strona główna > codziennik > mopsy > kumok > miszur > czuczu
breaking news / łamiące wieści!
znany ochocki krwiopijca i mściciel podwórkowy okazał się mamin-córeczką uwielbiającą „czochranie brzuszka maluszka”
a lipiec na Starej Ochocie – wiadomo: czasem słońce, czasem deszcz, więc sami rozumiecie, że można oszaleć.
w czasie deszczu mopsy się nudzą, a pod słońcem przez chwilę prażą, a potem marudzą, że za gorąco…
szukamy więc tych ulotnych momentów chwiejnej równowagi przyrodniczej, by nie tylko dogodzić jaśnie panienkom, ale i sobie zapewnić odrobinę wymarzonego spokoju.
o poranku, wiadomo, spacerek. ale przed spacerkiem dobrze jest dać siostrze ze trzy razy z liścia w twarz:
i samemu dostać kopa z półobrotu w tłustą dupkę.
dopiero wtedy można spokojnie iść się wypróżnić. spacerek najlepszy jest o rześkim świcie, żeby się towarzystwo nie zasapało na pierwszym zakręcie, bo potem biedna matka (aka osiedlowa Crazy Pug Lady) musi na zmianę jednego z drugim pierona nieść przez park, bo im się kółeczka z gorąca przestają kręcić.
– Maatkaaa! Matkaaa!!! Miiisuuur na rooonczkiii!
– Matka niedobra, nie kocha Misura… idzie siama, siama gjuba, a Misur wajkocz odgjyzie…
w parku Kumok i Miszur wykonują swój popisowy numer pt. „mopsia stonoga”
oprócz tego Miszurek, jak każda szanująca się szafiarka i blogerka kosmetyczna, musi wstąpić do lokalnej Sephory celem naperfumowania się świeżą koniczyną oraz szczyną
za to Kumok preferuje nawiązywanie kontaktów interpersonalnych i z upodobaniem zawiera znajomości na ulicy.
a w ogóle to nasza pierworodna jakoś nam się ostatnio znarowiła…
dać jej patyczek, to go zmiażdży, rozszarpie i zeżre…
co innego butelka. tę to sobie sama weźmie bez pytania…
a potem będzie w nią grać:
a jak już się człowiek wybiega, wymlaska i wypaprze w okolicznych kałużach, to wtedy może już spokojnie zasiąść na matce
i upierniczyć ją dokumentnie wszystkim, co występuje w biocenozie w promieniu 50 metrów
po spacerku można wrócić do domu i dostać doła
albo zapaść w sen
ewentualnie też można przez chwilkę poudawać dzidziusia…
ale tylko przez chwilkę, bo na dłuższą metę nie opyla się być dzidziusiem…
bo dzidziuś musi znosić różne przykrości ze strony matek…
na przykład kąpiel. to jest bardzo duża przykrość:
Miszur nie rozumie, czym sobie na to zasłużył. Przecież on czysty.
i w dodatku go kamerujo! i fotografujo! – i wrzucajo na bloga, o TU na przykład. oraz TU.
– Dobra, już mi sie odechciało!
ale jak już parufka wyschnie to jest taaaaaka pachnąca :))
i uśmiechnięta!
– O-ou! Macie lemoniadę?
– Majom tes bifffkopty i nie kcom dac Kumokowi…
– Słysem jak je chrupiess… Daj!
– Nooo daaaaj….
– Pocenstujem siem, dobja?
– Daj chsu… Chies pjosi…
– Ommm.. niom… niom… Ciap..hciap…hhhciaaap…
– A dja Misujka? A dja Misujka?!!
– Nje ma, skoncyły siem…
– Tu tes jus nie mas?
– Chujowo.
oraz filmowo:
na zdjęciach Kumciu jakaś taka grzeczniejsza była…? albo mi się wydaje.
a na zakończenie: krótka historia Misia Maciusia
który wisiał sobie smutno w lumpeksie na tle flagi narodowej i nie wyobrażał sobie dalszego życia w tym otoczeniu politycznym
aż przyszła Zazie i misia zdjęła
Zakaz upolityczniania misiów!
misie potrzebują zupełnie innej scenerii życiowej
o takiej, na kolankach u mamusi
strona główna > codziennik > mopsy > kumok > miszur > czuczu
Obserwuj Mopsiki Zazie: