dzień 15: poniedziałek, 1 lutego 2016
O wiele łatwiej odchudzać się wiosną.
Chociaż nie… Wiosną lepiej być już odchudzoną! ;)
♦ WAGA: nie dziś.
♦ ILOŚĆ WYPITYCH PŁYNÓW: znów za mało! :(
♦ SUPLEMENTY: witaminizacja
♦ POSIŁKI: zjedzone.
śniadanie: omlet z pieczarkami i pomidorem
obiad: duszone boczniaki z warzywami
kolacja: łosoś na parze z brokułem
♦ AKTYWNOŚĆ FIZYCZNA: wizualizuję nordic walking :)
♦ SAMOPOCZUCIE: senno-zimowe, lekko grypowe
♦ GRZECHY i WYSTĘPKI: twarożek kozi z rodzynkami. potrzebowałam deseru! ;)
♦ MOTYWACJA:
♦ PIOSENKA DNIA: „Femme like you” cover Marie Plassard
♦ KOMENTARZ: dzień za dniem. po prostu.
♦ PSYCHOLOGICZNY PROGRAM ODCHUDZANIA wg dr Judith S. Beck – dzień 015
zadanie 15: Monitoruj swój jadłospis
Niniejszym rozpoczynamy 3 tydzień z kognitywnym marudzeniem dr Beck, pełnym – wydawać by się mogło – “oczywistych oczywistości”, o których jednak zapominamy w całym tym amoku odchudzania i panice dietetycznej, skutkiem czego po kilkunastu dniach szamotaniny z samą sobą i otaczającym nas jedzeniem padamy bez sił z jękiem: “kurwa, japierdole nie dam rady…” i histerycznie opychamy się pączkami z lukrem, a następnie mamy ochotę strzelić sobie w łeb, o czym informujemy wszystkie nasze psiapsiółki na fejsbuniu.
Znasz? Było grane?
No to może jednak przeczytasz kolejna porcję mądrości dr Beck?
Monitoruj swój jadłospis
- Nawet jeśli już stosujesz dietę, nie opuszczaj dzisiejszego zadania. To bardzo ważne! – przestrzega Dr Beck – Jeżeli dzisiaj rozpoczynasz dietę, przyjmij moje gratulacje. Dzisiejszy dzień oznacza wielką zmianę w twoim życiu. Zasługujesz na nagrodę za to, że udało ci się dotrzeć aż tak daleko.
Blah blah blah blah…
Kim jesteś? Jesteś zwycięzcą… Blah blah blah blah…
A teraz KONKRETY!
Najpierw musisz się zważyć.
YES! YES! YES!
Wskakuj na wagę!
♣ Staraj się wchodzić na wagę w ubraniu, które zawsze waży tyle samo.
♣ Wchodź na wagę tylko raz. Nie waż się drugi raz z nadzieją, że wskazanie będzie niższe. To nie ma znaczenia, a tylko może wpędzić cię w obsesję.
♣ Nie traktuj swojej wagi jako katastrofy ani powodu do samokrytyki. Nie ma znaczenia, czy jutro będziesz ważyć 60, 70, 120 czy 160 kilogramów. Czy masz do zrzucenia dużo czy mało, umiejętności nabyte dzięki temu programowi będziesz stosować już całe życie. To nieistotne, czy droga do celu zajmie ci 4 tygodnie czy 8 lat. Nawyki, które wejdą ci w krew zachowasz na bardzo długo.
Zważona? Wstrząśnięta – niezmieszana? To zapisz wagę w dzienniku diety. (Ej, będziesz się ważyć tylko RAZ w tygodniu!) Ja ważę się tylko w piątki, nago, po prysznicu, przed śniadaniem. Da się przeżyć. Startowałam z wagą 85 kilogramów i naprawdę łkałam gorzkimi łzami, ilekroć stawałam na wadze. Ale stawałam!
