dzień 32: czwartek, 18 lutego 2016
Moja poretinoidowa maska powoli zaczyna przypominać twarz – wysyp cudownie zniknął, a resztki wylinki dobijam kremem z 15% kwasem glikolowym. Jestem hardkorem, ale okazuje się, że intuicyjnie wiem, czego potrzebuje moja skóra. Odchudzanie trochę mi już spowszedniało, ale może to i dobrze – im mniej emocji towarzyszących jedzeniu, tym mniejsze ryzyko wpadki.
♦ WAGA: 67,3 kg
♦ ILOŚĆ WYPITYCH PŁYNÓW: głównie yerba mate i pu erh
♦ SUPLEMENTY: multiwitamina, żelazo, żeń-szeń
♦ POSIŁKI: na szczęście. choć mam kryzys głodowy.
śniadanie: omlet z oliwkami i kaparami
obiad: gotowany indyk z pomidorami i oliwkami
kolacja: krewetki ze szpinakiem i awokado
xxxxxxxxxxxx
♦ AKTYWNOŚĆ FIZYCZNA: niesprzyjające okoliczności.
♦ SAMOPOCZUCIE: galopujący PMS
♦ GRZECHY i WYSTĘPKI: brak
♦ MOTYWACJA: lekko opadająca
♦ PIOSENKA DNIA: boski obłędny cover piosenki The Smiths „Stop me if you think you’ve heard this one before” – Mark Ronson ft. Daniel Merriweather – przepraszam, ale mam ciarki
♦ KOMENTARZ: raz na milion lat spodoba mi się jakiś chłopiec ;)
A tymczasem…
♦ PSYCHOLOGICZNY PROGRAM ODCHUDZANIA wg dr Judith S. Beck – dzień 032
zadanie 32: Dieta podczas urlopu
Nie będę odkrywcza, stwierdzając, że jedną z najpopularniejszych urlopowo-podróżniczych atrakcji jest… jedzenie! :) Oczywiście wierzę, że podczas wyjazdów podziwiacie piękne okoliczności przyrody, tańczycie w porannej rosie i wzdychacie przy zachodach słońca; kochacie zabytki, cenicie sztukę późnego średniowiecza i modernistyczną architekturę miejską; poznajecie obce kultury, bacznie obserwujecie tubylczą ludność, pochylacie się z aparatem nad wyjątkowymi okazami lokalnej flory i fauny; chłoniecie egzotyczną energię miast i niepowtarzalną atmosferę wsi, ale…
Ale.
Nieważne, czy jesteście w Paryżu, Bangkoku, Ustce, Reykjaviku, Ułan Bator, Bytomiu czy w Wólce Cycowskiej pod Nowym Stręczynem – zawsze i wszędzie myślicie o tym, jak sobie po wielokroć umilić ten sielsko-anielski czas wakacji. Oczywiście umilić jedzeniem! Bo to grzech być tu lub tam i nie spróbować foie gras, pad thai,smażonej flądry, hakarla, buudzy, hauskyjzy czy bigosu sołtysa. A dupa rośnie.
Wiele osób obawia się przytyć podczas podróży (…) Choć przez cały rok jedzą zgodnie z dietą, to z wakacji zwykle wracają z dodatkowymi 2-3 kilogramami. (…) Wszystkim moim pacjentom powtarzam to samo: czy podróżujesz w interesach, czy dla przyjemności, zawsze możesz zapanować nad sytuacją, jeżeli tylko przed wyjazdem opracujesz strategię.
Zachowanie pełnej diety podczas wyjazdu czy urlopu (zwłaszcza spędzanego w towarzystwie) jest praktycznie niemożliwe! Nie łudź się, że Twoja nieugięta siła charakteru pozwoli Ci uniknąć celebrowania śniadań na słonecznym tarasie, wypraw do smażalni ryb czy na lody, wizyt na lokalnym targu czy w tradycyjnej restauracji danego regionu. Jeśli myślisz, że w tym czasie – kiedy Twoja rodzina lub przyjaciele urządzą sobie festiwal smaków – Ty będziesz siedzieć w pokoju hotelowym, pod namiotem czy na kwaterze, samotnie wpierniczając wafle ryżowe popijane odchudzającą herbatką – to się mylisz. Bardzo i grubo.
