Twoja domena niedługo wygaśnie, Zazie

Dostałam mailem powiadomienie, że – jak co roku o tej porze – lada dzień mija termin płatności za domenę zazie.com.pl. Zazwyczaj w takiej sytuacji zastanawiam się gorączkowo, skąd wezmę te cholerne 120 zeta, ale tym razem tknęła mnie boleśnie myśl zgoła odmienna: “A może to już koniec? Może już dosyć. Przecież i tak przez ostatnie miesiące pisałam coraz rzadziej, a ostatnio prawie wcale…”
Takie są fakty, let’s face it.

To, co nadal mnie tu trzyma, to z lekka przeterminowany sentyment i nikła nadzieja, że może coś się we mnie odmieni i znów dziarsko chwycę za klawiaturę, by z uporem maniaka pisać te swoje kocopoły – trochę sobie, a trochę tym skarłowaciałym muzom, które 15 lat temu sprawiły, że z uogólnionej życiowej rozpaczy i twórczej niemocy założyłam sobie blogusia.

Nie mam siły. Nie mam ochoty. Wystukuję te słowa jednym palcem, zmuszając się do wygenerowania każdego kolejnego zdania. Od wielu tygodni źle się czuję. Po prostu czuję się źle. Myślałam, że to z niewyspania; że za dużo roboty, ślęczenia nocami przy kompie; zbyt wiele stresów i drugie tyle rozczarowań. I że to minie. Tyle że nie mija. Od sierpnia. Próbowałam to ukrywać – przed sobą i przed ludźmi. Do perfekcji opanowałam eleganckie emanowanie stoickim spokojem i beztroskim dystansem, bardzo dbając o to, by nie przebijała spod nich pełna rezygnacji cisza. Na pytanie “co u ciebie?” – zawsze odpowiadałam, że spoko. Bo co miałam mówić…

[photo credits:   Charlotte Grimm]

Każdy jest sam. Sam w swoim własnym bagnie, nieporadnie próbując wytargać się z niego za włosy niczym krzepki i rumiany baron Munchausen. Przez wiele tygodni dawałam radę, aż w końcu posypałam się. Tydzień temu podczas kontrolnej wizyty u psychiatry padło zdanie, które mnie zmroziło:
– Pani Olgo, to niestety znowu depresja…
– Nie!
– Tak. Ale proszę się nie martwić, podwyższymy dawki leków.
Paroksetyna z bupropionem to ostatnia i jedyna kombinacja, która jeszcze na mnie działa. To znaczy – działała. Przez ostatni rok. Teraz dawka osiągnęła maksimum. Jeśli nie pomoże, to już nie wiem, czym będę się leczyć. Mimo wszystko nadal próbuję być wesoła. Dzięki temu ludzie nie traktują mnie i mojej depresji na serio. Ot, taki kaprys. Przecież zimą wszyscy mają chandrę. Tyle że moja zaczęła się latem.

Na wszelki wypadek postanowiłam reaktywować bloga. Bo jeśli jednak przyjdzie do mnie Złe i znów pochłonie mnie bez reszty, te nieporadnie sklecone zdania w wirtualu pozostaną na jakiś czas moją jedyną formą kontaktu. Z czymkolwiek.

 

 

 

 

 

 

 


OSTATNIE WPISY:

I don’t even know…

Znajoma zapytała mnie dzisiaj, jak mi idzie to szumnie ogłaszane późną jesienią “wychodzenie z nory” i “odnawianie kontaktów międzyludzkich”. Najpierw nie wiedziałam, o co jej chodzi, ale potem przypomniałam sobie, że faktycznie było coś takiego. To znaczy: miało być. Bo zaraz po pierwszych spotkaniach ze znajomymi – zachorowałam na covid, który na trzy tygodnie osadził […]

2 komentarze

15. urodziny Kumoka

Dziś mija 15 lat odkąd podjęłam najbardziej poronioną, acz brzemienną w skutki, decyzję o wybaczeniu pewnej wiarołomnej osobie i ponownym przyjęciu jej do swego serca, domu i życia. Dziś również mija 15 lat od narodzin najważniejszej dla mnie istoty, która – mam wrażenie – pojawiła się na Ziemi po to, by ocalić mnie, moją duszę, […]

7 komentarzy

Ariadna i sztuka nawijania

Z uogólnionego chaosu i ciasnego splątania wszystkich życiowych wątków, co chwilę losuję jakąś wystającą niteczkę i centymetr po centymetrze próbuję ją rozprostować, rozsupłać i nawinąć na odpowiednią szpulkę. Skutkiem czego siedzę teraz pośród miliona szpulek i już sama nie wiem, co i na którą mam nawijać, ani nie mam pojęcia skąd i dokąd biegną poszczególne […]

0 komentarzy

 

 

 

 

Subscribe
Powiadom o
guest

11 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Magda | seeuinpoland.com

To niesprawiedliwe, że ludzie zdolni, wrażliwi i myślący mają na tej planecie po prostu przesrane. Trzymam kciuki za powrót na jasną stronę mocy <3

Nerwka

Niestety bardzo dobrze wiem o czym piszesz… :(
Jedyna moja rada, to nie podejmuj pochopnych decyzji, a jednocześnie nie rób nic na siłę. W depresji zdrowy rozsądek chowa się za niewidzialną ścianą beznadziei i tumiwisizmu. Daj sobie jeszcze trochę czasu i pamiętaj, że masz wokół siebie wielu życzliwych Ci ludzi.

