strona główna > codziennik > mopsy > kumok > miszur > czuczu
W „Listach do Redakcji” często pytacie mnie, jak wygląda moje życie… No więc wygląda ono mniej więcej tak:
Jak pewnie już wiecie przez całą jesień, zimę i przedwiośnie Kumok i Miszur pracowicie umilały nam czas swoimi rozlicznymi chorobami, dolegliwościami i tajemniczymi przypadłościami, na leczenie których musiałyśmy zrobić debet w mbanku (którego nadal nie jesteśmy w stanie spłacić), bo koszty szły w tysiące złotych.
No ale co – dzieciom mamy żałować?!
Chronologicznie i merytorycznie rzecz ujmując, swój pierwszy Monodram Somatyczny przedstawiła nam pod koniec października Kumok…
dostając nocnych drgawek, które – szczęście w nieszczęściu – pozbawiły nas złudzeń w kwestii kompetencji medycznych rzekomo “Najlepszego w Stolicy i Okolicy Weta od Mopsów” (do poczytania – TUTAJ).
Dalej było już tylko ciekawiej: niezliczone ilości badań, konsultacji, diagnoz, hipotez… (⇒TUTAJ)
które dawały Kumokowi mniejsze, większe lub zupełnie żadne szanse na wyleczenie, o długim szczęśliwym życiu nie wspominając.
Kto śledzi nasz facebookowy fanpage (⇒TUTAJ) ten wie, ile było podczas tych kilku miesięcy nagłych zwrotów akcji…
ile godzin spędzonych w klinikach i pod kroplówkami,
ile dręczenia Kumoka kolejnymi wkłuciami i badaniami
[Dwa wenflony w łapkach i oczekiwanie na kroplówkę]
oraz w końcu:
ile tej cudownej Kumoczej cierpliwości, woli życia i pokory w tym całym codziennym mopsim łobuzerstwie.
podczas tej całej odysei po weterynarzach, klinikach i lecznicach
poznałyśmy „specjalistów”, którzy dla dobra ogółu powinni jak najszybciej zmienić zawód
oraz tych, którzy diagnozują, leczą i pomagają zwierzętom
z sercem, pasją, doświadczeniem, wiedzą i zaangażowaniem ♥
[W poczekalni u weterynarza]
[Kumok robi inspekcje, a Miszurek rozpierdol]
[Miszur i jej pasażer na gapę]
[Dlaczego INNE psy u weta po prostu grzecznie czekają, a nasze robią kociokwik?]
Ostatecznie – od złowrogich podejrzeń neurologa w kwestii PDE/MNE (mopsiego zapalenia mózgu), przez rozmaite postacie padaczki, encefalopatię wątrobową oraz zespolenie wrotne żył wątroby…
… skończyłyśmy na diagnozie nieprawidłowego cyklu mocznikowo-ornitynowego i mikronaczyniowej dysplazji wątroby.
Leczenie Kumoka okazało się długie, żmudne i niestety tylko objawowe.
Metodą prób i błędów, pod kontrolą weterynarzy, doszłyśmy do wniosku, że najważniejszym czynnikiem odpowiadającym za drastyczne skoki poziomu amoniaku we krwi Kumoka (i w efekcie objawy neurologiczne) jest białko zawarte w pożywieniu.
Dzięki ograniczeniu go do minimum, a w zasadzie przestawieniu psa na dietę… wegańską, uzyskałyśmy nie tylko diametralną poprawę wyników badań, w tym utrzymujący się spadek poziomu amoniaku, ale także ograniczenie do minimum występowania ataków padaczkowych.
[Porady dietetyczne dr Kumoka, który nie lubi ziemniaczków]
Niestety Kumok nie zapałała miłością do rozgotowanych ziemniaczków z warzywami…
[Dieta ciasteczkowa Kumoka]
Na szczęście węglowodanowa dieta herbatnikowo-biszkoptowa spotkała się z uznaniem naszego smakosza
[Kumok kocha herbatniczki]
Kumok pokochała herbatniczki miłością wielka i nieokrzesaną
[Leki przeciwpadaczkowe dla mopsa? Tylko w biszkoptach!]
[Drzemka wśród podłogowych okruszków ciasteczkowych]
Do tego leki wspomagające wątrobę, kroplówki z ornipuralem
[Kumoczek pod kroplówką słucha piosenek dla dzieci]
oraz stosowanie przeczyszczającej laktulozy, która rytm wypróżnień Kumoka celowo utrzymuje na poziomie permanentnej sraczki.
A do tego standardowe codzienne mopsie aktywności:
[Kumiś zabrał Miszurkowi piłeczkę!]