Po pierwsze – z własnego doświadczenia wiem, że wakacyjna euforia wypoczynkowa nadwyręża najtwardsze charaktery, łamie żelazne zasady i unieważnia solenne obietnice. Słońce, pogoda, wiatr od morza, górskie powietrze… – no nie ma siły: chce się żreć.
Po drugie – nie po to jedziesz na wakacje, żeby się umartwiać, zadręczać i pokutować. W takim razie równie dobrze mogłabyś zostać w domu i wziąć jeszcze nadgodziny w pracy. Bez klimatyzacji, żeby więcej tłuszczu spalić.
Po trzecie – naprawdę nie wiem, w którym nad-nad-bagażu chcesz upchać te wszystkie wafle ryżowe, dietetyczne koktajle i przeciery z eko-marchwi; bo że dostaniesz je w restauracji w turystycznej miejscowości czy wiejskim sklepie społem i tak oddalonym 20 wiorst od pola namiotowego – szczerze wątpię.
Latem minionego roku gościłam na Mazurach, w peerelowskim ośrodku z restauracją i kafeterią oraz kilkoma sklepikami w promieniu 20 kilometrów – i pamiętam jak dziś, że razem z Syd na naszej bezglutenowo-bezlaktozowej diecie, głodne jak dzikie psy (po obiedzie, którego nie dało się zjeść) jeździłyśmy od jednego do drugiego sklepu w poszukiwaniu czegokolwiek zdatnego do zjedzenia bez konieczności gotowania. I uwierzcie mi – nigdzie i nic. Asortyment sklepów w 100% składał się z produktów niedozwolonych w naszym programie żywieniowym, choć obiektywnie prezentował się całkiem bogato: pieczywa, jogurty, sery, mleka, zafoliowane wędliny, słodycze, lody, kolorowe napoje.
W końcu nie wytrzymałyśmy i kiedy pewnego dnia w naszej hotelowej restauracji podano na deser lukrowane pączki z kolorową posypką – stwierdziłyśmy, że… chuj! raz się żyje! – i wpierniczyłyśmy po trzy.
Jaki z tego w niosek? Uważaj, bo i tak nie jesteś w stanie zachować na urlopie pełnej diety (no chyba, że jedziesz na wczasy odchudzające!) – a im bardziej będziesz sobie dokręcać śrubę, tym mocniej odskoczy. I zupełnie niespodziewanie skończysz z twarzą w torcie lodowy, zagryzając deser kebabem, smażoną flądrą i oscypkiem.
Dlatego podejdź do sprawy realnie, bez baśniowych wizji na temat swojego żelaznego charakteru i niezłomnych postanowień. Pogódź się z tym, że prędzej czy później nie będziesz już wstanie dłużej opierać się pokusom i na 100% się złamiesz. Dlatego lepiej od razu wkalkulować ten scenariusz w „koszty” podróży.
Opracowanie planu podróży
Mniej więcej tydzień przed wyjazdem przygotuj strategię stosowania diety. Podejmij decyzję, jak ściśle chcesz się trzymać diety, a szczególnie jakie dopuszczasz wyjątki i ile pozwalasz sobie przytyć. (…) Najrozsądniejszy wydaje się wybór jednej z poniższych możliwości:
A. Codziennie pozwól sobie na kilkaset dodatkowych kalorii.
B. Przestrzegaj zwykłego jadłospisu, ale czasami dodaj drobne przyjemności.
C. Przestrzegaj diety, a ostatniego dnia pozwól sobie na szaleństwo
Niestety najbardziej realnie wygląda opcja A. To znaczy: jesteś na urlopie ze świadomością „bycia na diecie” i trzymasz się jadłospisu na tyle, na ile jest to możliwe – co np. w moim przypadku oznacza wybieranie z każdego posiłku białka w jak najczystszej postaci oraz węglowodanów złożonych w formie warzyw: jasne jest jednak, że nie mam szans na rybę czy warzywa gotowane na parze, więc muszę się zadowolić kawałkiem kurczaka z rożna (bez skóry), sałatką grecką (bez fety), rybą ze smażalni (bez skóry) czy jajecznicą (no cóż, że na tłuszczu nieznanego pochodzenia).
