strona główna > codziennik > mopsy > kumok > miszur > czuczu
Patrząc na blogowe fotki naszych mopsów, można by sądzić, że Kumok i Miszur, roztaczają wokół siebie słodką, senno-miękką atmosferę jesieniarsko-kocykową. I tak jest w rzeczywistości…
[serious-slider id=”1150″]Biszkoptowe grubaski świetnie wychodzą na zdjęciach, idealnie komponują się z ideą hygge…
… i cudownie uosabiają sielskie życie wypełnione pozytywnym myśleniem i uogólnionym chilloutem. Do czasu.
Wystarczy bowiem spojrzeć na ich wyniki badań. Wtedy ciśnienie skacze, źrenice osiągają rozmiary spodków, a poziom kortyzolu i adrenaliny bije rekordy w tempie wprost proporcjonalnym do pikującego w dół stanu konta bankowego.
O rozlicznych chorobach naszych mopsów pisałam w poprzedniej notce, więc nie będę się tutaj powtarzać. Napomknę tylko, że – jak to zwykle bywa – „sraczka przychodzi znienacka” i pewnego lutowego dnia pojawiliśmy się w pruszkowskiej lecznicy weterynaryjnej na rutynowe badania krwi Kumoka, ale pech (albo łut szczęścia!) w postaci skażenia przychodni parwowirozą – sprawił, że byliśmy zmuszeni pojechać gdzie indziej.
I wtedy sobie przypomniałam, że na wiosnę i tak mieliśmy jechać do Podkowy Leśnej, gdzie przyjmuje ekstra nefrolożka – dr Magda Kraińska. Ale skoro wiosna tuż-tuż, to wbiliśmy do lecznicy „Morawscy” na przysłowiową pałę i to tego w sam środek dyżuru dr Kraińskiej – a dokładniej w wolne okienko pomiędzy pacjentami. I teraz mi powiedzcie, że to nie był znak.
Ale zanim tam dotarliśmy, musieliśmy po trzykroć dokonać egzorcyzmów, aby obezwładnić tych dwóch opętanych małpiszonów próbujących rozkurwić wózek w drobny mak. Podróż z nimi gdziekolwiek wygląda mniej więcej tak:
Na miejsce zazwyczaj docieramy czerwoni, spoceni i wkurwieni, a ci dwaj – zrozpaczeni, zdezorientowani i na bezdechu. No istny cyrk! My z Marcinem, jak pojebani, jedno przez drugie, wymieniamy wszystkie choroby, na które chorują małpiszony; małpiszony biegają w amoku po gabinecie (Miszur zdążyła się jeszcze zesrać w poczekalni); wetka usiłuje połapać się w tym wszystkim, ale w końcu dajemy radę i w ciągu kilku dni małpiszony zostają gruntownie przebadane: od analizy krwi, przez USG jamy brzusznej, po echo serca.
[serious-slider id=”1151″]W tak zwanym międzyczasie Kumok daje popis hiperamonemii i serii ataków padaczkowych:
A Miszurek zostaje w trybie pilnym skierowana na cystotomię czyli operację pęcherza moczowego i oczyszczenie go ze złogów i kamieni moczowych:
Oczywiście, że jestem panikarą i mam ciężką schizę na okoliczność każdej mopsiej narkozy, ale nie pozwalam, by moje popierdolenie odbijało się na zdrowiu moich psów i decydowało o tym, że nie otrzymają właściwego leczenia najszybciej jak tylko to możliwe, bo… „ja się boję i ja nie wiem, a może później, a jeszcze się zastanowię… a może samo przejdzie, jak nie będę o tym myśleć…”
Innymi słowy: nie dopuszczam do sytuacji, w której moje lęki i doraźny „komfort psychiczny” są ważniejsze niż zdrowie Kumoka i Miszura.
I po krzyku! :)
Mała, grubiutka i uśmiechnięta Pacjentka – dzień po operacji!
jeszcze raz dziękujemy za Waszą pomoc i wsparcie! ♥
strona główna > codziennik > mopsy > kumok > miszur > czuczu
Obserwuj Mopsiki Zazie:
Mopsy są mega urocze, szkoda, że mają dużo tendencji do chorób :(