podróż za jeden… rozstrój nerwowy

??️Jeśli jesteś przemęczona, osłabiona i generalnie o krok od załamania nerwowego☠️?, powiem Ci teraz, co najlepiej zrobić w tej sytuacji. ?
??Otóż wybierz się w podróż pociągiem do Wrocławia ze swym nieogarniętym?‍♂️ Towarzyszem Życia i ??dwoma mopsimi małpiszonami. ?Celuj w pociąg, który rusza bladym świtem, a zamiast się wyspać – ??posprzątaj nocą całe mieszkanie i podlej na zapas ????srylion roślin doniczkowych.
?Nieprzytomna, z mokrym włosami, przy temp. 8*C, o 4.30 doturlaj całe towarzystwo kolejką WKD na dworzec kolejowy i przy kasie dowiedz się, że pociąg jest już full i musisz kupić miejsca w 1 klasie.??? Zapłać milion, westchnij ciężko i popierdalaj kurcgalopem z dwiema jazgoczącymi parówami oraz chłopem obwieszonym tobołami i mopsim wózkiem na peron. A na peronie… ? CDN

I kiedy wtoczysz na peron wózek z prosiętami, drugą ręką trzymasz torbę, a trzecią chłopa z walizami, żeby się nie potknął o własne nogi, bądź przygotowana na ciąg nieprzewidzianych zdarzeń: pociąg wjeżdża na peron, tłum ludzi galopuje z obłędem w oczach pomiędzy sektorami i wagonami, chłopa znika ci z oczu, Miszur jak pajac na sprężynce wyskakuje z wózka na pół metra wzwyż (jakim cudem?!), za nim Kumok ślepa jak kret, więc trzeba ją wziąć na ręce, Miszura na smycz, tłum napiera, Kumok się szamocze i szponami wczepia się w mokry kołtun na mojej głowie, Miszur zapiera się kopytami i odmawia pójścia dalej i WTEM! … jakiś elegancki dżentelmen płynnym ślizgiem wjeżdża mi pod nogi – z okrzykiem „kurwaaaa”, walizką i kubkiem rozlewającej się w powietrzu kawy, zostawiając na posadzce peronu smugę jasnobrązowej… Latte? – to moja pierwsza myśl, która szybko ustępuje miejsca straszliwej prawdzie. Nie, nie, to się kurwa nie dzieje… Ale się zdarzyło. Owszem, Miszur w amoku ZESRAŁA SIĘ na tym jebanym peronie, a ten wpierdolił się w to z butami, walizką i kawą. Niech kurtyna opadnie na to, co działo się później… CDN…

Chcecie dalej…? Ja wiem, że to wszystko brzmi jak jakaś banalna slapstickowa komedia, ale musicie mi uwierzyć na słowo: tak było. A to i tak dopiero początek tej farsy… Kiedy już wjebaliśmy cały majdan do przedziału 1 klasy, nasi wspólpasażerowie zaczęli ostentacyjnie otrzepywać się z mopsiej sierści, a jedna z pań nawet pokasływać, dyskretnie sygnalizując zagrażający życiu przypadek alergii oddechowej. No ale sorry, Kumok i Miszur mają wykupione bilety w 1 klasie, jadą jak pany i mają w dupie cały świat, łącznie z nami podejrzewam, bo nadobnisie rozwalone i chrapią. Do czasu, panie kochany, do czasu.

Bo oto wchodzi Pan Konduktor, bileciki do kontroli, proszę, dziękuję, bileciki piesków, a gdzie pieski mają kaganiec, panie konduktorze bla bla bla nie da się mopsom założyć kagańca, no chyba że kubeł na głowę, ha ha ha. Poszło. Orajt, pierwszy etap zaliczony. Drugi level tej gierki nosi tutuł: „To poproszę kartę szczepień”.
………..
………..
☠️???️? Co…? Że co, ku*wa…?
Robi mi się słabo, bo gościu raczej nie wygląda mi na śmieszka i żartownisia. Oczywiście, że nie mam karty szczepień, książeczki zdrowia ani zaświadczenia o niekaralności.

Tak wiem, że zjebałam sprawę, bo jadę pociągiem z tymi małpoludami pierwszy raz w życiu, a i z natury nie jestem zbyt inteligentna, więc nawet mi w głowie nie pykło, że moje dzikie zwierzęta rozszarpujące współpasażerów kłami i pazurami potrzebują glejtu na wściekliznę. No chuj, zdarza się. I co teraz?

