dzień 41: sobota, 27 lutego 2016
HEEEELP !!!
♦ WAGA: coś czuję, że… wolę o tym nie rozmawiać.
♦ ILOŚĆ WYPITYCH PŁYNÓW: piję tyle, co kot napłakał. tudzież wypluł.
♦ SUPLEMENTY: zaraz dołożę jakiś spalacz tłuszczu i tyle będzie!
♦ POSIŁKI: no niby tak….
śniadanie: omlet z pieczarkami i kaparami
obiad: gotowany indyk z warzywami
kolacja: soczewica w sosie pomidorowym
♦ AKTYWNOŚĆ FIZYCZNA: Potrzebuję wsparcia, motywacji, kopa w dupę na rozpęd…
♦ SAMOPOCZUCIE: Sfrustrowana na okoliczność powyższą.
♦ GRZECHY i WYSTĘPKI: Szczerze? Jebane rodzynki z kozim serem. Sok pomarańczowy. Pizza bezglutenowa.
♦ MOTYWACJA: heeeelp!
♦ PIOSENKA DNIA: Simple Minds, „Don’t you (forget about me)”
♦ KOMENTARZ: heeeeelp……
♦ PSYCHOLOGICZNY PROGRAM ODCHUDZANIA wg dr Judith S. Beck – dzień 041
zadanie 41: Sporządź nową listę zadań
Wiesz już, co robić, by dalej chudnąć i utrzymywać szczupłą sylwetkę. Teraz musisz tylko ćwiczyć te umiejętności, zwłaszcza po osiągnięciu upragnionej wagi. Niektóre z poznanych technik będziesz już stosować do końca życia. To gwarantuje ci trwały sukces. Jeżeli do tej pory po schudnięciu odzyskiwałaś zrzucone kilogramy, to znaczy, że nie wiedziałaś co robić. Teraz już wiesz.
Co „wiesz”? Jakie „wiesz”?! Nic nie wiem!
Czuję się jakby mnie nie było na żadnej z tych 40 lekcji, dr Beck…
Znów nie uważałam. Zamyśliłam się, rysowałam na marginesach, marzyłam…
Fuck.Fuck.Fuck.
Dobra, mam notatki. Przeczytam jeszcze raz.
Ale – paradoksalnie – niemal do końca trzymałam się dzielnie, a tymczasem ostatnie dni zawalam wprost koncertowo! :(
Frytki, ryba w panierce, pizza… What went wrong? Za długo byłam grzeczna…?!
Jebnij się, Zazie, w ten głupi łeb!
Od jutra wracam na właściwą drogę. I Chodakowską!
Tymczasem – kolejne złote rady dr Beck:
Oto wykaz technik, które poznałaś, wraz ze wskazówkami, jak często je stosować.
[jak często?] CODZIENNIE:
♥ Odżywiaj się zdrowo i niskokalorycznie
♥ Pomyśl, co jesz, zanim włożysz to do ust
♥ Jedz na siedząco, powoli i z namysłem
♥ Nie najadaj się do syta
♥ Zapisuj, co zjadasz
♥ Nagradzaj się
♥ Ćwicz, kiedy tylko masz okazję
♥ Reaguj na myśli sabotujące
[jak często?] REGULARNIE UTRWALAJ DOBRE NAWYKI:
♥ Waż się [1x w tygodniu] ♥ Omawiaj zmiany wagi i doświadczenia dietetyczne z mentorem [1x w tygodniu] ♥ Wykonuj zaplanowane ćwiczenia [3x w tygodniu] ♥ Stale sprawdzaj, czy wystarczy Ci czasu i energii na stosowanie diety [ TUTAJ ]
♥ W razie potrzeby czytaj Kartę Korzyści [ TUTAJ ]
♥ Stosuj techniki zwalczania zachcianek [ TUTAJ ]
♥ W chwilach zdenerwowania stosuj Technikę 7 Pytań [ TUTAJ ]
♥ Przygotuj się psychicznie do obchodzenia wyjątkowych okazji [ TUTAJ ]
♥ Rozwiązuj problemy, by zmniejszyć stres [ TUTAJ ]
♥ Zacznij wzbogacać swoje życie [ TUTAJ ]
[jak często?] ZAWSZE WTEDY, GDY GROZI CI PORZUCENIE DIETY:
♥ Planuj i kontroluj wszystko, co jesz
♥ Gdyby udało Ci się zachować na całe życie chociaż ten jeden nawyk, byłoby wspaniale. Jeśli to okaże się zbyt uciążliwe, spróbuj “zapisywać” to w myślach. Jeśli jednak poczujesz, że tracisz kontrolę nad ilością zjadanego jedzenia, natychmiast wróć do zapisywania wszystkiego i nie pozostawiaj sobie wyboru w tej kwestii!
