
strona główna > codziennik
Nie mam szans na lifting, botoks, laser i wypełniacze, więc jesień życia zmuszona jestem przyjmować z pogodną rezygnacją, starzejąc się z rigczem i od czasu do czasu plując się, że ageizm, chore standardy i kult młodości. Chudnę bardzo opornie, więc nie pozostaje mi nic innego jak zawieszenie broni i ciałopozytywność. Wciąż nie mam kasy, by na luzie wystarczało od pierwszego do pierwszego, więc uprawiam frugalizm i recykling. Moja depresja jest na tyle lekooporna, że pozwoliłam zaanektować resztki przestrzeni, skazując samą siebie na izolację, a tym samym zapewniając sobie permanentny homing i nesting. Na szczęście współczesny świat daje mi możliwość nazwania moich porażek terminami sugerującymi świadomy i dobrowolny wybór.
Patrząc przez dziurę w drewnianej bramie Mokotowa, nie widzę nic specjalnego… – fot. Zazie, wrzesień 2005
O, miło wiedzieć, że kiedy ze źle skrywanym entuzjazmem rzucam się na półkę z promkami w kerfie, uprawiam szlachetny frugalizm… Etos biedy!
Minimalizm i życie poza zasadą przyjemności! ;)