineralnej i złażę z tego ustrojstwa
z nastrojem o niebo lepszym niż na starcie. ot, czysta magia!
kolejnym, jakże magicznym, zjawiskiem dzisiejszego poranka
było termogeniczne działanie kapsułek Olimpu.
nie wiem na ile faktycznie spalają tłuszcz, ale bezsprzecznie dodają mi energii.
poranne treningi były dla mnie do tej pory męką. a dzisiaj poszło w miarę bezboleśnie.
do tego stopnia, że zrezygnowałam z porannej kawy i pobiegłam przez park do Sputniczka.
około południa przyswoiłam kolejne dwie kapsułki Thermo Line II
i nadal wytrzymałam bez czarnej płynnej kofeiny. mam moc!
dietą chwalić się nie będę, bo choć nie popełniłam dzisiaj żadnych grzechów pokarmowych –
nie jadłam ani o wyznaczonych porach, ani tego co zjeść powinnam.
to – póki co – zbyt skomplikowane iprzerasta mnie intelektualnie.
ledwo odróżniam białka od węglowodanów, a i z pozostałą paszą mam nie lada problem.
apdejt wieczorny:
kolejny urobek orbitrekowy.
te kalorie to lecą jak krew z nosa ;/
mimo, że w sumie zrobiłam dziś 29,1 km.
apdejt z 23.00:
jestem bogiem.
fitnessu.
wpierdalam z mopsami kukurydziane flipsy.
napchałam się po kokardę i pragnę ómżyć.
Przyłączysz się? Ciałopozytywnie o życiu, tyciu i chudnięciu
E, Revex lepszy ;)
hej, jak na moje oko, dziwne są wskazania twojego orbitreka. z moich doświadczeń wynika, że 10 km to 55-60 minut szybkiego joggingu i jakieś 600 kalorii.
tak sobie pomyślałam… walczysz ze swoim ciałem, ze swoimi przyzwyczajeniami żywieniowymi, ze swoim wnętrzem do znielubienia tego co fajne, a polubienia tego co męczy i zżera psychikę… hm… w dzisiejszych czasach mendia społeczne narzucają nam bycie chudymi… a przecież kiedyś były czasy piękna „rubensowskiego”… a przecież w afryce, ceni się kobiety dbające o linię, która ma być gruba i wyrazista…
tak sobie pomyślałam… po co walczyć z tym co osobiście dla nas jest miłe, fajne i przyjemne… chyba nie powinnyśmy stać się niewolnikami diet, lansu i wszechobecnego dbania o „kanon szczupłej figury”… myślę, że należy kochać siebie taką jaką się jest, jeść co się lubi, żyć jak komu wygodnie, i pieprzyć pranie mózgów narzucane przez otoczenie…
be Ql i być sobą to jest recepta na szczęście…
jeżeli będziesz ze sobą walczyć, będziesz wkurwiona wiecznie, jeśli pokochasz siebie taką jaką jesteś… będziesz szczęśliwą… tak pomyślałam – idę zjeść tabliczkę czekolady nadziewanej likierem migdałowym firmy magnetic…
Zgadzam się. Czekolada zjedzona bez wyrzutów sumienia nie tuczy, a wręcz odchudza.
Strasznie uroczy PsychoFan Ci się trafił, tudzież urocza PsychoFanka :D
Hey, dawno, nie pisałam, ale ,Twój blog odwiedzam systematycznie. Aktualnie mam zapalenie, płuc wiec mam trochę więcej czasu i wracam do Twoich starych wpisów. Mój facet przynosi mi na pocieszenie gipsowe mopsy są tak koszmarnie kiczowate, ze AZ piękne Muszę jutro zrobić zdjęcia i ci wysle. Trzymaj kciuki za efekty odchudzania a tym sprzętem się nie przejmuje jest jebniety ! Trzymaj się ciepło i zrób jakieś foty mopsom … A w ogóle to podoba mi to zdjęcie woalka czy cos takie czarno-biale Pięknie wyszlas PrzeprsZAM za styl, ale chyba tabletki mi zadziałały i czuje się chyba za bardzo zrelaksowana …
tyy.. spirit-usowa spadaj… od świń też…odrabiaj lekcje, aa teraz ferie to widocznie komputer w użyciu…i używasz jak umiesz i z głodu bredzisz
zaz, jeszcze tylko 1,0000001 kg i już wskoczysz w przedział 70 kg
:*
jeszcze tylko 20kg i wbiję się w jeansy sprzed 3 lat! ;)
zaz, jeansy sprzed 3 lat są absolutnie już niemodne :)
swoje 70kg z hakiem ;) upchasz w nówki.
trzymsie
Ej, podoba mi się ta Spirit, ma dziewczę zacięcie. Dawno nie widziałam takiego nagromadzenia świń:)
Swoją drogą zawsze współczułam ludziom, którzy jedną z najcudowniejszych rzeczy na świecie poznali tylko na tyle, żeby nazywać ją „ruchaniem”. Smutne to.
I żaden facet na ciebie nie spojrzy a co dopiero mówić o dotykaniu i ruchaniu takiej obleśnej grubej świni
Spirit! na boga!- ty masz faktycznie ducha! :)nooo, jest moc.
pozdrawiam! :)
Spirit, podnieca Cię to…?