Z moich doświadczeń wynika, że wiele osób zbyt wcześnie przestaje zapisywać jadłospis. Przeceniają swoją zdolność do utrzymywania dyscypliny bez specjalnych technik pomocniczych. Nie dziw się więc, jeśli okaże się, że i Ty przestałaś to robić zbyt wcześnie. Nie załamuj się, tylko po prostu wróć do stosowania pomocnej strategii.
♥ Czytaj Karty Reakcji. Za każdym razem, kiedy poczujesz, że myśli sabotujące odzyskują swoją moc – zacznij czytać te karty codziennie. Nie pozostawiaj sobie wyboru w tej kwestii!
Ogłaszam konkurs na zmotywowanie mnie do treningu…
Idę szukać nagród!
Przyłączysz się? Ciałopozytywnie o życiu, tyciu i chudnięciu
[…] Nie zapominaj o ćwiczeniach (klik!) Dzień 40 Wzbogacaj swoje życie (klik!) Dzień 41 Sporządź nowa listę zadań (klik!) Dzień 42 Trening, trening, trening […]
Szczerze… Zastanawiałam się kiedy taki post napiszesz… Nie żebym była człowiekiem malej wiary. Ja to po prostu regularnie przerabiam od kilku lat. I jaki wniosek ostatnio wyciągnąłam? Że diety przede wszystkim uzależnieniaja od myślenia o jedzeniu. Kiedy ile gdzie co. Można oszaleć. Motywacji starcza na jakiś czas a potem nagle się wszystko wali bo nie ma do czego wracac – bo sposob odzywiana sprzed diety niczego dobrego nie zapowiada. Z każdą kolejną dietą jest trudniej itd. Itd. Od diety do diety a w przerwach hulaj dusza. Dlatego sądzę że to droga do nikad. Mój obecny plan jem zdrowo ale nie wyliczam kalorii ani porcji i codziennie ćwiczę. Jak się nie nauczę że droga jest celem to nigdy nie uda mi się uciec tej sinusoidzie. Trzymam za nas kciuki. Także bierz się za tą Chodakowska. Choć jeśli nigdy nie ćwiczyłaś na fitnessie to trenuj przed lustrem. Powodzenia
Tylko widzisz, kryzys trwał 3-4 dni, już dążyłam o nim zapomnieć, znów jem jak trzeba i nie myślę o jedzeniu. Ale to prawda, droga jest celem, a moja dieta to w zasadzie program żywienia, bo kiedy już osiągnę zaplanowaną wagę, nadal będę jeść to samo, ale już bez wyliczania gramatury. Z Chodakowską jest ciężko, podchodzę do niej jak do jeża ;)
Dobrze, proszę nie bić, ja naprawdę chcę się czegoś dowiedzieć: o co chodzi z tym całym piciem wody/płynów?
Samo odchudzanie mało mnie interesuje, mi na pewno niepotrzebne. Ale często widzę właśnie takie przypominanie o konieczności picia wody. Tak jakby tu chodziło o zawiesinę tłuczonego szkła we wrzącym asfalcie. A przecież tu chodzi o wodę, się pije, bo się musi, inaczej się nie da. Gdybym nie wypijał dziennie tych, teraz sobie z grubsza oszacowałem, 2 litrów samej wody (reszty nie liczę, a tego też trochę będzie, a kawa wręcz odwadnia) to bym się czuł po prostu chory. Więc nichu nie rozumiem. Chęć zjedzenia czegoś słodkiego, choć mnie nie dotyczy, to spoko zrozumiem. Ale woda?
Ależ ja nie biję! No i nie piję…
Ale zawiesina tłuczonego szkła we wrzącym asfalcie bardzo do mnie przemówiła! :D
Nie wiem, na czym to polega, ale mnie po kilku łykach wody zaczyna… mdlić. Nie wiem, czemu.
Lekko gazowana woda jeszcze jakoś przejdzie, ale zwykła mineralna, albo co gorsza przegotowana – nie ma opcji.
Wiem, że muszę. Że powinnam. Że trzeba. No wiem. I będę, przyrzekam, będę. Ale takie są fakty. Robi mi się niedobrze :)