strona główna > codziennik > psyche
– Ale musiałem się namęczyć z tym pani brzuszyskiem! – wesoło zagaił podczas obchodu sympatyczny i naprawdę świetny chirurg, który mnie operował. Pielęgniarki pokiwały głowami, a ja zaniemówiłam na chwilę, uśmiechajac się bezradnie. W końcu przeprosiłam za bycie grubą i podziękowałam za udaną operację, bo chirurg i jego ekipa naprawdę zrobili to po mistrzowsku.
Owszem, przepraszam innych za bycie grubą.
Nie mam pretensji, serio. Tylko niestety wszystkim ZDROWYM (bo otyłość to choroba) wydaje się, że wystarczy pstryknąć palcami, „przestać żreć” i momentalnie wraca się do „normalności”.
Zapraszam do mnie. Chętnie pokażę, jak na przestrzeni ostatnich 15 lat z 52kg przytyłam do 120kg, a przy tym przerobiłam wszystkie możliwe diety i głodówki (łącznie z odżywianiem serwatką białkową przez sondę żołądkową), podczas których chudłam po 20kg i zaraz potem przybierałam 30kg, potem traciłam 10kg i przybierałam 15kg, zrzucałam 30kg i nadrabiałam z nawiązką 35kg w ciągu kolejnego roku.
Kiedy trzymałam reżim i chudłam, aż do doprowadzenia się do skrajnej anemii (i utraty połowy włosów) – wszyscy mi gratulowali. Kiedy wracałam do normalnego odżywiania i momentalnie tyłam – współczuli „jak mogłam zaprzepaścić tak wspaniale efekty diety”.
15 lat ciągłej walki, głodzenia się, nienawiści do siebie i lęku, żeby znów nie przytyć.
Teraz lekarze proponują mi operację bariatryczną i „zaszycie” większej części żołądka. I dziwią się, że nie chcę.
Nie chcę, bo mam już dosyć. Jestem zmęczona. Tak, wiem, że Twoja koleżanka z pracy, kuzynka oraz sąsiadka poddały się operacji, schudły dziesiątki kilogramów i są zachwycone, a ich życie się zmieniło. W rok. Każdy, kto chudnie jest zachwycony, dlatego zwykle przemilcza, jakim kosztem – ile bólu, cierpienia, codziennych skutków ubocznych, o których wstyd wspominać, bo są niezbyt eleganckie.
Pogadaj z tymi, którzy operację mieli 10 lat temu, a raczej są po kolejnych zabiegach bariatrycznych, żeby utrzymać te spektakularne efekty odchudzania.
Aktualnie jestem podczas kolejnej kuracji odchudzającej.
Łykam tabletki, robię sobie zastrzyki. Tak, te zastrzyki na których chudną celebrytki mające do zrzucenia – olaboga! – 5kg, żeby kiecka dobrze leżała. Ale w sumie, co to za różnica schudnąć 5 czy 55 kg. Przecież wystarczy przestać żreć i poćwiczyć!
Pozdrawiam,
Sfrustrowana Grubaska
(która „szuka problemów tam, gdzie ich nie ma” oraz „na siłę się usprawiedliwia, bo nie chce się za siebie wziąć”)
A poniżej artykuł, po przeczytaniu którego tak nieelegancko mi się ulało…
grubancypantki
Jestem z Toba (i tym samym problemem), Zaz <3 <3 <3
P.S. czy bedzie o Ozempiku?
„grubancypacja” (cóż za wykwintne słowo!) podobnie jak długoterminowa otyłość bez leczenia psyche nie zniknie – taka prawda
w pozostałych przypadkach wystarczy odpowiednia dieta i ruszanie dupą – wystarczy 40 minut codziennego szybkiego spaceru – nie okłamuj się, że nie masz czasu
„grubancypancja” (cóż za wykwintne słowo!) podobnie jak długoterminowa otyłość bez leczenia psyche nie zniknie – taka prawda
w pozostałych przypadkach wystarczy odpowiednia dieta i ruszanie dupą – wystarczy 40 minut codziennego szybkiego spaceru – nie okłamuj się, że nie masz czasu