brak sygnału na częstotliwości 136.10 Hz

Depresja cofa mnie do stanu, kiedy nawet zamówienie taksówki wydaje się być wyzwaniem ponad siły i możliwości. A jednak. Wsiadam. Za kierownicą wielki misiek w bluzie od dresu, otoczony zapachem kiści kolorowych wunderbaumów zwisających z lusterka oraz specyficzną mieszanką wody toaletowej i fajek.
Dokładnie tak pachniał Piotrek, kiedy go poznałam te 25 lat temu. Myslałam, że nie mam pamięci do zapachów, a jednak.
Czuję się nieswojo, jedziemy, misiek za kierownicą milczy, za co jestem mu w tej chwili niewymownie wdzięczna. Zapadam się na siedzeniu i chowam twarz w szalik. Radio Vox FM napierdala poranną składanką hitów disco polo, na Towarowej korek, na Okopowej korek, za oknem wszystko ma kolor brudnej szmaty.
Po co ja właściwie tam jadę. Kolejna terapia, która ma wyssać ze mnie ciemność i wypełnić światłem. Poddaję się temu z lekką rezygnacją, lecz wciąż naiwnie wierzę w cud. Kątem oka widzę, jak misiek skręca z Powązkowskiej w Armii Krajowej.
– Ale… ale… Halo miśku! Halo miśku! Którędy?! – myślę sobie, ale chuj tam, nic nie mówię, zobaczymy, co będzie. “Dzisiaj z Voxem wygrasz milion i odstawisz się jak Bijąs!” – przekonuje mnie pan z radia. Wcale nie chcę. Kurwa, miśku, gdzie ty właściwie jedziesz…?
“Powiem ci na starcie, że łobuz kocha najbardziej, pi-pi-ripi-pi-pi…”
Pykam na telefonie, że się spóźnię. “Piękna sukienka opina ciebie, patrzę na metkę made-in-hewen, pi-pi-ripi-pi-pi…”. Nie wiem, gdzie jestem.
Biorę głęboki oddech i postanawiam skomunikować się z miśkiem. “Czy anioły pijają driny, ija-ijo, ija-ije…”
Okazuje się, że misiek się pomylił, gdyż źle zrozumiał. Ale nie ma problemu, zawrócimy i będzie pani zadowolona. No dobra.
“Chcesz łobuza, a ja myślę o arbuzach…” – to na finał, płacę, wysiadam; pamiętam, żeby nie jebnąć drzwiami, bo Syd zawsze na mnie krzyczy, żebym tego nie robiła. No więc nie robię, postanawiam już nie robić, bo przecież zaraz zacznę nowe życie, będę uleczona i dobra. Będę światłem i miłością. Tylko żebym nadal mogła ubierać się na czarno. To wesoły kolor, pogodny, tyle że w środku.
Dwie godziny później miła pani przykłada mi stalowy rozwibrowany kamerton do czakry serca. Bardzo boli. Pani mówi, że nie powinno i trochę się dziwi. Jestem zawstydzona i zaczynam wierzyć, że w środku naprawdę mam małe czarne spleśniałe serduszko.

 

Coraz częściej mam wrażenie, że cały świat, ludzie, zwierzęta, plakaty uliczne i szyldy dają mi tajne znaki: „Olga, żyj!” i naprawdę ofiarowują mi milion szans, kolejne tysiące okazji i możliwości, idą mi na rękę jak nikomu innemu, pokazując jak bardzo jest OK i że żaden problem, da się, Olga, naprawdę da się.
A ja wciąż nie umiem. Czy nie chcę?

 

 

 

Subscribe
Powiadom o
guest

5 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
bere

żyj. i pisz. uwielbiam czytać.

Monika

Po przeczytaniu twojego poprzedniego postu gdzie dzielisz się tym ile rzeczy umiesz i potrafisz robić powiem krótko. Nie pierdol Zazie i się ogarnij :D Albo zastanów się co ci to jęczenie i użalanie się daje?? Bo daje na pewno!! Ja np. jak się kolejny raz nawpierdalam na noc to też siebie mogę potem nawrzucać jaka to jestem głupia, gruba krowa i że się do niczego nie nadaję nawet żreć słodyczy przestać nie potrafię na dwa dni. I choć wszyscy mają w dupie te moje narzekanie na grubą dupę i niemoc ogólną to i tak narzekam!!! Aaaaa…cholernie w dzieciństwie brakowało mi uwagi starych to se teraz jęczę i szukam uwagi u innych, tych których mogę zamęczyć swoimi żalami ( a na blogu najłatwiej bo przecież nie muszą czytać jak nie chcą, nie? Wolny wybór!) Ale tak na prawdę wiem, że tamto czego nie dostałam w dzieciństwie nie wróci i nikt mi tego nie zastąpi!! Teraz mogę dać uwagę sobie tylko ja sama. Zadbać o siebie, kochać siebie i tyle. Po prostu muszę dorosnąć….Sama przyznasz, że w wieku 37 lat to czas najwyższy :D Trzymam kciuki za szybkie wypłynięcie na powierzchnię :D

Joan

Chcesz, chcesz, z całych sił. Jednak problem jest głęboko ukryty.
Może problem leży w zmianie rodziców lub/oraz najbliższych osób…
Wiem. To brzmi jak bluźnierstwo. Ale ZMIANA może oznaczać, nie tylko wymianę rodziców na innych ale na przykład zmianę własnych rodziców w inne osoby. To taka abstrakcja. Pomaga nawet sama myśl o tym…
Mnie to jakoś trochę uwolniło…chociaż cały czas myślałam, że problemem jest u mnie wykonywanie pracy, której nie lubię… I że wystarczy ją zmienić. Tylko jakoś nie mogłam… A problem chyba jednak był głębszy…
Wszystkiego dobrego

Greenwood

Zazie, ale ból w czakrze serca oznacza przecież budzenie i otwieranie się tej czakry! Czy ta pani otwiera Ci je po kolei?

Anonimowo

Dziękuję za ten tekst. Potrafisz dostrzec wymiar życia, jaki zwykle przypisujemy tylko ludziom, w zwierzętach, lalkach, naturze. Nic dziwnego, że rozumiesz ich język. Ona naprawdę tak wołają – to nie wrażenie.

Scroll to top
5
0
Would love your thoughts, please comment.x