[Mamo blacharo, rzuć piłeczkę!]
[Akrobata Śniadaniowy pije kawę i dzwoni do Babci]
[Kumok i Miszur czyli Ogień i Woda]
[Kolejny mecz piłki mordo-nożnej między Syd a Kumokiem]
[Miszur usiadła Kumokowi na głowie…]
[Miszurza dupka to idealna podusia dla Kumoka]
[Mopsikowe czułości na gołe pięści]
Przez te kilka miesięcy…
wiele się zmieniło w naszym domowym życiu z mopsami…
Konieczność regularnego podawania leków wymusiła zmianę naszego rytmu dnia.
Kumok i Miszur rzadko zostają teraz same, co – zważywszy na to, że obie pracujemy w domu – oznacza, że bez opieki spędzają zaledwie kilka godzin… tygodniowo.
W naszej sypialni stanęło dziecięce łóżeczko, w którym nauczyłyśmy je spać.
[Nowe „posłanko” Kumoka i Miszura]
Nie, nie dlatego, że chcemy bawić się w słodkie macierzyństwo, ale z bardzo prostej przyczyny…
ataki padaczkowe Kumoka zdarzają się wyłącznie w nocy i tylko dzięki “skoszarowaniu” mopsów w łóżeczku jesteśmy w stanie usłyszeć Kumoka i błyskawicznie zareagować, nie skazując jej na padaczkowe “poczonsanie mopsikiem” gdzie w odległym kącie mieszkania.
Oczywiście najprostszym rozwiązaniem byłoby spanie z mopsami w łóżku, ale chyba już kiedyś pisałam (TUTAJ), dlaczego zrezygnowałyśmy z tej jakże rozkosznej opcji.
Tuż obok mopsikowego łóżeczka stoi koncentrator tlenu, który w każdej chwili rusza pełną parą…
[Dotleniamy Kumoka]
gdy tylko Kumok lub Miszur zaczną się zapowietrzać. W pogotowiu czekają także przeciwdrgawkowe wlewki diazepamu i drewniana szpatułka, do walki z Kumoczym szczękościskiem padaczkowym.
W tak zwanym międzyczasie straciłyśmy naszego ukochanego granatowego 15-letniego Saabusia…
[Powolny Objazd Miasta 20-letnim Oplem]
i musiałyśmy jeździć różnymi dziwnymi pojazdami czterokołowymi….
Żeby było jeszcze ciekawiej – zaraz po Kumoku rozchorowała się Miszur…
Nastąpił u niej całkowity spadek odporności – na skutek stresu, nerwów i tęsknoty podczas wielogodzinnych oczekiwań na nasz powrót z kolejnych badań i kroplówek Kumoka
Miszur nie towarzyszyła nam w tych weterynaryjnych eskapadach
Ponieważ w poczekalni u weterynarza zachowuje się mniej więcej tak:
[Miszurek w poczekalni u weterynarza (I)]
oraz tak:
[Miszurek w poczekalni u weterynarza (II)]
a gdy w polu widzenia pojawi się jakikolwiek inny pies – Miszur dostaje szału:
drze się, wyje, toczy pianę z pyska i za wszelką cenę próbuje delikwenta rozszarpać
Niestety takie są skutki braku wczesnej socjalizacji – z powodu przechorowania całego szczenięctwa na nużycę i towarzyszącej jej zerowej odporności, która uniemożliwiała wykonanie niezbędnych szczepień…
No i teraz mamy – histerię, szał, panikę…
Zawsze starałyśmy się ją uspokajać, ale niestety w końcu i Kumok zaczęła szaleć pod wpływem histerii Miszura, co praktycznie uniemożliwiało podawanie jej kroplówek.
Dlatego zmuszone byłyśmy zostawiać Miszura samą w domu…
Skutkiem czego – ze stresu i tęsknoty doznała całkowitej utraty odporności, czego skutkiem było głębokie ropne zapalenie skóry oraz wznowa rzekomo wytępionego w szczenięctwie nużeńca.
O ile choroby Kumoka praktycznie nie było widać “na zewnątrz”, o tyle Miszur prezentowała żałosny obraz nędzy i rozpaczy.
Oszczędzę Wam zdjęć eksplodujących bolesnych wulkanów pod dolną szczęką, krwawych wybroczyn na faflach oraz ropy i limfy sączącej się z otwartych ranek [⇒ zamiast tego – foto Miszurka w stylizacji „na królewnę mamusi”]
Pominę cały proces przemywania, oczyszczania, smarowania, nakłuwania i opróżniania ropni [⇒ zamiast tego – słodkie chwile z mamą Syd]
O bólu, który Miszur przy tym cierpiała, nawet nie wspomnę.