[ nie jest to co prawda – szalenie modna wśród celebrytek – „dieta zmieniająca rysy twarzy”,
ale moim zdaniem i tak widać różnicę ;) ]
Dr Beck nie pozostawia nam większych złudzeń co do naszych dalszych losów, pisząc:
OD TERAZ CZEKA CIĘ:
⊕ Przestrzeganie diety
Jedz tylko to, co przewiduje jadłospis poprzedniego dnia. Zjadaj wszystko, co zostało przewidziane w jadłospisie, chyba że nasycisz się wcześniej. Nie opuszczaj posiłków.⊕ Monitorowanie jadłospisu
Zaraz po posiłku zanotuj wszystko co zjadłaś.⊕ Nagradzanie się za każdym razem, gdy stosujesz się do zaleceń diety
Powiedz sobie: – Świetnie! Zjadłam to, co powinnam i zaraz to odnotuję.⊕ Reagowanie na myśli sabotujące, gdy zjesz coś nieodpowiedniego
Jeśli myślisz: “Czemu to zjadłam? Przecież nawet nie miałam na to ochoty! Jestem naprawdę do niczego!” – odpowiedz na to na przykład tak: “No tak, zjadłam coś, czego nie było w jadłospisie… To jeszcze nie koniec świata! Mogę natychmiast wrócić na dobrą drogę!”
Wieczorem ocen, w jakim stopniu udało ci się przestrzegać ustalonego jadłospisu. Przyznaj sobie nagrodę za wszystko, co było z nim zgodne. Czy zdarzyło ci się zjeść coś, co nie było przewidziane? Jeśli tak, to pomyśl jak rozwiązać ten problem: zastanów się, co możesz zrobić, aby wyeliminować takie błędy. Jeśli np. czujesz silny głód między posiłkami, może potrzebujesz czegoś pożywniejszego lub dodatkowej przekąski. Jeśli jesz z nudów, postaraj się urozmaicić swój rozkład zajęć.
Wiem, brzmi średnio. I strasznie nudno. Ale pisałam już Wam, że dla mnie dieta i odchudzania to taka trochę „gra strategiczna” prowadzona z samą sobą. A nawet najnudniejsza gra potrafi wciągnąć, pod warunkiem, że… zaczynasz w nią wygrywać. Wtedy liczy się każdy punkt, każde zaliczone zadanie i wyzwanie, kolejny wykonany plan czy trening, coraz wyżej ustawiona poprzeczka. Zaczyna cię to kręcić. Pod warunkiem, że dasz sobie wygrać!
Zanim jednak staniemy na podium i damy się udekorować szarfa mis publiczności o wadze 50kg, Dr Beck przestrzega nas:
Zapewniam cię, że w pewnym momencie zechcesz przestać zapisywać, co zjadasz. Zwykle następuje to w chwili, gdy odstępujesz od przestrzegania diety i nie chcesz spojrzeć prawdzie w oczy, by nie mieć wyrzutów sumienia. gdy poczujesz taką chęć, zrób krok do tyłu. W takich sytuacjach zapisywanie jest jeszcze ważniejsze. Być może pomyślisz: “Nie ma znaczenia, czy tym razem zanotuję, co zjem” – oczywiście, że to ma znaczenie!
Kiedy zrzucisz parę kilogramów, zaczynasz odczuwać większą „kontrolę” nad swoim ciałem i jego wagą – przynajmniej ja tak miałam – i nabierasz złudnego przekonania, że oto panujesz nad sytuacją, w związku z czym możesz zacząć niejako sama (poza jadłospisem) decydować, co możesz zjeść, a czego nie. Nic bardziej mylnego! Dałam się na to nabrać podczas pierwszego „zrzutu kilogramów” i niestety dostałam sporą nauczkę. Dieta i odchudzanie to złożony proces, który – raz zapoczątkowany – musi trwać i rozciągać się w czasie. Doświadczenie nauczyło mnie, że organizm w czasie tego procesu przechodzi różne fazy (ponownie podkreślam, że piszę tu o swoim przypadku) – a mianowicie: każdy spadek wagi, nawet o 2-3 kilogramy, potrzebuje swego rodzaju „ugruntowania”, który jest niczym innym jak właśnie wytrwaniem w diecie, na dokładnie takich samych zasadach, które chwilę wcześniej doprowadziły do zrzucenia tych 2-3 kg. Jeśli zaraz po spadku wagi zaczniesz sobie folgować – nawet przez chwilę! – to masz jak w banku, że Twój organizm ekspresowo wyrówna sobie „straty wagowe”, a jeśli będziesz mieć pecha, to zrobi to z nawiązką. Wniosek jest prosty: udało Ci się schudnąć kilogram? Dwa lub trzy? Świetnie, ale dietuj dalej. Ugruntuj tę wagę kontynuowaniem diety i pokaż organizmowi, że to faktycznie jego nowa waga. U mnie takie „ugruntowanie” każdego coraz to niższego wskazania na wadze trwało ok. 2 tygodnie – i dopiero po tym czasie, o ile zachowałam konsekwencję w diecie, organizm pozwalał na „odebranie” sobie kolejnych kilogramów.