Druga zasada, którą się kieruję – z dań „ponadprogramowych” (stojących w jawnej opozycji do mojej diety) jem tylko i wyłącznie te potrawy, których nie miałabym możliwości skosztować standardowo w domu, w Warszawie, nie będąc na urlopie – a więc jakieś regionalne specjały, których smak naprawdę wart jest grzechu. Bo po co mam jeść na wakacjach hamburgera, skoro jakoś żyję nie jedząc go na co dzień? Bez sensu. Skoro już łamać zasady, to niech będzie to coś ekstra! ;)
Stosując każdą z tych strategii, możesz trochę przybrać na wadze (o ile drobne przyjemności nie będą zbyt obfite), co wydaje się rozsądne, a już z pewnością lepsze niż przytycie bardzo dużo. Będziesz się czuć dużo lepiej, jeżeli wcześniej postanowisz, że tego właśnie chcesz. Nie będziesz czuć się dobrze, jeżeli mimo starań, aby nie przytyć, w okresie odstępstw od diety przybierzesz na wadze.
Jeżeli reguły diety są zbyt surowe, mogą być trudne do zniesienia w czasie wyjazdu i doprowadzić do odejścia od diety.
Zanim wybierzesz strategię, zastanów się, jakich potraw i napojów zechcesz skosztować w czasie wakacji. Czy sprawi Ci przyjemność sączenie drinków przy barze? Czy wolisz delektować się kalorycznym deserem po obiedzie? A może próbować nowych nieznanych potraw? Gdy opracujesz strategię, zanotuj ją.
No więc wliczamy sobie w koszty i straty, że za cenę wakacyjnych przyjemności gastronomicznych możemy trochę (podkreślam: trochę) przytyć. Przyjmujemy to do świadomości, godzimy się z tym i przyzwyczajamy w myślach do tego, że po powrocie czekają nas 2 kg więcej. I nie rozpaczamy z tego powodu, bo przecież tak właśnie planowałyśmy! Po wakacjach natychmiast wrócimy na dietę, więc na pewno szybko zrzucimy nadprogramowy balast pourlopowy.
Żeby jednak nie do końca „iść na całość” podczas dostarczania sobie organoleptycznych przyjemności, dr Beck podaje nam kilka sposobów na kontrolowanie sytuacji:
Jak nie przytyć za dużo
Spróbuj przewidzieć sytuacje, w których Twoja siła woli może być wystawiona na ciężką próbę. Później zastanów się, co możesz wtedy zrobić. Oto kilka pomocnych metod:
⊕ Więcej ćwiczyć, chodzić na spacery – aby spalić nadwyżki kaloryczne
⊕ Jeść śniadania połączone z obiadem zamiast dwóch oddzielnych posiłków – jeżeli wstajesz później niż zwykle, połączenie tych dwóch posiłków pozwoli Ci zjeść więcej za jednym razem.
⊕ Nosić jedzenie ze sobą – jeżeli czeka Cię długa podróż, weź na drogę ulubione potrawy (które dopuszcza Twoja dieta). Staraj się nie jeść w drodze z nudów. Uważaj też, aby nie jeść więcej niż normalnie, zwłaszcza w przypadku zmiany czasu.
⊕ Stosować strategie, które już znasz – np. jak odróżnić głód od zachcianek i jak je znosić; jak stosować techniki zwalczania zachcianek; jak radzić sobie z rozczarowaniem i poczuciem krzywdy; jak zachowywać się względem natarczywego częstowania, a przede wszystkim jak się przygotować do jedzenia i picia alkoholu poza domem.
W drodze do domu
Droga do domu bywa stresująca ze względu na wizję stawania na wadze i konfrontację ze swoją realną wagą po urlopie. Powiedz sobie wtedy:
“Kiedy wejdę na wagę, może się okazać, że przytyłam. To nic, przecież zakładałam, że trochę przytyję… Jak tylko wrócę do domu, będę lepiej panować nad tym, co jem i znowu schudnę.” Potraktuj drogę do domu jako symboliczne przejście od wakacyjnego odżywiania do diety.Zaplanuj jadłospis na resztę tego dnia i na jutro. Wiele osób usiłuje szybko zrzucić dodatkowe kilogramy, bardzo ograniczając jedzenie po powrocie. Nie rób tego, bo grozi to tym, że później przez kilka dni będziesz jeść zbyt dużo. Wróć do zdrowych nawyków: jedzenie powoli i na siedząco, planowanie jadłospisu na piśmie i zapisywanie wszystkiego, co jesz.