Wiele tygodni brania antybiotyków oraz niezliczone serie kuracji Zylexis’em (szczepionka na odporność),
a także na finał – podanie Bravecto (wiecie, że bardzo pomaga w walce z nużeńcem?) –
w końcu przyniosły jakiś efekt i skóra Miszura powoli zaczęła wracać do normy.
Niestety do tej pory, kiedy tylko nastąpi spadek odporności u Miszura (towarzyszący np. przeziębieniu), natychmiast na jej buzi pojawiają się ropne krwawe krosty.
Idąc dalej, gdy tylko wyleczyłyśmy Miszurkową skórę, czekała nas kolejna niespodzianka. Nasza młodsza dziewczynka zaczęła siusiać z krwią. Zapalenie dróg moczowych, kolejne antybiotyki, leki przeciwkrowotoczne i przeciwzapalne oraz kolejne serie kuracji Zylexis (jeden zastrzyk = 60 zeta, hahaha, żegnajcie wakacje!).
Po kilku tygodniach leczenia i kolejnych posiewach moczu (pobieranych igłą wprost z pęcherza, przez powłoki brzuszne) i antybiogramach okazało się, że bakteria Proteus Mirabilis zamieszkująca Miszurkowy pęcherz, zdążyła się uodpornić na wszystkie dostępne antybiotyki i jedynym wyjściem jest wysłanie próbki moczu do Niemiec, gdzie w specjalistycznym laboratorium zostanie wykonany posiew oraz autoszczepionka. W innym wypadku grozi Miszurowi… sepsa. Po kolejnych tygodniach wypełnionych podawaniem Miszurkowi najróżniejszych kombinacji antybiotyków – sytuacja wydaje się być opanowana. I tego się trzymajmy!
A poniżej – bez zbędnych opisów –
filmowe migawki z życia Kumoka i Miszura z ostatnich 6 miesięcy
[Kumok głaszcze lodówkę, Miszur także wyraża rozmaite uczucia]
[Kumoczo-Miszurza napierdalanka]
[Jak upierniczyć kanapę wszystkim, co mopsie…]
[Dawaj chjebek!]
[Prosięta karmione jabłuszkiem]
[Konsumpcja kukurydziana Miszurka]
[Miszur ogląda drugi sezon Hannibala]
[Miętoszenie Miszurka]
[Nocne wygibasy Miszura]
[Mała Włochata Buzia śpi i szczeka]
[Kumok i Miszur na urodziny Babki DżiDżi]
[Babcia Dżidżi przyjeżdża do Kumoka i Miszura]
[Babkaaa! Babkaaaaaa psyjechali!!! I pjezenty!]
[Kumok gra na małpie]
[Solówka na Małpę]
[Mała Biała Kiełbasa]
[Dobry wieczór, czy zastałam Kumoka?]
[Miszur robi przyjęcie towaru do warzywniaka i testuje jabłuszka]
[Jedno ważne pytanie do Miszurka]
[Miszur i higiena osobista]
[Konsultacje medyczne u dr Kumoka i asystenta Małpiszona]
[Wiosenne tańce Kumoka i Syd]
[Choreografia zakręconego ogonka]
[Drzemka z Mamą]
[Poranny teatrzyk kukiełkowy Miszurka]
[Dawaj mnie to żarcie, kobieto!]
[Kumok w duecie z Radiem Pogoda]
[Mopsikowe czułości o poranku]
[Słowo na niedzielę od mopsików]
[Mopsikowa sjesta]
[Little Big Mishur – cover „My dick is very big” by Little Big]
[Miszur – pies w formie białej kiełbasy]
[Miszurek serwisuje Myszkowóz]
[Miszurek sugeruje dyskretnie, że zbliża się pora kolacji…]
– Miszurku, czy teraz mi uwierzysz, że nie jesteś adoptowana?
strona główna > codziennik > mopsy > kumok > miszur > czuczu
Obserwuj Mopsiki Zazie:
Przechodziliśmy podobne jazdy ze Stefkiem ale u nas duzo szybciej i mniej optymistycznie się to wszystko skończyło. powinnyście być podawane jako przykład idealnej polskiej rodziny i wystąpić o (co najmniej) 500+ :)
Dzielne Kumoczek i Miszurek, dzielne Matki :*
Przeczytałam, obejrzałam, rozczuliłam się…
Wróciłaś <3
Ogromny szacunek za to wszystko, co robicie dla ratowania ich zdrowia!