Państwo pozwolą ze mną! – rzecze Pan Konduktor, a ja popełniam już w głowie seppuku na samą myśl, że mam znowu targać te wszystkie toboły, wierzgające małpoludy i chłopa z kosmosu… – Zdają sobie państwo sprawę, że w tej sytuacji muszę usunąć państwa z pociągu, gdyż stanowicie zagrożenie dla innych pasażerów! – Pan Konduktor toczy z ust te swoje okrągłe zdania przy akompaniamencie nagle zintensyfikowanego pokasływania konającej na alergię pasażerki i gościa, który dostał kolejnego ataku kompulsywnego strzepywania z siebie wyimaginowanej sierści…. Japierdolę, to się nie dzieje. To nie ma prawa się dziać… Za co?! Łaj?! CDN

No więc okazało się, że jesteśmy zagrożeniem dla współpasażerów. I ja się Panu Konduktorowi nie dziwię, bo zareagowałabym podobnie, widząc sinozieloną na twarzy grubą wiedźmę z mokrym kołtunem na głowie i zezem rozbieżnym, zdezorientowanego i kręcącego się wokół własnej osi chłopa wymachującego wszystkimi odnóżami oraz parkę upiornej progenitury dwojga powyżej wzmiankowanych. Państwo pozwolą!

Ruszyliśmy więc za Panem Konduktorem, który pomstując, złorzecząc, tłumacząc, cytując kodeks kolejarza oraz mrożące krew w żyłach historie z życia wzięte o tym, jak jedna pani drugiej pani w pociągu z Koleborzyc Dolnych do Paskudziewa Głównego nadepnęła w na ogon… To znaczy psu drugiej pani na ogon i ów pinczer czy inny jamnik wyszarpał jej nogę z biodra i uciekł do wagonu Wars.

Czy coś w tym stylu, nie wiem dokładnie, bo w myślach już wysiadałam z tego pociągu w szczerym polu i łapałam stopa dla moich cyrkowców na rozstaju dróg między Kiłą, Syfiliszewem a Czarną Dupą.

Byłam tak zmarnowana i zrezygnowana, że nawet kiedy Pan Konduktor podtykał mi pod nos tablet z „Dekalogiem Prawilnego Kolejorza”, żebym na własne oczy przekonała się, czym może grozić przewóz zwierząt rasy wysoce niebezpiecznej, potrafiłam tylko wzdychać ciężko, kiwać głową, bić się w pierś i napierdalać butem w Marcina, który w najlepsze testował na Konduktorze swoje zdolności erystyczne ze szczególnym uwzględnieniem wielopiętrowych metafor, karkołomnych porównań, na pierdoleniu głupot skończywszy.

Wtedy nie wytrzymałam i wtrąciłam się do tego filozoficznego sporu o naturę wszech rzeczy i zrobiłam coś, czego nie robię nigdy, a mianowicie wykonałam jebany monodram kota ze Shreka. I chyba o to kurwa chodziło, bo nagle Pan Konduktor wyczarował – specjalnym kolejarskim kluczem do otwierania drzwi do Narnii – PUSTY PRZEDZIAŁ PIERWSZEJ KLASY, skoszarował nas w środku i z miną zwycięzcy i zbawcy ludzkości zawyrokował, że tylko w owej salonce nie stanowimy zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego i mamy stąd nie wyłazić, a nasze mutanty mają zostać spacyfikowane na podłodze.

Dobry Pan, ludzki Pan, kochany. Mistrz Kurwa Suspensu, Katalizator Srania Po Gaciach, Pan Palpitacji Serca i Migotania Przedsionków.

A morał tej całej historii jest taki: gdy od bladego świtu rzeczywistość daje ci do zrozumienia, że „to nie jest Twój dzień”, a Ty mimo wszystko przesz naprzód niczym prosię w kompoście i nawet zesrawszy się z nerwów w gacie, próbujesz kozakować, że musisz być piękna, bo przecież jedziesz poznać Teściową oraz PraTeściową, to błagam, zapamiętaj sobie, że robienie kresek płynnym eyelinerem – w intercity rozbujanym do 200 km/h – NIE JEST KURWA NAJLEPSZYM POMYSŁEM.

PS. Marcin mówi, że na tych zdjęciach wyglądam jak królowa Cyganów i Indian. Tymczasem ja widzę raczej łudzące podobieństwo do Wiedźmy Ple-Ple z Fraglesów.

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Scroll to top
0
Would love your thoughts, please comment.x