przetrwają najsilniejsi

Sami przyznacie, że czas pandemii covid-19 i rzekome próby przejęcia władzy nie tylko nad światem, ale i nad naszymi duszami, przez illuminatów, reptilian, rząd światowy, technologię 5G, Billa Gatesa i jego mikrochipy w szczepionkach – to nie najlepszy moment na odchudzanie.

Takich chwil w historii świata było już bez liku, ale dylematy wciąż pozostawały te same:

  • Czy lepiej pozostać grubym i liczyć, że jakoś to będzie? Czy może rozsądniej byłoby w trybie ekspresowym stać się nowym ulepszonym człowiekiem i tym samym zwiększyć swoje szanse na przetrwanie “apokalipsy zombie”?
  • No bo tak: jeśli będzie trzeba uciekać, to chudy i zwinny ma większe szanse na przetrwanie.
  • Ale jeśli będzie trzeba stawiać bierny opór policji i wojsku albo nie daj boże nastąpi Inwazja Porywaczy Ciał, to jednak grubi – dzięki swojej masie atomowej i sile grawitacji zapewniającej dobrą przyczepność do podłoża, będą trudniejsi do obalenia lub porwania.
  • Inna sprawa: jeśli zabraknie pożywienia, to my – grubi – mamy osobiste zapasy, dzięki którym przeżyjemy dłużej niż nasi chudzi towarzysze.
  • Jednakże: jeśli zaczniemy zjadać siebie nawzajem, to wiadomo, że grubi – jako najsmaczniejsze kąski – pójdą na pierwszy ogień.
  • Z drugiej strony: nie odchudzając się i pozostając grubymi, pozostajemy mniej wydolni oddechowo i krążeniowo, przez co zmniejszamy swoje szanse na przeżycie w razie zachorowania.
  • Jednak z trzeciej strony: odchudzając się poprzez wprowadzenie deficytu kalorycznego, chcąc nie chcąc, osłabiamy nieco organizm, a tym samym obniżamy jego odporność na infekcje. Przy zbyt szybkim i nieracjonalnym odchudzaniu narażamy się na niedobory mikro- i makroelementów, a to może skończyć się anemią.
  • A z czwartej strony: jeśli jesteśmy grubi i mamy stan przedcukrzycowy, to nasza osobnicza odporność i tak nie prezentuje się zbyt imponująco.
  • Jeśli jednak zdecydujemy się na odchudzanie, to wiadomo, że potrzebne nam będą zdrowe i świeże produkty wprost ze sklepu, a nie zgromadzone w szafce na czarną godzinę makarony, kasze i reszta strączkowego bogactwa.
  • Ale jak zaczniemy chadzać do sklepu po nasze świeże i nieprzetworzone wiktuały, to zaraz nas obchuchają wirusem i będzie pozamiatane.

Widzicie chyba, że nie są to proste sprawy. Rozważam wnikliwie powyższe kwestie od kilku miesięcy i – prawdę powiedziawszy – nie dochodzę do żadnych konstruktywnych wniosków. Dlatego wciąż miotam się pomiędzy dietą redukcyjną a skrupulatnym uzupełnianiem życiodajnych kalorii. Ale w końcu wypadałoby się zdecydować, zwłaszcza że jutro poniedziałek.

Subscribe
Powiadom o
guest

5 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
nie_ty

I tak cie kocham

Martu

Pandemia sprawia, ze wszystkim jest mniej lub bardziej chujowo, choć pewnie każdemu w innym obszarze. Imho to czas by być dla siebie łagodnym i życzliwym.

Gabriela

A ja zaczęłam robić intermittent fasting od kwietnia. I działa. Ogólnie dobrze się czuję. Jem dużo mniej wszystkiego ale bez wykluczania produktów. Także polecam. Nie zastanawiaj się. Działaj. Pozdrawiam i jak zawszy trzymam kciuki.

Agnieszka

Nie przetrwają najsilniejsi, tylko najbardziej spokojni i opanowani (może to to samo, zależy jak szacować siłę). Dziadek mawiał – zanim gruby schudnie, to chudy umrze. Serio – chyba jest czas na to, żeby pozwolić sobie i innym żyć. Na chudo i grubo, na mądro i głupio, na kolorowo i buro, tak jak komu wypadło. Jeśli komuś akurat odpowiada, że jest chudy albo bury, pozazdrościć, jeśli nie – walkę z sobą (walka z oznacza przecież walkę przeciw) trzeba chyba odłożyć na za chwilę, na inne czasy.

Jedzenioholiczka

Ja po pierwszym lockdownie do przodu 5 kg. Gotowalam, pieklam i zarlam. W lecie rower do roboty i basen a waga ani drgnela. Tyle ze nie tylam. Zaczela sie jesien, ruszylam do garow i waga skoczyla o kolejne 3kg!!! Szok i niedowierzanie. Dzis mija 2gi tydz diety. Cwicze z Jillian Michaels, no i zamkneli mi basen. Na wadze -2kg. Obliczylam ze jesli hybrydowy lub zwykly lockdown potrwa do wiosny a ja wdrukuje sobie nowe nawyki powinno byc ok. Nie robie nic specjalnego, ok 1700 kal plus cwiczenia. Walcze bardziej z glowa i przekonaniami. Tym uczuciem gdy zapadalam sie w kanape z ulubionymi comfortfood. Wiadomix – megakalorycznymi. No i brakuje tego stania przy garach…. Dzis moj towarzysz zycia zrobil pizze, nawet dobra ;) ale zjadlam 1 kawalek a nie cala. Takze maly sukces. Boje sie co bedzie jak przyjdzie kryzys. Czy nie wyjde jak zombia do najblizszego sklepu po batony i czeko. Moze lody. Mialam podobne rozkminy nt odchudzania cale lato. Jakbym sie bala zaczac. Najtrudniej zrobic pierwszy krok i wytrwać w nim dluzej niz 3 dni. Powodze ia Zazie.

Scroll to top
5
0
Would love your thoughts, please comment.x