Będziesz się pocić jak świnia i nie schudniesz świnio jesteś i będziesz świnią
A jak się poci świnia? Bo nie wiem..serio. I dwa: a co złego jest tak w ogóle w poceniu się? Też nie kumam. Bo to raczej zdrowe jest, hym :)
Również co złego jest w nie-schudnięciu? Cholera wie! No i żeby było tak logicznie, to nie da rady żeby człowiek był świnią lub na odwrót, chyba, że w bajkach kochanie. Tam się dzieje!!
powiem szczerze, że pocę się przeokropnie. co więcej – czerwienieje mi twarz i nabrzmiewa. wygląda to strasznie. aż się sama siebie boję!
I przestańcie idiotki jedne w komentarzach ją pocieszać i bić brawo bo pewnie jesteście tak samo grube jak i ona! Jak się żarło jak świnia to teraz się jak świnia wygląda i żadna to filozofia tylko czysta logiczna prawda, więc nie dorabiajcie do tego jakiś teorii bo to tylko mówi o waszej głupocie świnie grube
„czysta logiczna prawda” mnie rozwaliła. Piękne…Ciekawe co znaczy? Einstein? Feynman?Bo jak rozumiem auotor/autorka komentarza jest w posiadaniu tejże ? :-D
Rozsadek. Faktycznie.
No a poza tym.. to uzywanie słowa „świnie” po to zeby obrażać ludzi jest szowinizmem międzygatunkowym. :) To takie jakieś…że co? że świnia to takie niby nieczyste zwierzę? ;-) pfff. słabiutkie panie tego….
ja tam lubię świnie. są bardzo inteligentne, a i ponoć wybredne gastronomicznie.
boszzze, widzisz i nie grzmisz a jak grzmisz to nie trafiasz…
Pewnie zaraz skasujesz mój komentarz tak jak reszta grubasek z blogów, co się obrażają za prawdę w oczy i wolą się razem z internetowymi koleżankami pocieszać, że na pewno do wakacji schudną. A tu gówno prawda i wszystkie pozostaniecie grubymi świniami
POZDRAWIAM SERDECZNIE!

:)))))))))))))))
Żal patrzeć na te twoje nędzne próby odchudzania. Moim zdaniem nie schudniesz i musisz się z tym pogodzić w miarę szybko, żeby nie było wielkiego rozczarowania. Grube dziewczyny też mają prawo do życia, hehe no ale nikt ich nie chce ale też nie wszystkie muszą z kimś być. Im będziesz starsza tym szybciej będziesz tyła a do czterdziestki niewiele ci brakuje, więc się szykuj, hehe
Ty, gruba świnio spadaj są do swoich chudych przyjaciół jeśli takowych posiadasz.Sio,Sio..
Takimi komentarzami wystawiasz świadectwo sobie i tylko sobie,prostaczko.
PS.Panią Olgę zresztą nieraz widziałam jak przechadza się Ochockimi uliczkami i moim skromnym zdaniem żadne odchudzanie nie jest jej potrzebne.Fajna babka z pozytywną energią.
Pozdrawiam,cicha wielbicielka Pani bloga.Noemi.
do NOEMI:
!!! :))) czyli musiałyśmy się gdzieś minąć po sąsiedzku!!! :)))
następnym razem proszę się koniecznie ujawnić – będzie mi niezmiernie miło Panią poznać :)))
Kiedyś byłam już,już blisko ujawnienia ale w ostatniej chwili mój wewnętrzny głos mówi mi”Noemi kto dał Ci prawo naruszać czyjąś prywatność nie ośmieszaj się” ale widzę że chyba bym się nie ośmieszyła.Pozdrawiam serdecznie i myślę że do zobaczenia.
Ps.Podziwiam za dystans do siebie:)
do SPIRIT:
masz racje, współczuję Ci.
Dobrze jest!!! Brawo!
dobrze to dopiero będzie ;) ale i tak – dzięki! ;)
Ej, Laska, bo już Cię nie mogę słuchać normalnie no! Weź olej te kalorie, to liczenie, po prostu ruszaj nogą aż się porządnie zmachasz, a cała reszta sama się ułoży!
:))
A kalorie to lipa:
http://vitalia.pl/forum1,23458,0_Kalorie-to-fikcja.html
http://davidicke.pl/forum/kalorie-kolejny-mit-nauki-t13148.html
ha! :) z jednej strony – to pocieszające, ale z drugiej – coraz trudniej mi to wszystko ogarnąć… :>
no właśnie właśnie, tego się nie da ogarnąć. więc skoro ludzie od setek lat chudli od machania nogą, to trzeba machać nogą i nie przeciążać sobie głowy. Taką mam przynajmniej nadzieję, bo ja też podjęłam akcję lato! Hough!
a odnośnie uprzejmości Spiryta – żałuję, że nie mam bloga, bo czuję wewnątrz i na zewnątrz, że on by mnie oświecił, ten Spiryt.
Pozwól Spirycie, że zadedykuję Ci piosenkę:
http://www.youtube.com/watch?v=yKdSaRdj0uA
rozśmieszyło mnie to, więc Ci wklejam :D
http://www.buzzfeed.com/daves4/why-going-to-the-gym-is-a-huge-waste-of-time