strona główna > codziennik
Mogłabym powiedzieć: Nawet nie wiem kiedy minął ten tydzień! Ale wiem. Wiem doskonale. Bo choć robiłam, co do mnie należy i choć milczałam, to jednak czekałam. Że jednak. Że a nuż.
No jednak nie.
Czas nieustannie żłobi między nami coś na kształt Rowu Mariańskiego, który wciąż pogłębiamy, każda ze swojego – nomen omen – końca. Czasoprzestrzenna schizma zdaje się nie mieć kresu.
I myślę sobie, że to już. Że już czas najwyższy ostatecznie odrobić tę lekcję z utraty, poczucia odrzucenia, niekochania i bycia tak bardzo nieważną, że aż nieważką, bezcielesną i nieistniejącą.
Nie chcąc znów dręczyć AI, pomyślałam, że do tej notki wylosuję zdjęcie z przepastnych archiwów mojego dysku. Co uczyniłam. Jakaż ironia!
Maj 2008, na kanapie u znajomych, zaopiekowana, boleśnie przeżywająca „o boże, największą zdradę ever!”
Jakie to jest wszystko urocze, zabawne i żenujące.
Brzmi jak rozstanie… ?