Nowa, ulepszona, zajebista…

nowa_ulepszona_zazie

Znacie mnie, drodzy Czytelnicy, nie od dziś i wiecie, że raz na jakiś czas – mniej więcej co poniedziałek lub wraz z nastaniem nowego miesiąca – ogarnia mnie przemożna chęć uzdrowienia, naprawienia i reaktywowania mojego życia, które – według mego pobożnego życzenia – po 38 latach emocjonalnego rollercoastera i organizacyjnej jazdy bez trzymanki, nabierze nagle wymownej ogłady, subtelnego uporządkowania i szlachetnej konsekwencji. A ja zamiast się miotać, szaleć i szamotać – zaczynam kroczyć przez życie z niewymuszoną elegancją, wewnętrznym spokojem i pełnym aprobaty zadowoleniem.

wonderwoman1

I tak oto, w moim nowym lepszym życiu – mieszkanie mam wysprzątane, gary pomyte, dedlajny ogarnięte, teksty napisane, w głowie poukładane, nic mnie odśrodkowo nie rozpierdala, nie ciągnie w dół ani nie wystrzela w kosmos; jestem wyspana, na diecie i po porannym treningu; siedzę grzecznie na stanowisku pracy, odbieram telefony od klientów, nie chowam się pod stół, za to piszę jeszcze więcej i jeszcze szybciej. A ponadto: mopsy ogarnięte, zdrowe, nie drą się i nie targają za łby; rachunki zapłacone, zero monitów, karnych odsetek i przedsądowych wezwań do zapłaty; Syd uśmiechnięta i zrelaksowana, ja zajebiście wesoła, w pozie człowieka sukcesu i bez pryszczy. Zaś po dniu pełnym wytężonej pracy i życiowego ogarnięcia…

working

nadchodzi wieczór, a wraz z nim – wchodzę ja:

femme_fatale

ociekająca seksapilem. oraz nadal bez pryszczy.

 

Podobno jest tak, że kiedy próbujesz zacząć nowe życie i bardzo, ale to bardzo pragniesz zmiany, cały wszechświat zdaje się Ci sprzyjać i – wprawnie kręcąc molekułami czasoprzestrzeni – zaczyna pleść łańcuch wypadków, których celem jest uzmysłowienie Ci prawdziwej natury rzeczy i doprowadzenie do szczęśliwego finału.

Tyle że w mojej galaktyce jest odrobinkę inaczej. Jeśli chcesz rozśmieszyć swoich małych pogańskich bożków, droga Zazie, opowiedz im o swoich planach.
A ci od razu wezmą się do roboty, skurczybyki cholerne.

Uśpione dotąd czynniki środowiskowe, ledwo kiełkujące zawiązki zdarzeń i reszta dyskretnych elementów rzeczywistości – naraz przypominają sobie o Twoim istnieniu i hurtowo ruszają Ci z odsieczą.

 

I tak oto – pierwszego dnia swojego nowego życia, kiedy w końcu jesteś gotowa wziąć się za bary ze wszystkim i ogarnąć ten cały pierdolnik – budzisz się z gorączką, bólem gardła i smarkiem tak rozległym, że potykasz się oń na pierwszym możliwym zakręcie.

not_good

A zakrętów tego dnia będzie sporo, a do tego cały czas pod górkę. Czemuż?

A temuż, że na przykład panie z ZUS’u tego właśnie dnia przypominają sobie o Twoim istnieniu oraz istnieniu pewnych zaległości wraz z zawiłościami i tytułem przypomnienia wysyłają Ci pustą widokówkę z czerwonym stemplem i numerem sprawy F.U.C.K.2016/1010/25.

Dostajesz też wiadomość, że pewna sprawa się rypła i jeden projekt poszedł się gonić, a wraz z nim Twój budżet domowy na miesiąc listopad oraz grudzień.
Z okazji lekko napiętej atmosfery Twoje mopsy właśnie skoczyły sobie do gardeł, ale Miszur – nie trafiwszy z powodu oczopląsu na tle galopującej hyperamonemii – odrobinę nie trafił, skutkiem czego rozszarpał Kumokowi ucho, rozbryzgując krew po podłodze i kanapie. Ścierając juchę, ścierasz równocześnie własne smarki, bo przecież leci Ci z nosa wartkim strumieniem i gil ściele się gęsto.

Na otarcie łez i smarków główny Klient Twojego copywriterskiego bałaganu komunikuje, że póki co to on Ci nie zapłaci, bo nie ma. No nie ma. I co zrobisz? Nic nie zrobisz.

Miła pani z mBanku przypomina, że masz jeszcze 3 dni na spłatę raty firmowego kredytu gotówkowego, bo jak nie, to pan Mariusz z działu windykacji osobiście przedstawi Ci listę przykrości, które mogą Cię spotkać zupełnym przypadkiem. Wraz z pisemnymi pozdrowieniami z BIK’u.

Na deser – SMS z banku komunikuje, że Twoje zlecenie przelewu dla klubu fitness poszło się gonić z powodu braku środków na koncie, więc zamiast na siłownię możesz se iść wpizdu. I nie wracać.

