Skapitulowałam i po raz kolejny zamówiłam catering dietetyczny. Niestety lato i moje następujące po sobie falami – zgodnie z kalendarzem wegetacyjnym – obsesje żywieniowe, podczas których odżywiam się samymi truskawkami, samym bobem, samymi wiśniami albo samymi czereśniami, nie sprzyjają trzymaniu diety.
Tymczasem cholernie drogie żarcie pudełkowe traktuję z należytą pobożnością, nie mogąc uwierzyć, ile to wszystko kosztuje, więc nie ma szans, bym złamała reżim tysiąca pięciuset kalorii. Tak, wiem, trochę mało, ale akurat tyle wynegocjowałam z lekarką prowadzącą.