strona główna > odchudzanie > dieta dr Beck
Ostatnio jedna z Was napisała w komentarzu – i wielkie dzięki za to, Ronja! – pod filmikiem o diecie Dr Beck, że tęskni za tymi śmiesznymi gifami, żartami i wygłupami, na które sobie pozwalałam, przerabiając ten program kilka lat temu.
Skłoniło mnie to do chwili zastanowienia: Właściwie czemu już tego nie robię? Czemu przestało być zabawnie, hucpiarsko i na grubo? Dlaczego zamiast tego są filmiki i wszystko jest bardzo na serio?
Może dlatego, że po tylu latach odchudzanie przestało mnie już bawić. Po tylu próbach, kolejnych dietach, katorżniczych kuracjach z pogranicza medycyny i czarnej magii, po tylu załamaniach, efektach jojo, problemach i zwątpieniach – odchudzanie straciło dla mnie tę nutkę wspaniałej przygody, sprawdzania siebie i testowania swoich granic.
Poza tym, umówmy się, co innego chudnąć z 75 kg do 55 kg, a co innego schodzić z mojej obecnej masy-mutant do rozmiarów przeciętnego człowieka. Teraz to jest po prostu walka i totalna desperacja. Już nie po to, żeby ktoś kochał mnie (i moje ciało) bardziej czy żeby lepiej wyglądać w ciuchach. Teraz to walka o zdrowie, o sprawność, o normalne życie.
Nie wiem, być może teraz jestem na etapie kryzysu, smutku i zwątpienia. Minęły czasy, gdy lekką ręką chudłam 20 kg w 2 miesiące i tym samym całe odchudzanie miałam z głowy. Teraz to męka. Mój organizm jest już inny. I pomimo wspomagania Saxendą, jeśli w miesiąc zrzucę 3-4 kg, to uznaję to za ogromny sukces. Nie wiem, może kiedy kilogramy znów zaczną lecieć na łeb-na szyję, wróci moja dawna wesołkowatość odchudzaniowa. Póki co, piszę do Was z lekko mrocznej otchłani i bardzo potrzebuję wsparcia. Więc jeśli tu jesteście i też się odchudzacie lub planujecie to uczynić, to dajcie znać w komentarzach. Dzięki!
Pamiętałam, że niektórzy Ci marudzili o tych gifach, więc zastanawiałam się, czy to nie przez nich zniknęły, ale skoro to Twoja wewnętrzna potrzeba, rozumiem i przyjmuję z pokorą :) Zresztą z gifami czy bez Twoje pisanie jest ekstra (wciąż mam nadzieję na tę zapowiadaną mimochodem książkę!).
O odchudzaniu mam marne pojęcie, ale też walczę z zastojem i poczuciem braku kontroli na rozmaitych polach życia, więc kibicuję i solidaryzuję się! I chętnie dołączę do motywowania się w kwestii aktywności fizycznej, bo u mnie na szali też leży zdrowie, a wciąż nie potrafię się zmusić, żeby ruszyć z miejsca. Choć odkąd przeczytałam, jak skoro świt z pieśnią na ustach zapierdalasz na siłkę, nie wiem, czy nie odpadam w przedbiegach :D :D
I kurczę, dobrze, że wreszcie czuwa nad Tobą lekarz (mam nadzieję, że sensowny), bo jak wracałam sobie do starych notek, to strasznie drastycznie wyglądały te jadłospisy, robiłam się głodna od samego czytania…
Witaj w klubie. Od 2 lat, właściwie odkąd rzuciłam palenie przytyłam z 55 do 75. I wiesz co, za uja nie umiem tego balastu z siebie zrzucić. Waga jest zaczarowana. Czyje się jak walen. Nigdy tyle nie ważyłam, nienawidze diety, do ćwiczeń tez nie mam zapału. Jak żyć?????
Nie mam problemów z wagą, ale bardzo lubię Cię czytać i życzę siły i wytrwałości. Zawodowo jestem trochę w temacie tj nie zajmuję się leczeniem otyłości, bardziej już problemami z tym związanymi. Dlatego jestem pełna uznania dla osób, które walczą, albo chociaż próbują walczyć, które nawet jak upadną to się podnoszą. Z mojego doświadczenia wynika, że świadomość otyłości i jej zdrowotnych konsekwencji jest żadna. Można mieć najwyżej otarcia na udach w czasie upałów i covid niestety tego nie zmienił.
A docierając do brzegu😉 lubię sposób w jaki układasz słowa. Po prostu. Za stara jestem na gify, tiktoka, faceboga, itp Dopóki piszesz będę korzystać z tej przyjemności.
Mam nadzieję, że jeszcze długo.
Ula, dzięki, że się odezwałaś! :)) Wiesz, przez wiele lat problem nadwagi był dla mnie kwestią czysto estetyczną. Dopiero rok temu mądra lekarka wytłumaczyła mi, na co się narażam, nie podejmując zdecydowanych kroków w tym kierunku. Najbardziej przeraziło mnie ryzyko onkologiczne, które pojawiło się na horyzoncie w momencie mojej histerektomii rok temu. Dopiero to mnie naprawdę „otrzeźwiło” i sprawiło, że zaczęłam po raz kolejny walczyć o siebie – tym razem już o swoje zdrowie i życie.
PS. Dzięki, że tu jesteś! :))
Jestem, czytam, mam problem z udzielaniem się, walczę z kilogramami i chociaż nie ważę aż tak dużo jak ty, raczej jestem przypadkiem schudnąć z 70 kg gdzieś do 60 to mam bardzo specyficzną budowę ciała i wyglądam po prostu grubo, nie mogę na siebie patrzeć, wiecznie sobie czegoś odmawiam, mam chorą tarczycę, którą leczę i jestem wykończona, a waga w zasadzie stoi
Dzięki, że mimo wszystko dałaś znak życia! <3 Trzymam za Ciebie mocno kciuki! To nie jest tak, że uważam chudnięcie z 70kg za błahą sprawę, bo żadne odchudzanie nie jest łatwe, to tak samo ciężka droga. Dlatego kibicuję Ci mocno!
A tak w ogóle to jestem na Twoim blogu od wieków, pamiętam Twoje walki, jesteś niesamowita, podziwiam Cię bardzo, że potrafisz znowu zacząć, ja już sobie dużo odpuściłam, dzięki że jesteś
Trzymam za Ciebie kciuki. Przerabiałam z Tobą dukany, metabolic balans i dopingowałam Cie w innych. Mamy podobna historię. Mnie uratowało chlo. Tak myślę na ten moment, lżejsza o prawie 50kg. Skutki uboczne? Nadmiary skórne i prawdopodobnie anemia, która ide dziś zbadać. Poza tym odzyskałam dawną siebie. Wiem przez co przechodzisz. Przytulam mocno.
Edyta, przede wszystkim gratuluję Ci tych 50kg!!! Wielkie WOW! I podziw za odwagę, że zdecydowałaś się na operację, ja wciąż się za bardzo boję. W jakim czasie schudłaś te 50kg? Czy dochodzenie do siebie po operacji było trudne? Żadnych komplikacji?