Jeśli jednak wrócisz, to pani Elżbieta H. z działu obsługi płatności elektronicznych firmy XYZ – zgodnie z Ustawą o Usługach Płatniczych z dnia 19 sierpnia 2011 r. – każe Ci w mailu przysiąc, że nie pierzesz brudnych pieniędzy oraz nie finansujesz terrorystów, a następnie wysłać skany i wyciągi ze wszystkiego, co posiadasz.

Ty zaś masz w głowie taki cygański zajeb i kolorowe jarmarki, że odszukanie opcji “Pobierz wyciąg” w mBanku zajmuje Ci dobrą godzinę, w czasie której pani Elżbieta H. z działu obsługi płatności elektronicznych domyśla się, że właśnie przegrupowujesz oddziały swoich terrorystów, a brudne pieniądze upychasz do czystych skarpet.

Jakby tego było mało – okazuje się, że zupełnie niechcący przesadziłaś z jadowitą maścią na pryszcze i zamiast gładkiego lica masz na twarzy czerwony liszaj z połaciami łuszczącej się skóry.

scary_face

 

I właśnie wtedy, pośród tego całego kataklizmu, zgliszczy i dymiących ruin nowego wspaniałego świata, uświadamiasz sobie, że Twoje dotychczasowe życie wcale nie było takie złe i że po chuj Ci to nowe ulepszone. Przecież nie od dziś wiadomo, że lepsze jest wrogiem dobrego, a wyżej dupy i tak nie podskoczysz.

 

Wracam więc, moi drodzy, jak niepyszna, do swojej codziennej polki galopki na skrzypki, fujarę i z koziej-dupy-trąbę; godzę się z chaosem i kociokwikiem, przystaję na emocjonalne sinusoidy, na wieczne niewyspanie i gonienie w piętkę; na stupor, panikę i pierdolenie trzy po trzy, na nawał pracy, dedlajny i odruchowe chowanie się pod stół, gdy atmosfera w robocie robi się naprawdę gorąca. Biorę to wszystko bez gadania i godzę się na samą siebie z całym dobrodziejstwem inwentarza.

myself2

Nie będzie lepiej, ale przynajmniej do przodu.

 

W kontakcie!

widzimysie

 

 

 

 

 

 


OSTATNIE WPISY:

Sekcja ARCHEO poleca się Szanownym Czytelnikom bloga ;)

Prowadzę tego bloga już tyle lat, że z okazji jego 22 urodzin postanowiłam uruchomić na nim sekcję ARCHEO, w której od czasu do czasu będę publikować dawne fotki z dzisiejszym komentarzem…   Otóż jest koniec kwietnia 2009 [tu oryginalna notka z 2009] mam 31 lat, ważę jakieś 50kg i właśnie weszłam drugi raz do tej […]

0 komentarzy

dwugłowa i głodna.

Od czasu do czasu czuję się strasznie samotna, ale jak zwykle walczą we mnie dwa ułomne wilki: ten, który chciałby wyjść do ludzi, albo chociaż z nimi pogadać – z tym, który chciałby ich wszystkich pożreć, a potem znów zaszyć się w swojej norze na końcu świata. I w spokoju trawić.   A poza tym […]

0 komentarzy

odchudzanie Zazie nabrało tempa!

Tylko żebyśmy dobrze się zrozumieli: to nie tak, że nagle kilogramy zaczęły spadać jak szalone, o nie! Waga stoi, więc to ja musiałam przyspieszyć. Dieta i zastrzyki z liraglutydu niewiele dają, siłownia dwa razy w tygodniu też nie za bardzo – dlatego od jakiegoś czasu chodzę tam codziennie… Dzień w dzień wstaję o 5.30 i […]

Jeden komentarz

 

 

 

 

Subscribe
Powiadom o
guest

5 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Jurek

Swietnie napisane, no i te zdjęcia robią swoję mozna się trochę uśmiechnąć

Sylwia

Mimo smutku przy czytaniu, nie da się nie uśmiechnąć choć trochę… piszesz wspaniale, to z pewnością ci wychodzi…. i to jak!
Pozdrawiam :)

Rachcia

To jest tak wspaniale napisane, że mimo współczucia i rozumienia poziomu grozy wiejącej z każdego akapitu, nie sposób się nie uśmiechać pod nosem. Ale faktycznie, przekonałaś mnie, taki dzień to słaby początek nowego lepszego ja… Peace!

banga

Olga,ty tak fantastycznie piszesz,że kolejki klientów do Twojego biurka nie powinny mieć końca…Może nic Ci teraz nie wychodzi, ale to jedno-pisanie -wychodzi Ci tak,że…czapki z głów….

zk

zapragnęłaś stagnacji i marazmu wraz z brakiem chorób, kłopotów finansowych, psiarskich, braku depresji jesiennych, odstresowanej dziewczyny… normalnie nuuuuuda… i takie niehigienicznie… nienormalnie normalne…. zupełnie nieprawdziwe życie… a tymczasem kawałek prawdziwego czerstwego chleba na stole okazuje się przeznaczeniem…. no i człowiek się szarpie…witaj w naszym świecie…

Scroll to top
5
0
Would love your thoughts, please comment.x