Zapisywanie wszystkiego, co zjadasz POMAGA:
⊕ Poczuwać się do odpowiedzialności za to, co się zjada
Zadziwiające jest, co nasze umysły wymazują z pamięci, kiedy nie zależy nam na zapamiętaniu (…). Nie zawsze świadomie okłamujemy się w sprawie tego, co jemy Naprawdę łatwo jest zapomnieć o niewielkich ilościach resztek z obiadu, śmietance do kawy, dokładkach, degustacjach w supermarketach, snackach, którymi częstują nas znajomi w pracy. Zapisywanie wszystkiego, co się zjadło zgodnie z jadłospisem oraz poza nim, zmusza do uświadomienia sobie, co się robi. Trudno się zwodzić, kiedy widzi się dowody – czarno na białym.⊕ Wzmocnić motywację
Da ci możliwość nagradzania się, zwłaszcza kiedy świadomie sobie tłumaczysz, jakie to ważne, że przestrzegasz zaleceń diety.⊕ Uwierzyć we własne siły
Gdy się skupisz na dostrzeganiu sukcesów ze stosowania diety, zaczniesz zdawać sobie sprawę, że stać cię na przestrzeganie wymaganych zasad i na zrobienie tego, co trzeba, żeby schudnąć.⊕ Rozpoznawać i rozwiązywać problemy
Poświęcenie wieczorem kilku minut na sprawdzenie, czy wszystko przebiega zgodnie z planem (a jeżeli nie, to dlaczego) pomoże ci uniknąć powtarzania błędów. Jeśli się przejesz albo zaczniesz podjadać, nie będziesz uważać się za nieudacznika. Spojrzysz na to, jak na problem do rozwiązania, a nie osobiste niepowodzenie.
No. To chyba wiemy, co robić…? :)
Przyłączysz się? Ciałopozytywnie o życiu, tyciu i chudnięciu
Hmm…, czyli jak sobie obiecałam, że jak na wadzę zobaczę 68 kg, to w nagrodę pójdę na kebaba, to ten teges nie bardzo, co? Dwa tygodnie na ugruntowanie wagi, mówisz…Kurde, mnie szlag trafia, jak przez jeden dzień waga stoi w miejscu:-( Ale jak trza, to trza…Buu, jutro tłusty czwartek a ja na diecie:-( I okres będę miała zaraz:-( Buuu…Ale, ale, brokułki też są pyszne, a latem… jak wyjdę na plażę, to… klękajcie narody! Tak będzie! Czego i Tobie, Zazie, i sobie życzę. Oby nie pobożnie! No!
Banga, ale nie spinaj się tak na starcie! :)
Nawet jeśli się zdarzy, że zjesz tego kebaba czy pączka, to koniec świata raczej nie nastąpi z tego akurat powodu. Fajnie jest – dla samej siebie i własnego „dietetycznego morale” powstrzymać się od świętowania Tłustego Czwartku, ale ja to mówię ze swojej perspektywy: osoby, której nie wystarczy JEDEN pączek, tylko która pochłonie zaraz 3 albo 5. Niestety w tej kwestii nie mogę sobie ufać, dlatego też wolę nie wystawiać się na takie pokusy i nie luzować sobie zasad ani nie robić wyjątków, bo one często okazują się dla mnie równia pochyła i gwoździem do trumny.
Co do wagi stojącej w miejscu to ja przeszłam ostrą lekcję pokory, bo moja waga – tak jak pisałam – regularnie zastyga na 2 tygodnie, potem spada i znów zastyga na 2 tygodnie na tym niższym poziomie. Nie ma tak, że każdego dnia widzisz spadek – nawet minimalny. Przynajmniej mój organizm chudnie tak „schodkowo”, więc tym bardziej muszę za każdym razem wytrwać w diecie, nie zrażając się pozornym „brakiem efektów” odchudzania z dnia na dzień.
Powodzenia! Trzymam kciuki za Twoje letnie plażowe występy! :)))