Pozdrawiam ciepło

MsFog

Jest nas wielu – tych którzy czują To tak jak ty to napisałaś. Zawsze na końcu jesteśmy sami – sami ze wszystkim i z sobą samym.
Nie odgonimy twoich demonów i mroków. Ale miej myśl, że my, twoi czytelnicy jesteśmy z tobą. Czytając twojego bloga linie papilanrne choćby twojego jednego stukającego w kalwiaturę palca odciskają ślady i w naszym życiu.
Gdy szukałam motywacji do odchudzania znalazłam twój blog- bez tego i Dr Beck nie byłabym tu gdzie jestem teraz.
Każdy kolejny oddech, każdy krok przybliża cie do jutra. A jutro może będzie inne?

Ewa

Zazie nie odchodź, nie kasuj bloga. Ja pamiętam Twoje wpisy sprzed ponad dziesięciu lat, piętnastu może nawet ? Jesteś piękna i lubię Ciebie, zostań proszę.

Internauta

120zł za domenę to 2x za dużo, przenieś do Aftermarket.pl albo Premium.pl to zapłacisz połowę tego

Ana

Zazie droga, czy można zapisać depresję na śmierć? zmagam się z uzależnieniem i jedną z recept jest zapisywanie złych emocji, co ma mi pomóc wytrwać w abstynencji (w moim przypadku od leków i cukru). Wiem, że depresja to całkiem coś innego, ale może spróbuj? pisz, wyrzuć z siebie złe myśli, nie jesteś ekstrawertyczką, nie musi być na blogu, ale w sumie czemu nie? tyle osób zmaga się z tym co ty, może pomożesz nie tylko sobie?

Joanna

Hej Zazie,
przykro mi, że tak się czujesz …
nie wiem co napisać – jak zwykle – dlatego też z reguły rezygnuję z komentowania :(
wszystko co chcę powiedzieć wydaje mi się takie powierzchowne – cierpisz i nie wiem jakie słowa
mogłyby Cię pocieszyć ..
ja też zmagam się chyba z depresją, chociaż jestem w o wiele lepszej sytuacji od Ciebie, co oczywiście
powoduje jeszcze gorsze samopoczucie – przecież inni to dopiero mają przesrane to o co mi chodzi ..
dlatego też staram się nikomu nie mówić jak się czuję :(
nie chodzę do lekarza, nie biorę leków
kiedyś próbowałam ale po wszystkim czułam się jeszcze gorzej
Trzymaj się jakoś, uściski
Joanna

Ola

Jakoś to będzie i na pewno przejdzie. A chodzisz na siłkę? Ja też mam od dawna doła, typu rezygnacyjnego, bez prób szamotaniny ozdrowieńczej i bez šladu nadziei, ale mi na pewno dołożyło sie realne zawalenie paru rzeczy zewnętrznych. To, że ktos tez ma doła nie jest chyba pocieszeniem, ale przynajmniej wiedz, ze jestes aż za dobrxe rozumiana przez wsółbraci w depresji. Ja bede probowała po raz setny aktywności fizycznej, dlatego pytam, czy Ty ćwiczysz? Šciskam Cię mocno, jeszcze nie raz się ucieszysz, ubawisz, wzruszysz i nam tu wykwitniesz, tylko przeczekaj cierpliwie ten szajs.

Bogna

Zazie kochana ja też czuje się gorzej. Biorę więcej niż bym musiała. Więcej niż przed ciążą i w trakcie ciąży. Tak to już jest…uwielbiam to ze jesteś taka jaka jesteś. Jestem pewnie taka sama jak Ty. Z małym odstępstwem.

Wyłaź na wierzch. Bierz leki. Nie pij alko! Jakoś przetrwamy do wiosny. Wierzę w to.

Bogna

Zazie kochana ja też czuje się gorzej. Biorę więcej niż bym musiała. Więcej niż przed ciążą i w trakcie ciąży. Tak to już jest…uwielbiam to ze jesteś taka jaka jesteś. Jestem pewnie taka sama jak Ty. Z małym odstępstwem.

Wyłaź na wierzch. Bierz leki. Nie pij alko! Jakoś przetrwamy do wiosny. Wierzę w to.

anika

Tulę. Ja w lipcu odstawiłam Mozarin. Listopad przygniótł mnie do ziemi a ulubiona pani psycholog poszła na zwolnienie. Na razie podtrzymuję funkcje życiowe Depresanum, o dziwo noga za nogą idę na nim do przodu choć to tylko ziółka. I Tobie tego życzę z całej siły ściskając kciuki.

Scroll to top
11
0
Would love your thoughts, please comment.x