samo się nie zrobi, więc ktoś musi zacząć

Nie wiem już, po raz który, ale kto nie walczy, ten nie wygrywa; kto po wódce wylewny, u tego sekret niepewny; kto raz mieszkał z mężczyzną, ten się w cyrku nie śmieje, i tak dalej…

Podobno wystarczy miesiąc, by wyrobić nowe nawyki, dlatego liczę, że pod koniec marca zrobimy na fejsiku lajwa i poprowadzę z Wami na żywo gimnastyczny maraton uśmiechu, a potem będę mianować moje ambasadorki Grom-gang, hasztagować na instagramie i rozdawać fit-batony. 

Jednak póki co zastanawiam się, w jaki sposób wykurzyć samą siebie z chaty o poranku celem popierdalania kurcgalopem po parkowych alejkach. Jest mi słabo na samą myśl.

Zasada jest taka, że codziennie uzupełniam poniższe liczniki (jak wykonam jakąś skuchę dietetyczną, to zeruję licznik.). Codziennie wieczorem pojawia się notka w dziale .  czyli na stronie bloga oglądanego na komputerze wygląda to tak, że:

 

a na smartfonie – klikacie w banner na sliderze:

 

A poza tym: jesteś zwycięzcą!

Dzień: 00

Kroki: 00 

 


 

Przyłączysz się? Ciałopozytywnie o życiu, tyciu i chudnięciu

     

 

 
 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Scroll to top
0
Would love your thoughts, please comment.x