Myśli sabotujące
“Tak dobrze się spisuję! Należy mi się trochę odpoczynku od tych wszystkich zasad. Co to za wakacje, jeśli nie będę jeść tego, na co mam ochotę.”
To nie jest kwestia “wszystko albo nic”. Nie musisz wszystkiego sobie odmawiać. Możesz jeść niektóre z ulubionych potraw. W ten sposób nie stracisz całej przyjemności z jedzenia. A kiedy wrócisz do domu i wejdziesz na wagę, będziesz się cieszyć, że nie przytyłaś. Dla tej chwili warto się postarać!“To niesprawiedliwe, że na wakacjach nie mogę jeść tego, co bym chciała.”
Racja. To niesprawiedliwe. Ale nie można mieć wszystkiego. Nie możesz jeść, ile chcesz i nie możesz przybrać na wadze. Dotychczasową utratę wagi okupiłaś ciężką pracą. Szkoda by było to zaprzepaścić, jedząc teraz bez ograniczeń.
Jeśli przytyłaś po urlopie lub wyjeździe – nie zadręczaj się! Od razu kiedy będzie to możliwe wróć na dietę, nie pozwalając aby „nabyte kilogramy” utrwaliły się. Zresetuj wszystkie popełnione grzechy żywieniowe, nie obwiniaj się, nie rozpamiętuj, nie pokutuj, nie żałuj za grzechy – po prostu idź naprzód i nie oglądaj się za siebie.
Skoro tyle już schudłaś, to te 2-3 kg nie są tragedią. Zrzucisz je lada moment.
Najważniejsze, że dobrze się bawiłaś! :)
Przyłączysz się? Ciałopozytywnie o życiu, tyciu i chudnięciu
Zdecydowanie wakacje to czas na popuszczenie pasa. Ja radze sobie z tym po prostu chodząc na hotelową siłownie w trakcie wakacji
[…] gdy jesz poza domem (klik!) Dzień 31 Zdecyduj, co z alkoholem (klik!) Dzień 32 Przed podróżą (klik!) Dzień 33 Nie jedz pod wpływem emocji (klik!) Dzień 34 Rozwiązywanie problemów […]
Czy dr Beck radzi jak żyć gdy dieta się już skończy?
Czekam z utęsknieniem na ostatni rozdział i jakieś objawienie egzystencjalne… ;) Chociaż pewnie, znając dr Beck, zaleci kierowanie się rozsądkiem i resztą kognitywnych sztuczek.
Hmmmm, to dziwne… na urlopie, nawet tym all inclusive, zawsze chudnę. Po prostu nie jem słodyczy. Za to nie żałuję sobie ryb, warzyw, owoców i pływania.
Wiesz, bo to chyba zależy od typu wypoczynku, który preferujesz :)
„Biegać, skakać, latać, pływać, w tańcu, w ruchu wypoczywać…” + warzywa, ryby, owoce = ideał zdrowego trybu życia; więc nie dziwię się ubytkowi wagi :))
Ja na wakacjach… niech no sobie przypomnę, kiedy ja ostatnio na takich prawdziwych wakacjach byłam… – a, już wiem! Ja w czasie wakacji głównie uciekam przed słońcem i chronię się przed upałem, bo strasznie cierpię przy wysokich temperaturach i umieram. A to nie jest raczej aktywne spędzanie czasu :)
Oj nie, nie tak to wygląda. Urlop wypoczynkowy, w odróżnieniu od urlopu krajoznawczego, spędzam raczej stacjonarnie, ale w przeciwieństwie do większości ludzi, po prostu nie przeginam z konsumpcją, darmowych % też. Jako, że _zawsze_ jem mało i głównie warzywnie, odstawienie słodyczy zapewnia mi spadek wagi. A w ogóle to jakiś obłęd – opracowanie planu podróży? dieta? Bardzo mnie ubawiła rada „Przestrzegaj zwykłego jadłospisu” – bardzo przydatna kiedy serwowane są potrawy i produkty których nawet nie potrafię nazwać:) Mam wrażenie, że to jakiś podręcznik samoumartwiania się. A głodny i wkurzony człowiek nigdy nie będzie szczęśliwy, a chyba chcemy być szczęśliwi, zwłaszcza na urlopie.